środa, 10 sierpnia 2022

Od Soreya CD Mikleo

To było bardzo wredne z jego strony, jak chodzi o ten dzisiejszy poranek. Zachęcił mnie tak pięknie i ładnie, rozbudził i pobudził moją wyobraźnię, ale nic nie mogłem z tym zrobić, bo dzieci mogłyby się w końcu zniecierpliwić i wejść nam do pokoju, by nas pospieszyć. Ale teraz sobie śpią, czego jestem pewien. I są całkiem daleko, więc jeżeli zachowamy się odpowiednio cicho, nic złego się nie stanie. 
- Mam problemy ze wstawaniem, ale nie dlatego, że jestem niewyspany, tylko dlatego, że jestem już stary, to po pierwsze. A po drugie, liczę na dokończenie tego, czego nie skończyłeś rano – odparłem, odkładając książkę na bok. 
- Och? Doprawdy? A dlaczego miałbym to robić? – spytał z tym swoim zadziornym uśmieszkiem na ustach, kładąc swoją drobną dłoń na moim udzie, by po chwili jeździć nią w górę i w dół, strasznie mnie tym samym drażniąc. Mała bestia, doskonale wiedział, co zrobić, by powoli doprowadzać mnie do szaleństwa. 
- No wiesz, w ramach rekompensaty.  Rano rozbudziłeś moją wyobraźnię i musiałem czekać na ciebie cały dzień. Nie masz nawet pojęcia, jakie to dla mnie ciężkie było – odpowiedziałem, przesadnie dramatyzując i chwyciłem jego podbródek. Mogłem dzięki temu gładzić kciukiem jego dolną wargę. Uwielbiałem jego usta, były takie mięciutkie i idealne. Zresztą, on cały jest idealny. I nawet trochę mięciutki. 
- Oj ty mój biedaku. Czyli mówisz, że wyrządziłem ci krzywdę?
- Dokładnie, i to wielką. 
- Skoro w ten sposób stawiasz sprawę, to chyba nie mam wyboru – powiedziawszy to, wyszedł z wody i kompletnie nie przejmując się tym, że jest całkiem przemoczony, usiadł okrakiem na moich kolanach i położywszy swoje dłonie na moich policzkach, wpił się w moje usta. Zadowolony z takiego obrotu zdarzeń, zamruczałem cicho wsuwając swoje dłonie pod jego koszulkę. I właśnie w ten sposób mógł się kończyć każdy mój dzień. Albo chociaż niektóre dni, nie można być w końcu za bardzo zachłannym. 

Po niespełna tygodniu w końcu dotarliśmy do domu. W ciągu ostatnich dwóch dni zauważyliśmy z Mikim, że Misaki zaczęła troszkę pokasływać i być taka troszkę niemrawa, a od dzisiaj rana zaczęła się nam skarżyć na ból gardła. Jak na moje wyglądało na to, że młoda się przeziębiła, co było całkiem prawdopodobne. Za dnia było całkiem ciepło, w nocy z kolei potrafiło być bardzo chłodny, więc taka różnica temperatur na pewno na nią wpłynęła. W końcu Misaki jest też w połowie człowiekiem, no a ludzie w końcu chorują. Podobnie jak anioły, zresztą, tyko one znacznie rzadziej. 
- Odprowadzę konie, a ty zrób małej herbatę – poprosiłem Mikleo, kiedy znaleźliśmy się przed domem. 
- Oczywiście, tylko jeszcze poproś o medyka, by do niej przyszedł i ją obejrzał. Martwię się o nią – odpowiedział, biorąc nasze schorowane maleństwo na ręce. 
- Nie ma o co, przeziębiła się i tyle. Poleży kilka dni w łóżku, wygrzeje się i jej minie. Zwyczajna, ludzka choroba – starałem się go uspokoić, bo nie chciałem, by panikował. Pilnowaliśmy, by mała nie dostała gorączki, bo wtedy i ja zacząłbym się martwić, ale jak na razie to tylko kaszel i bolące gardło. Chociaż, nawet jak teraz będzie miała podwyższoną temperaturę, to też źle nie będzie, jesteśmy już w domu, więc łatwo nad nią zapanujemy i dopilnujemy, by nic złego się naszej małej księżniczce nie stało. 
- Poproś chociaż o jakieś zioła dla niej – Mikleo dalej uparcie trzymał swego. 
- Poproszę. I w drodze powrotnej zrobię małe zakupy, więc jak będziesz widział, że czegoś brakuje, to daj mi znać telepatycznie – odparłem i na pożegnanie pocałowałem go w policzek. 
Już po niecałych dwóch godzinach byłem z powrotem, wraz z zapasem ziół dla młodej, kilkoma produktami, których nie mieliśmy w domu i zaproszenie od królowej na kolację. Jeżeli chodzi o to ostatnie, od razu odpowiedziałem Alishy, że umówię się z nią dopiero, jak Misaki lepiej się poczuje. 
Kiedy już wróciłem, pomogłem Mikleo ze sprzątaniem i kolacją, ponieważ obiad jedliśmy w drodze, a potem poszedłem zobaczyć, jak czuje się nasza córka. Od mojego męża dowiedziałem się, że Misaki po wypiciu herbaty nie ruszała się z łóżka tylko spała. Cóż, to było całkowicie normalne, w końcu była trochę osłabiona i przez następne dni też będzie taka trochę ospała. 
- Hej, księżniczko – odezwałem się cicho, łagodnie wybudzając ją ze snu. Jak dla mnie mogłaby sobie spać, ale musiałem się dowiedzieć, czy chce coś zjeść i później jeszcze jej podać zioła. – I jak się czujesz?
- Zimno mi – wymamrotała, odwracając główkę w moją stronę. Od razu w oczy rzuciły mi się jej zaróżowione policzki. Od razu położyłem dłoń na jej czole, które okazało się być cieplejsze niż zazwyczaj. Chyba wykrakałem za szybko... ale to nic, zioła, które dostałem, też mają działać na gorączkę. 
- Podam ci lekarstwa i poczujesz się lepiej. Chciałabyś wcześniej coś zjeść? – dopytałem, ale ona tylko pokręciła przecząco główką. – Dobrze, więc zaraz do ciebie wrócę. Postaraj się nie zasnąć – dodałem i nim wyszedłem z pokoju, pocałowałem ją w czółko. Jeżeli ma gorączkę, to może być coś poważniejszego niż zwykłe przeziębienie... obym tylko ja się nie zaraził, chociaż znając moje szczęście, pewnie i tak prędzej czy później to złapię. No i jeszcze Miki będzie niepotrzebnie panikował... to będą ciężkie dni dla wszystkich.

<Aniele? c:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz