Nie przepadałem za przytulaniem się do męża, gdy ten nie był umyty, higiena była dla mnie bardzo ważnym tym jednak razem chciałem się poświęcić wszystko dla mojego chorego męża.
I właśnie w tym momencie pojawił się w mojej głowie diabelski pomysł. Wiem, że coś takiego nie powinno mieć miejsca z mojej strony, ale nie mam wyjścia, cel uświęca środki, a ja muszę posunąć się do ostateczności.
- Wyjątkowo możesz mnie przytulić - Odezwałem się, powstrzymując go jednak ręką, nim zdążył to uczynić. - Najpierw jednak musisz wypić zioła - Dodałem, patrząc prosto w jego oczy.
- Słucham? - Nie tego się chyba spodziewał i nie na to liczył po tak słodkim i kochanym aniele.
- To, co słyszysz, coś za coś ty wypijesz lekarstwo, a ja w zamian cię przytulę - Postawiłem sprawę jasno coś za coś nic z darmo nie tym razem.
- Nie ma mowy - Burknął niezadowolony, wcielając się w rolę dziecka.
- W takim razie proszę się położyć I przytulić do poduszki a ja zrobię ci ciepłą herbatę - Mówiąc to, wstałem z łóżka gotowy do wyjścia z pokoju.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że to szantaż emocjonalny? - Chwytając mnie za dłoń, zmusił do spojrzenia w swoje niezadowolone oczy.
- Zdaje sobie z tego sprawę, a mimo to nie zmienię zdania - Wyznałem, nie mając zamiaru ugiąć się przed tym, aby za nic dać mu to, czego on chce.
- To nie fer. Ale dobrze zgadzam się, przynieś mi te zioła - Gdy to powiedział, uśmiechnąłem się do niego szeroko, wychodząc z pokoju, idąc po lek, najszybciej jak się dało, nie chcąc, aby się rozmyślił.
- Proszę - Wracając szybko do męża, podałem mu zioła, na które patrzył kilka minut, krzywiąc się przy tym niemiłosiernie, w końcu wypijając wywar z ziół, krzywiąc się przy tym niemiłosiernie.
- No widzisz, nie było tak źle - Wyznałem, przytulając się do niego jako nagrodę za wypicie ziół.
Sorey w milczeniu przytulił się do mnie, trwając tak kilka chwil, nim ewidentnie na mnie obrażony położył się do łóżka, odwracając do mnie plecami. No cóż, może się na mnie obrażać, ile chce ja i tak jestem z siebie bardzo dumny. Czasem niestety trzeba podejść mojego męża jak dziecko b o i bez tego by się nie obeszło, tym razem było tak samo trochę sprytu i już wypił ładnie lekarstwo, dla niego przygotowane
Nie chcąc przeszkadzać mu w wypoczynku, zabrałem kubek, w których wcześniej znajdowały się zioła, wychodząc z naszej sypialni, niech teraz odpoczywa, oby na dobre mu to wyszło.
Resztę dnia spędziłem na sprzątaniu, zajmowaniu się dziećmi, bo i skoro Misaki czuła się lepiej, to nie chciała cały dzień być w łóżku, co doskonale rozumiałem, do tego zwierzaki, które trzeba było karmić i zmieniać wodę by ta, którą mieli w miskach, nie stała się za ciepła i tak aż do wieczora, kiedy to wreszcie wszyscy poszli spać, a ja miałem czas dla siebie, to znaczy miałbym, gdyby nie chory mąż, którym również trzeba było się zająć.
- Jak się czujesz? - Zapytałem, podchodząc do niego, kładąc dłoń na czole.
Sorey nic do mnie nie mówił najwidoczniej wciąż na mnie obrażony.
- Obraziłeś się? - Dopytałem tak dla jasności, jeśli nie odpowie mi na pytanie, oznacza to, że się obraził, tylko ja nie wiem dlaczego, to wina tego wciśnięcia w niego ziół? Niech się cieszy, że tylko na taki pomysł wpadłem, a nie na jeszcze gorszy, bo i na to była duża szansa.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz