piątek, 26 sierpnia 2022

Od Mikleo CD Soreya

 Zmęczony mimo szczerych chęci nie byłem w stanie pójść z mężem i dziećmi nad jezioro, musiałem odpocząć, mój kręgosłup znów mnie bolał, nie wspominając już o nogach, do tego wszystkiego doskwierało mi zmęczenie, dla tego chyba z taką przyjemnością położyłem się w sypialni na łóżku, gdy rodzina wyszła, a ja wykończony samym wejściem po schodach mogłem się położyć.
~ Wszystko dobrze? - Słysząc głos męża, odbijający się echem w moje głowie westchnąłem cicho, naprawdę? Wyszli zaledwie dziesięć minut temu, a on już mnie sprawdza. Ja rozumiem, że się martwi, ale to naprawdę jest już troszeczkę chore.
~ Tak Sorey, proszę cię skup się na dzieciach, one potrzebują twojej uwagi, mi naprawdę nic się dzieje zdrzemnę się bo jestem trochę senny - Wyznałem, przecierając dłonią twarz.
~ Oczywiście, ale gdyby coś się działo.. - Zaczął, już chcąc powtarzać swoją śpiewkę.
~ Tak wiem, gdyby coś się działo dam ci znać. Pamiętam, a teraz skup się na dzieciach - Poprosiłem, tym razem już nie odpowiadając na żadne jego wysłane do mnie wiadomości, byłem zmęczony i nim się obejrzałem, sen znów mnie pochłonął.
Ponownie oczy otworzyłem prawie trzy godziny później, czując się znacznie lepiej, a mimo to nie miałem za bardzo ochoty wstać i pewnie, gdyby nie mój pęcherz wciąż leżałbym w łóżku, nic jednak straconego po wyjściu z łazienki znów wróciłem do łóżka wraz z Coco, która postanowiła mi towarzyszyć, kładąc się obok mnie na łóżku, opierając główkę o mój brzuch najwidoczniej tak jak mój mąż, tak i ona na swój śmieszny sposób mnie pilnowała, trochę to słodkie a trochę przerażające każdy mnie tu w tym domu pilnuje.
Nie mając na nic siły, jedną ręką głaskałem kotkę, a drugą trzymałem książkę, którą postanowiłem sobie poczytać, zabijając czas, ostatnio tylko to wychodzi mi dobrze, leżenie, spanie i ewentualnie czytane książek.
- Już jesteśmy, Miki? - Słysząc głos męża przez otwarte drzwi do sypialni, uśmiech sam wskoczył mi na usta, bycie samemu w takim domu mimo wszystko zdaje się nudne a towarzystwa nigdy mi za wiele przynajmniej, dopóki nie jestem zmęczony.
- Jestem w sypialni - Odpowiedziałem, wciąż nie mając siły ani ochoty wstawać z łóżka, tu było mi po prostu najlepiej.
- Jak się czujesz? Wszystko w porządku? Wydarzyło się coś, gdy nas nie było? - Zarzucił mnie masom pytań, a błędne koło nie przestaje się kręcić.
- Wszystko dobrze nic się nie wydarzyło i jak widzisz, jesteśmy cali i zdrowi - Odpowiedziałem, nie przestając miziać po główce Coco.
- To dobrze. Zjesz coś, napijesz się czego? - I znów zarzucił mnie pytaniami, jego nadopiekuńczość chyba nie jest za dobra i jak ja później mam się nie gniewać? Jak troszeczkę sam zaczyna, traktując mnie jak niedołężnego.
- Napiłbym się herbaty miodem i cytryną - Przyznałem, zaskakując wciąż siebie samego, nie lubi miodu ani cytryny a mimo to ciągle pije z nią herbatę, uroki ciąży są nikomu nieznane, naprawdę niesamowity okres w życiu.
Mój ukochany mąż jak na zawołanie zniknął z pokoju, najwidoczniej idąc zrobić mi herbatę o, która prosiłem, a mógł sobie usiąść i odpocząć sam bym sobie ją zrobił a może i nie przyznam szczerze, chodzenie mnie męczy, a nogi z dnia na dzień bolą coraz bardziej nie mówiąc już o kręgosłupie, ta ciąża jest naprawdę bardziej mecząca od tej pierwszej.
Odczuwając ból nóg, podniosłem się z trudem do pozycji siedzącej, rozmasowując nogi, nim Sorey wrócił z herbatą do sypialni, bez słowa postawił kupek z ciepłym napojem, siadając na łóżku, rozmasowując moje biedne nogi, on naprawdę jest kochany.
- Dziękuje - Wdzięczny za jego pomoc mogłem znów się położyć, odczuwając ulgę z powodu przyjemnego masażu. - Jak było nad jeziorem? Dzieciaki zadowolone? Trochę się zrelaksowałeś? - Zapytałem, z ciekawości jednocześnie mając nadzieje, że nie myślał jedynie o tym, czy nie daj Bóg, coś mi się nie stało, bo to naprawdę mu zaszkodzi.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz