Zmęczony i bez chęci do wstania z łóżka otworzyłem oczy, dostrzegając za oknem nisko umieszczone słońce, czyżby było już późne południe? Zmartwiony tym ile spałem, energicznie wykaraskałem się z łóżka, schodząc na dół, gdzie mimo widocznego zmęczenia mój mąż dzielnie opiekował się naszą małą córeczką i synem, który pomagał mu, jak tylko mógł.
- Mama! - Zawołała Misaki, gdy tylko dostrzegała mnie w progu kuchni.
- Dzień dobry, przepraszam za moją nieobecność, musiałem trochę odetchnąć. Sorey idź się połóż, wyglądasz jakbyś całą noc nie spał - Poprosiłem, gdy z każdym się przywitałem.
- Nic mi nie będzie, położę się wieczorem, ty chyba nie do końca się wyspałeś - Gdy to mówił, poprawił moje włosy, martwiąc się o mnie, a przecież to on był wciąż osłabiony, po tym, co się stało, a nie ja.
- Tato, proszę, idź odpocznij - Tym razem do akcji weszła mała, która miała oczu i widziała, w jakim stanie jest jej tatuś.
- Nie dacie mi spokoju? - Zapytał, a wiedząc przeczące kiwnięcie głową, westchnął głośno, dając za wygraną, posłusznie kierując się do sypialni, pozostawiając dom, dzieci i zwierzaki w moich rękach.
Mimo zmęczenia zrobiłem, wszystko jak należy, opiekując się każdym z moich domowników, pozwalając odpocząć mężowi, któremu odpoczynek naprawdę się przyda, a ja nadrobię sen, gdy tylko dzieci zamknął oczy, pozwalając i mi odespać wczorajszy dzień, którego jak zwykle nie pamiętałem, ciężkie życie anioła podczas pełni.
Czas płynął spokojnie, mój mąż z dnia na dzień czuł się coraz to lepiej, z czego bardzo się cieszyłem, brakowało mi już trochę pomocy męża, którego nie miałem na każdym kroku sprawdzać i kontrolować jak dobrze, że to już za nami a Sorey czuję się bardzo dobrze, a przynajmniej tak mówi i na takiego wygląda, tylko nie wiem, czy mimo wszystko aż tak powinien, już się nadwyrężać może jego ciało potrzebuje jeszcze trochę odpoczynku, co rozumiem i chyba dla tego staram się nie męczyć męża, mimo że przyznam, przydałaby mi się jego bliskość fizyczna, na którą teraz nie ma w ogóle okazji ze względu na jego zdrowie lub bardziej moje przewrażliwienie.
- Jak się czujesz? - Zapytałem, gdy pojawił się za mną, przytulając do moich pleców.
- Już ci mówiłem, że dobrze nie musisz się tak o mnie martwić - Odparł, całując mój kark, dłońmi błądząc po moim brzuchu.
- Nie muszę ale cię kocham, więc się martwię - Przyznałem, odwracając się w jego stronę, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.
- To przestań, o siebie się pomartw lub o dzieci - Poprosił, kładąc dłonie na moich biodrach.
- O siebie niemusze czuję się dobrze, o dzieci też nie muszę bo śpią, więc pozostajesz mi tylko ty - Wyznałem, uśmiechając się delikatnie do męża.
- A jeśli o dzieciach mowa mówiłeś poważnie? No wiesz, z tym że chciałbyś mieć jeszcze jedno dziecko? - Na pytanie męża kiwnąłem głową, bawiąc się jego zarostem.
- Tak, mówiłem bardzo poważnie, chciałbym mieć jeszcze jedno dziecko, pod warunkiem, że ty też byś tego chciał. Nie mogę w końcu sam podejmować takiej decyzji - Wyznałem, zgodnie z prawda, patrząc w oczy ukochanego męża.
- Oczywiście, że chciałbym pod warunkiem, że ty jesteś tego pewny, to ty będziesz musiał nosić dziecko w sobie a później sprowadzić je na świat - Kiedy tak o tym mówił, przypominałem sobie czas, w których to nosiłem w sobie Misaki. Czas ten był piękny trochę bolesny i męczący ale piękny ale tak wspaniałego cudu, jakim jest dziecko, jestem w stanie znów się poświęcić.
- Jestem świadom tego, co mnie czeka, a mimo to chce posiadać dziecko - Przyznałem, uśmiechając się szczerze do męża.
- I kiedy chcesz zacząć się starać?
- Kiedy tylko będziesz gotowy.
- Ja? A ty? Przecież to przede wszystkim twoja decyzja jest tu najważniejsza - Zdumiony moją odpowiedzią przyglądał mi się uważnie.
- Jak mówiłem, jestem już gotowy na posiadanie dziecka, poczekam na ciebie aż i ty będziesz na nie gotowy - Przyznałem, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.
<Pasterzyku? C:>
- Tato, proszę, idź odpocznij - Tym razem do akcji weszła mała, która miała oczu i widziała, w jakim stanie jest jej tatuś.
- Nie dacie mi spokoju? - Zapytał, a wiedząc przeczące kiwnięcie głową, westchnął głośno, dając za wygraną, posłusznie kierując się do sypialni, pozostawiając dom, dzieci i zwierzaki w moich rękach.
Mimo zmęczenia zrobiłem, wszystko jak należy, opiekując się każdym z moich domowników, pozwalając odpocząć mężowi, któremu odpoczynek naprawdę się przyda, a ja nadrobię sen, gdy tylko dzieci zamknął oczy, pozwalając i mi odespać wczorajszy dzień, którego jak zwykle nie pamiętałem, ciężkie życie anioła podczas pełni.
Czas płynął spokojnie, mój mąż z dnia na dzień czuł się coraz to lepiej, z czego bardzo się cieszyłem, brakowało mi już trochę pomocy męża, którego nie miałem na każdym kroku sprawdzać i kontrolować jak dobrze, że to już za nami a Sorey czuję się bardzo dobrze, a przynajmniej tak mówi i na takiego wygląda, tylko nie wiem, czy mimo wszystko aż tak powinien, już się nadwyrężać może jego ciało potrzebuje jeszcze trochę odpoczynku, co rozumiem i chyba dla tego staram się nie męczyć męża, mimo że przyznam, przydałaby mi się jego bliskość fizyczna, na którą teraz nie ma w ogóle okazji ze względu na jego zdrowie lub bardziej moje przewrażliwienie.
- Jak się czujesz? - Zapytałem, gdy pojawił się za mną, przytulając do moich pleców.
- Już ci mówiłem, że dobrze nie musisz się tak o mnie martwić - Odparł, całując mój kark, dłońmi błądząc po moim brzuchu.
- Nie muszę ale cię kocham, więc się martwię - Przyznałem, odwracając się w jego stronę, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.
- To przestań, o siebie się pomartw lub o dzieci - Poprosił, kładąc dłonie na moich biodrach.
- O siebie niemusze czuję się dobrze, o dzieci też nie muszę bo śpią, więc pozostajesz mi tylko ty - Wyznałem, uśmiechając się delikatnie do męża.
- A jeśli o dzieciach mowa mówiłeś poważnie? No wiesz, z tym że chciałbyś mieć jeszcze jedno dziecko? - Na pytanie męża kiwnąłem głową, bawiąc się jego zarostem.
- Tak, mówiłem bardzo poważnie, chciałbym mieć jeszcze jedno dziecko, pod warunkiem, że ty też byś tego chciał. Nie mogę w końcu sam podejmować takiej decyzji - Wyznałem, zgodnie z prawda, patrząc w oczy ukochanego męża.
- Oczywiście, że chciałbym pod warunkiem, że ty jesteś tego pewny, to ty będziesz musiał nosić dziecko w sobie a później sprowadzić je na świat - Kiedy tak o tym mówił, przypominałem sobie czas, w których to nosiłem w sobie Misaki. Czas ten był piękny trochę bolesny i męczący ale piękny ale tak wspaniałego cudu, jakim jest dziecko, jestem w stanie znów się poświęcić.
- Jestem świadom tego, co mnie czeka, a mimo to chce posiadać dziecko - Przyznałem, uśmiechając się szczerze do męża.
- I kiedy chcesz zacząć się starać?
- Kiedy tylko będziesz gotowy.
- Ja? A ty? Przecież to przede wszystkim twoja decyzja jest tu najważniejsza - Zdumiony moją odpowiedzią przyglądał mi się uważnie.
- Jak mówiłem, jestem już gotowy na posiadanie dziecka, poczekam na ciebie aż i ty będziesz na nie gotowy - Przyznałem, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz