Po rozmowie z mamą Emmy naprawie mi ulżyło, wychodzi na to, że z naszą córką będzie wszystko dobrze, a to ja niepotrzebnie panikuje. Cóż jakby nie było to moje pierwsze ludzkie dziecko i chyba już ostatnie czasem w sumie chciałbym mieć jeszcze jedno takie maleńkie dziecko i im więcej o tym myślę, tym bardziej bym je chciał, mimo że wcześniej zażarcie sądziłem, że to pierwsze i ostatnie nie mówię jednak nic mężowi, bo wydaje mi się, że mu dwójka wystarcza, a mi chęć posiadania trzeciego dziecka niedługo na pewno przejdzie.
Jak niesamowicie mój umysł przeszedł z chorej córeczki, na chęć posiadania dziecka chyba mój mózg naprawdę zaczyna szaleć z powodu przeziębienia córeczki.
- W porządku, lubię spędzać z nią czas, bardzo miła i ciepła kobieta. Wyjaśniła mi sporo rzeczy i już wiem, że przeziębienie u dzieci to nic złego dzięki temu uodporni się na przyszłość. Czasem za bardzo panikuje i doskonale o tym wiesz - Gdy to mówiłem, przytuliłem się do męża, który zamknął już drzwi z pokoju małej.
- Wiem i wiem to doskonale - Cicho się zaśmiał, czochrając moje włosy.
- Nie rób tak - Burknąłem, poprawiając swoje włosy. - Co z nią? Leki pomogły? Dałeś jej rosołu? A co do niego wyłączyłeś go? - Zadałem kilka pytań naraz, chcąc wiedzieć, jak się czuje nasze dziecko, jednocześnie nie wiedząc, czy nasz dom zaraz nie zacznie się palić, nie no, gdyby miał się palić już dawno, by się palił, na pewno wyłączył, a ja znów panikuje. I pewnie znów niepotrzebnie.
- Hej, hej owieczko spokojnie zwolnij, nie zadawaj tyle pytań, bo już nie wiem, co było na samym początku - Przyznał, na co westchnąłem cicho, trochę się uspokajając.
- Dobrze, jeszcze raz przepraszam. Jak się czuje Misaki i czy zjadła posiłek, który mam nadzieję wyłączyłeś - Powiedziałem, to bardziej składnie, a przynajmniej taką miałem nadzieję.
- Misaki czuje się już lepiej, gorączka jej minęła, więc szybko powinna dojść do siebie, dałem jej trochę rosołku, który wypiła na rozgrzanie i tak wyłączyłem rosół - Odpowiedział, prowadzając mnie do kuchni, pokazując mu, że rosół jest wyłączony.
- Dobrze - Odetchnąłem z ulgą, siadając na krześle, kładąc dłonie na twarz, mając już dość tego narastającego niepokoju, który niepotrzebnie sam na siebie zrzucam. - A ty? Ty jadłeś? Przygotowałem też makaron, mogę ci nałożyć, powinien być jeszcze ciepłu - Wstałem z krzesła gotowy do nałożenia mu jedzenia na talerz.
- Spokojnie, sam sobie poradzę - Zapewniając mnie, położył dłonie po obu stronach moich ramion, zmuszając mnie do tego, bym usiadł.
Rozsiadłem się na krześle, patrząc na męża, który nałożył sobie obiad, następnie go pochłaniając. Mam nadzieje, że jedzenie było dobre, bo gdyby nie było dobre to, by nie jadł prawda?
- Bardzo dobry rosół - Gdy to powiedział, zaśmiałem się w duchu, mój mąż jest kochany, nie czyta mi w myślach, a mimo to zawsze wie, co czuje i myślę, nie mógłbym trafić na lepszego człowieka i mimo wszelakich przeciwieństw losu wiem, że chce być tylko z nim do końca dni.
- Cieszę się, że ci smakuje. Sam może powinieneś też zacząć brać jakieś zioła, aby nie zachorować. - Zacząłem, skupiając całą swoją uwagę na mężu, który pochłaniał zupę, jak gdyby dawno nic nie jadł. Ciekawe skupiłem się na dziecku i już widzę, że zaniedbuje męża chyba i na niego muszę zwrócić, chociaż odrobinkę uwagi.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz