Nawet pomimo tego, że nie czułem się za dobrze, nie chciałem pić tych ziół. Smakowały one okropnie, to po pierwsze, a po drugie nie czułem się aż tak źle. Poleżę trochę w łóżku, wygrzeję się, będę pić ciepłe napoje i mi przejdzie. Zioła nie są mi potrzebne, to tylko dodatek, który sprawia, że szybciej dochodzi się do zdrowia, cena za to jak dla mnie jest niestety za wysoka. Już wolę poleżeć te kilka dni dłużej w łóżku niż pić to coś. Mam swoje standardy.
- Nie mówiłem, że chcę zioła. Tylko się zmarnowały – wymamrotałem, biorąc do rąk kubek z cudownie dobrym rosołem.
- Musisz zbić gorączkę, a zioła ci w tym pomogą. Poza tym, po nich będziesz się lepiej czuł– odpowiedział Mikleo tonem, jakby się zwracał się do małego dziecka.
- Zimny okład też mi zbije gorączkę i nie spowoduje u mnie nudności, dlatego później sobie zmoczę jakiś ręcznik – odparłem, popijając rosół. Jakim cudem Mikleo potrafił robić takie cudowne potrawy, a ja jestem w kuchni takim ciamajdą, to nie mam pojęcia. Najwidoczniej Miki naprawdę ma magiczne ręce, bo jest najlepszy we wszystkim, co robi. Masaż wykonuje przecudowny, w kuchni jest niezastąpiony... właściwie, to czemu tak w ogóle to roztrząsam? Dodatkowo miałem wrażenie, że nieco mi się kręci w głowie... chyba gorączka daje mi się za bardzo we znaki.
- Wiesz, że zachowujesz się gorzej niż dziecko? – spytał, cicho wzdychając i zabierając te okropne zioła.
- To brzmi jak pytanie retoryczne, więc odpowiedź nie jest wymagana – wysiliłem się, aby się do niego wyszczerzyć, a zaraz później zakasłałem cicho. Jutro gardło będzie mnie strasznie boleć, już teraz to czułem.
- Dam więc zioła Misaki, by się nie zmarnowały. Zaraz wrócę i przygotuję ci ten okład – powiedział i wyszedł z pokoju.
Myślałem, że niedługo wróci, ale mijały minuty i Mikleo nie wracał. Najwidoczniej młoda musiała sprawiać jakieś kłopoty i wcale jej się nie dziwiłem. Jako, że wypiłem już rosół i nie miałem nic do roboty, postanowiłem sam sobie zorganizować te okłady. Nie było w tym nic trudnego, łazienka była tuż obok, wystarczyło tylko do niej dotrzeć, zmoczyć ręcznik i wrócić. Schody jednak zaczęły się od razu, wystarczyło, że wstałem i w tym samym momencie świat zaczął wirować. Wziąłem kilka głębokich wdechów i wspomagając się meblami oraz ścianami powolutku szedłem w kierunku łazienki. Niestety, nie udało mi się, bo w połowie mojej drogi do pokoju wszedł Mikleo.
- Na Boga, Sorey, co ty wyrabiasz? – usłyszałem jego lekko spanikowany głos i w jednej chwili znalazł się przy mnie.
- Nie przychodziłeś, więc postanowiłem sobie sam zrobić okład – wymamrotałem, pozwalając mu na odprowadzenie się z powrotem do łóżka. I tak nie miałem siły na jakiekolwiek sprzeciwianie się, i tak ledwo stoję na nogach. Zrobiłem raptem kilka kroków, a już miałem dosyć i jedyne, czego chciałem, to spać.
- Przecież mówiłem ci, że zaraz wracam – odpowiedział, kładąc mnie do łóżka. – Ledwo się trzymasz na nogach, powinieneś wypoczywać.
- Nie jest ze mną tak źle – wymamrotałem, otulając się szczelnie kocem, ponieważ było mi strasznie zimno.
- Właśnie to widzę. Lepiej by dla ciebie było, gdybyś wypił te zioła – wyjaśnił, brzmiąc na bardzo zrezygnowanego.
- Nie wydaje mi się – bąknąłem, dalej nie chcąc się do nich przekonać. Mikleo jedynie westchnął ciężko i po chwili wrócił do mnie z ręcznikiem namoczonym zimną wodą. Kiedy tylko położył go na moim czole, poczułem niewyobrażalną ulgę. Właśnie tego było mi potrzeba. – Jak się ma Misaki? Wszystko z nią w porządku? – spytałem cicho, chcąc oczywiście wiedzieć, jak się ma nasza mała księżniczka. Co jak co, ale to jej zdrowie było dla mnie najważniejsze, ja dam sobie z tym radę, mam silniejsze ciało od niej, więc jeżeli Miki musi się o kogoś martwić to wolałbym, aby była to właśnie Misaki.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz