Powoli miałem już dość jego zachowania naprawdę jak można być takim upartym osłem? To zioła, które miały mu pomóc, a on wciąż nie chciał ich zażyć. Jak on mnie powoli zaczyna denerwować. Mikleo tylko spokojnie, bo jeszcze go walniesz w ten głupi łeb i zaszkodzisz mu jeszcze bardziej.
- Sorey, czemu jesteś taki uparty? - Zapytałem, stawiając kubek z ziołami na szafce nocnej.
- Nie jestem uparty, po prostu wiem, że tego nie potrzebuję - Jak zawsze wiedział lepiej, pan wszystko wiedzący, a to ja nie on będę teraz miał na głowie cały dom, dzieci ogródek i jeszcze go. Naprawdę mógłby się ugiąć i mi pomóc.
- Sorey, Misaki czuję się już bardzo dobrze dzięki ziołom, sama dziś zjadła śniadanie i nie leży już w łóżku a wszystko to dzięki ziołom - Próbowałem już nawet tak go podejść, byleby wreszcie się ugiął i zaczął leczyć za pomocą ziół.
- Nie dzięki ziołom a dzięki dobremu metabolizmowi. Mogę ją zobaczyć? - Na to pytanie westchnęłam cicho, zgadzając się na ten pomysł. Mała ucieszy się, gdy go zobaczy.
- Misaki, chodź do taty - Poprosiłem małą, która od razu przybiegła do mnie widokach się z tatusiem.
- Jak się czujesz Tato? - Zapytał tym swoim słodkim głosikiem.
- Dobrze - Gdy to mówił, oboje spojrzeliśmy z małą po sobie, doskonale wiedząc, że tak nie jest.
No- Tata nie chce wypić leku, który tobie pomógł - Odezwałem się do córki, która spojrzała z pretensją na tatę.
- Dlaczego nie chcesz tato? - Spytał, siadając na łóżku.
- Bo jestem silnym mężczyzną i nie potrzebuje ziół - Starałem się brzmieć jak najlepiej, a mimo to nie bardzo mu to wychodziło.
- Sorey, przestań odstawiać szopkę nawet przy dziecku, potrzebuję twojej pomocy w domu i przy dzieciach.
Mój mąż, słysząc moje słowa, uśmiechnął się do naszej córki, głaszcząc ją po policzku.
- Widzisz Misaki twoja mama bardzo się na mnie złości - Zaśmiał się, co uczyniła również naszą córką.
- No dzięki - Burknąłem, zabierając z pokoju małą, już wystarczy przebywania jej z chorą osobą, gdy ona sama nie do końca jeszcze wyzdrowiała.
- Chodź maleństwo, mama da ci lek, a później zajmie się tatą, dobrze? - Pogładziłem ją po głowie, prowadząc do kuchni.
- A dostane ciasteczko? - Misaki trzymając moją dłoń, uniosła głowę ku górze, patrząc na mnie tym słodkim dziecięcym spojrzeniem pełnym nadziei.
- Tak skarbie dostaniesz ciasteczko, a nawet dwa - Obiecałem, przygotowują córeczce lek, który wypiła, mimo że bardzo jej to nie pasowało. Przynajmniej ona nie była problematyczna, bo jej ojciec to iż inna historia.
Po podaniu małej leku i ciastkach, które jej obiecałem, położyłem ją jeszcze w łóżku, prosząc, aby się przespała, to zawsze poprawia stan chorego, a ja mogłem w międzyczasie przygotować obiad, przy którym bardzo pomógł mi Yuki jak dobrze, że przynajmniej on jest mi w stanie troszeczkę pomóc, chociaż wcale nie musi, to bowiem dziecko a dzieci powinny się bawić, a nie rodzicom w kuchni pomagać, ale jeśli chce pomóc, ja nie mogę narzekać.
Na obiad przygotowałem ryż ze zdrowymi warzywami posiłek idealny dla chorych, oby tylko Sorey chociaż trochę zjadł, to ponoć ważne by chory jadł, uzupełniając płyny i inne potrzebne składniki do szybkiego powrotu do zdrowia.
Nakładając posiłek na talerz, zaniosłem go mężowi, po drodze zaglądając do córki. Mała spała, a więc jej obiad podam, gdy się obudzi, a na razie muszę podać chociaż trochę jedzenia mężowi.
- Zjesz trochę obiadu? - Zapytałem, wchodząc do pokoju. Zauważając, że mój mąż nie śpi, pewnie przeziębienie nie daje mu spać..
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz