Martwiłem się i to bardzo o naszą małą córeczkę a co jeśli to będzie coś poważniejszego niż tylko zwykłe przeziębienie? Tak strasznie się boje nie chce, aby coś się jej stało w skutku tego przeziębienia, ja tego nie przeżyję i wtedy już na pewno zwariuje. Ja już wariuje, a jeszcze nic tak naprawdę nie wiem.
- Śpi, nie śpi? Jak się czuje? - Zapytałem trochę zmartwiony, dostrzegając schodzącego do kuchni męża, który wziął zioła, przygotowując naszej córce lek na przeziębienie.
Sorey widząc moją panikę, której ukryć nie potrafiłem, a nawet gdybym potrafił, to nie chciałem, to nasze dziecko więc jakbym martwić się o nie, nie miał?
- Owieczko tylko spokojnie dam jej lekarstwa prześpi to i za kilka dni poczuje się lepiej - Obiecał mi, podchodząc do mnie, by ucałować w czubek głowy. A skoro on tak mówił, to tak musiało być, jako człowiek zdecydowanie lepiej wie, jak radzić sobie z przeziębieniem u dziecka niż ja. Spokojnie wszystko będzie dobrze, nic się jej nie stanie. Starałem się uspokoić, nerwy w niczym mi nie pomogą przynajmniej nie w tej sytuacji.
- Dobrze, masz racje to tylko przeziębienie, nic jej nie będzie - Powtórzyłem, biorąc dwa głęboki wdechy, wpadając na pewien pomysł. - Rosół, zrobię jej rosół, kiedyś ktoś mówił mi, że to zawsze pomaga na przeziębienie - Nie mogą usiedzieć na miejscu, musiałem się czymś zająć, dlatego tak chętnie zabrałem się za przygotowywanie warzyw do zupy.
Mój mąż nie skomentował tego, dając mi wolną rękę i może dobrze dzięki temu nie zwariuje, tylko zajmę czymś myśli, gdy mała będzie spała po lekarstwie, oby nie smakowało ono jak te, które kiedyś podarowała nam Alisha, bo biedne dziecko może tego nie znieść.
Sorey poszedł do małej z lekarstwem, wracając do mnie po kilku minutach.
- Misaki śpi, to tym leku powinna się już lepiej poczuć - Gdy to mówił, odczuwałem niemałą ulgę, może naprawdę za kilka dni poczuje się lepiej i nie będzie miała żadnych skutków ubocznych, które mógłby pogorszyć jej stan zdrowia.
- To dobrze, niech śpi. A gdy się obudzi, spróbujemy dać jej trochę rosołku - Odpowiedziałem troszeczkę już uspokojony jego słowami.
- Pod warunkiem, że będzie chciała w ogóle jeść.
- Musi jeść, musi pić, nie znam się na przeziębieniach i chorobach ludzkości, ale wiem, że jedzenie i picie jest wam potrzebne do tego, by zdrowieć podczas choroby i żyć zdrowo w życiu codziennym - Zabrzmiałem trochę tak, jak bym się zdenerwował, a nie o to mi chodziło, po prostu emocje zadziałały, a ja nad nimi nie zapanowałem odpowiednio wcześnie. - Przepraszam, nie chciałem się unosić - Przeprosiłem, zauważając minę męża, który może nie był zły, a raczej wyglądał na zmartwionego moim zachowaniem, a raczej emocjami, które ze mnie wychodziły.
- Miki troszeczkę za bardzo się tym wszystkim przejmujesz - Od razu do mnie podszedł, całując delikatnie moje czoło.
- A jak przejmować się nie mam, to nasza córka nie po to tyle miesięcy się męczyłem, by teraz się nie przejmować - Odpowiedziałem, zwracając uwagę na zupie, która była już postawiona na ogniu, teraz tylko z dwie godziny maksymalnie trzy i mała będzie mogła zjeść mam nadzieje pyszny rosołek.
- Ja cię rozumiem, rozumiem doskonale, ale musisz się uspokoić, takim zachowaniem jej nie pomożesz, a zaszkodzisz tylko swojemu zdrowiu - Tym razem chwycił moją dłoń, uśmiechając się do mnie.
Nie mówiąc nic, w odpowiedzi przytuliłem się mocno do mojego męża, martwiąc się tak, jakby coś mi samemu się działo, a przecież działo się mojemu dziecku, które bardzo kochałem i o które bardzo się martwiłem, nie chce, aby coś się jej stało ani nikomu z moich domowników zdecydowanie sam wolałbym wszystko wsiąść na siebie, by moich bliskich to nie dotkało.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz