Misaki już od dobrych kilkunastu minut próbowała mnie przekonać do tego, bym zrobił jej jakimś cudem ramę do łóżka z głową jednorożca, na co się zgodzić nie chciałem z dwóch powodów. Po pierwsze nie mam pojęcia, jak coś takiego stworzyć albo jak wytłumaczyć cieśli, co ma zrobić, a po drugie coś takiego nie miało sensu. Misaki rośnie jak drożdżach i zmienia się nie tylko fizycznie, ale i psychicznie i za rok ten jednorożec nie będzie się jej podobał. Dobrze, że Yuki nie miał żadnych dziwnych pomysłów i podoba mu się taki zwyczajny pokój z niebieskimi ścianami.
- Księżniczko, nie potrafię czegoś takiego wykonać. I obawiam się, że trudno mi będzie znaleźć osobę, która potrafiłaby coś takiego zrobić – powiedziałem, próbując podejść ją z innej strony.
- Ale ty potrafisz wszystko zrobić! – mała dalej uparcie trzymała się swojego zdania.
- Obawiam się, że nie. Jestem tylko zwykłym człowiekiem i jeszcze bez żadnych zdolności manualnych, które są potrzebne do zrobienia takiej ramy – uśmiechnąłem się do niej delikatnie. Skąd ona w ogóle pomyślała, że potrafię wszystko? Nigdy nie dałem jej o tym znać, nawet nie chciałem, żeby w ten sposób mnie postrzegała.
- Mogę mieć chociaż fioletowe ściany? – spytała takim tonem, jakbym jej kopnął szczeniaczka.
- Oczywiście, skarbie, z tym nie będzie absolutnie żadnego pomysłu. Hej, nie smuć się, twój pokój będzie przepiękny, nawet bez tego jednorożca – pocieszyłem ją nie chcąc widzieć jej smutku. Zdecydowanie lepiej wygląda, kiedy jest taka wesolutka i szczęśliwa.
- Obiecujesz?
- Obiecuję – ucałowałem jej czółko, czym wywołałem uśmiech na jej twarzy. Cudownie, właśnie to chciałem zobaczyć.
W tym momencie do salon przyszła reszta naszej rodziny. Właśnie ogarnąłem, że zostawiłem Mikleo w kuchni z tymi wszystkimi naczyniami... jeny, powinienem był mu pomóc, nie powinienem zostawiać go z tym całym bałaganem samego. Później muszę go wynagrodzić, jak chociażby tym, że jutro ja zrobię obiad i po nim posprzątam. I może jeszcze to samo zrobię ze śniadaniem i kolacją, tak w ramach rekompensaty za ten dzień.
Resztę tego dnia spędziliśmy razem, bawiąc się z dziećmi czy po prostu rozmawiając. Dzieciaki nie chciały nas opuścić i siedziały z nami do późnej godziny. Dopiero kiedy Misaki zasnęła mi w ramionach, Yuki, także ledwo przytomny, zgodził się pójść do pokoju. Miki poszedł odprowadzić Yuki’ego, a ja musiałem odnieść naszą małą księżniczkę do łóżka. Szczerze, i ja miałem już serdecznie dosyć dzisiejszego dnia. Byłem zmęczony i to bardzo, podróż mimo wszystko dała mi się we znaki, wymęczyła mnie także pełnia Mikiego oraz te godziny bez jedzenia. Dobrze, że to już się skończyło i szczerze miałem nadzieję, że jeszcze jutro zrobimy sobie cały dzień wolny. Chciałbym się wyspać w miękkim łóżku i zażyć gorącej kąpieli w balii... dzisiaj tego drugiego nie zrealizuję, ponieważ zapewne bym tam zasnął, ale jutro będziemy mieć trochę czas wolnego. Dzieci co prawda nie idą na zajęcia, bo chcąc spędzić ten czas z nami, ale na pewno znajdę chwilę na kąpiel z Mikim, bo bez niego nie ma to sensu.
Rano obudziło mnie poszturchiwanie oraz ciche szeptanie „tato”. Otworzyłem leniwie oczy i ujrzałem naszą słodką córeczkę, może odrobinkę zniecierpliwioną. Najchętniej przekręciłbym się na drugą stronę i wtulił twarz w poduszkę, ale tu chodzi o moją córeczkę, nie mogę jej tak po prostu zignorować.
- Co się stało, słońce? – spytałem, podnosząc się do siadu.
- Jestem głodna. Zrobisz mi śniadanie? – zapytała, robiąc te swoje szczenięce oczka.
- Oczywiście, słońce. Już idę – wymamrotałem, podnosząc się z łóżka. Nie rozumiałem tylko, dlaczego nie obudziła mamy, to Miki zawsze przygotowywał wspaniałe posiłki. No ale przynajmniej Miki sobie odpocznie, tego przecież dla niego chciałem. – Na co moja księżniczka ma ochotę? – dopytałem, biorąc ją na ręce i idąc z nią na dół do kuchni.
- Ciocia Aurora robiła nam taki dobry chleb w jajku – odpowiedziała, na co zmarszczyłem brwi. Pierwsze słyszę o czymś takim...
- Więc będziesz mnie musiała poinstruować, jak to się robi, bo ja nie mam pojęcia. Ale będę się starał i mam nadzieję, że mi wyjdzie – odparłem, sadzając Misaki na krześle. Do takich eksperymentów kuchennych prędzej nadawałby się Miki, nie ja, nawet jeżeli to był jakiś banalny przepis wiedziałem, że mogę go sknocić. Oby jednak mi się udało, nie chciałbym, aby przeze mnie coś stało się Misaki...
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz