Od razu zauważyłem, że coś się dzieje z moim mężem, nie rozumiejąc więc dlaczego udaje, że tak nie jest, ma mnie za głupka czy samego siebie? Przecież widzę, że zaraził się od Misaki i za chwilę tak jak ona będzie leżeć w łóżku, brać niedobre leki i umierać wręcz z przeziębia które nieleczone może nawet go zabić przez skutki uboczne jak na przykład zapalenie płuc lub anginę.
- Zaraziłeś się od Misaki - Otwarcie bez ogródek powiedziałem to, co myślałem, patrząc na jego twarz.
- Ja? Nie zdecydowanie przesadzasz, jestem zdrowy tylko.. - I w tym momencie zaczął kaszleć, starając się mimo wszystko ukryć to przede mną, tak jakbym no nie wiem, nie miał oczu, a wydaje mi się, że raczej je mam i widzę wszystko nimi doskonale.
Cicho wzdychając, podszedłem bliżej, kładąc dłoń na jego czole, które nie było za chłodne, mogło więc oznaczać, że ma gorączkę lub zaczyna się u niego stan podgorączkowy.
- Tylko masz kaszel i ciepłe czoło, a więc wychodzi na to, że zaraziłeś się od Misaki - Gdy to mówiłem, patrzyłem na jego twarz z widoczną krytyką. Przecież mówiłem, że tak będzie. Mówiłem, aby zaczął brać leki, ale nie po co przecież on lepiej wie, a teraz ma za swoje, choroba go rozłoży a ja będę się martwił nie tylko o córkę, ale i o niego. W tym wszystkim plusem jest to, że nasza mała córeczka powoli dochodzi do siebie jeszcze trochę i będzie zdrowa przynajmniej ona.
- Nic mi nie będzie, jestem dorosłym mężczyzną i dam sobie radę ze zwykłym przeziębieniem - Zapewnił mnie, kończąc przygotowywanie leku dla małej, który tak w ogóle też powinien zażyć.
- Jesteś dorosłym i silnym mężczyzną, ale nawet taki mężczyzna może zachorować a leki i odpoczynek jest po to, by wyzdrowieć, przecież wiesz, że nie chce dla ciebie źle. Jeśli się rozchorujesz, może być z tobą naprawdę źle - Ze zmartwieniem przyglądałem mu się, wciąż upierając się przy temacie jego przeziębienia.
- Miki, zdecydowanie za bardzo przejmujesz się mną a za mało sobą. Zrelaksuj się, odpocznij, weź dwa wdechy i zajmij się sobą. O idź na ogródek, przejdź się na spacer i niczym ani nikim się nie przejmuj, mi nic nie jest, a Misaki jest już w coraz lepszej kondycji zdrowotnej - Gdy do mnie mówił, wyporządził mnie na dwór, całując w czoło. Twierdząc, że świeże powietrze dobrze mi zrobi. Tak oczywiście, mi dobrze zrobi, a on będzie w coraz to gorszym stanie, ale to przecież ja zawsze przesadnie dramatyzuję.
Sorey zamknął drzwi, a ja wzdychając ciężko, po prostu poszedłem na spacer, który ponoć miał mnie uspokoić, a nie uspokajał, wciąż martwiłem się o córkę i do tego męża, który ewidentnie zaczynał chorować i chyba to niepokoiło mnie najbardziej. Jeśli on będzie chory mam tylko nadzieje, że będzie leżał w łóżku i nie dramatyzował, bo tego też mogę nie przeżyć. Oczywiście w przenośni, a nie dosłownie umierać z tego powodu nie będę przynajmniej nie ja.
Mając dość już spacerów, wróciłem do domu, gdzie mój mąż wyglądał jeszcze gorzej niż godzinę temu, był cały rozpalony i funkcjonował z wielkim trudem. Zmartwiony podszedłem do niego w milczeniu, prowadząc go do łóżka. Dostrzegając, że i tak ledwo stoi na nogach.
- Połóż się, odpocznij, zrobię ci herbatę i odgrzeje rosół, jeszcze zostało, wystarczy dla ciebie i Misaki. Przyniosę ci też zioła, teraz to już na pewno będziesz musiał je zażywać - Mówiąc bardziej do siebie niż do męża, wyszedłem z naszej sypialni, zaglądając jeszcze do naszej małej kruszynki która spała, na szczęście nie miała już gorączki, jak dobrze przynajmniej ona czuje się już lepiej. Całują ją w czoło, wyszedłem z pokoju małej, idąc do kuchni, gdzie odgrzałem rosół i przygotowałem lekarstwo. Misaki spała więc jej rosołu jeszcze nie nalewałem, zrobię to, gdy się obudzi a na razie z tacą, na której stał rosół i lek zaniosłem do pokoju, stawiając na szafkę nocną.
- Sorey mam dla ciebie rosołek i zioła usiądź, spróbuj coś zjeść i zażyj lekarstwo - Poprosiłem, siadając na łóżku, nie chciałem go do niczego zmuszać, jednocześnie chcąc pomóc, coś w końcu musiałem zrobić, aby bardziej się nie rozchorował, bo już teraz nie jest z nim najlepiej.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz