Patrzyłem na męża, cicho wzdychając, jego imiona były wymyślone na szybko, czułem to i przyznam, trochę mnie to zirytowało, ale spokojnie nie będę się z nim kłócić, nie tym razem ostatnio chyba za bardzo się na nim wyżywam, krzycząc na niego za każdy nawet najmniejszy błąd, hormony szaleją, a ja naprawdę nic nie potrafię z tym zrobić to silniejsze ode mnie. Oby tylko nie zwariował, bo jeszcze zostawi mnie, chociaż nie tego by nie uczynił a może? Sam już nie wiem.
- W porządku, jeszcze nad tym pomyślimy - Wyznałem, łagodnie przy tym się uśmiechając.
- A ty? Masz jakieś pomysły odnośnie co do imion dla dziecka? - Zadając to pytanie, odłożył na bok książkę, którą przed chwilą mi czytał.
- Cóż, więc gdyby to był chłopiec, myślałem nad Makoto, co w przetłumaczeniu oznacza szczery lub Ren w tłumaczeniu lotos. A jeśli byłaby to następna córka, może Airi co oznacza jaśmin lub Ai, czyli miłość - Podałem swoje propozycję imion, naturalnie mogą się one jeszcze zmienić jednakże to już czas na przygotowywanie się do przyjścia na świat naszego dziecka, jakby nie było to już piąty miesiąc jeszcze cztery lub nawet trzy, gdyby urodziło się wcześniej. Już nie mogę się doczekać przyjścia na świat naszego maleństwa.
- Wydaje mi się, że twoje pomysły na imiona są znacznie lepsze od tych moich - Wyznał, uśmiechając się do mnie ciepło, całując po chwili w usta.
- Oczywiście - Westchnąłem ciężko, kładąc dłonie na brzuchu, głaszcząc go po nim delikatnie, czując jak kopie. - Kopie - Gdy to powiedziałem mój mąż, położył dłoń na moim brzuchu, starając się wyczuć ruch naszego maleństwa.
- Czuje - Dumny odezwał się, przykładając głowę do brzucha, nasłuchując duchu maleństwa, które zaczęło się straszni wiercić, najwidoczniej wybudziło się ze snu i ma zamiar skopać wszystkie możliwe organy swojej mamy. Miło mi od razu czuje, że żyje, gdy dziecko z całej siły kopnie mnie w pęcherz jak dobrze, że jeszcze nie zdarzyło mi się przypadkiem posikać z bólu, bo to również może się wydarzyć. - Nasz mały skarb - Wyszeptał, całując mój brzuch. - Moja piękna owieczka i maleństwo mają na coś ochotę? - Dodał, nagle zmieniając całkowicie temat, a to i może dobrze, bo w sumie zgłodniałem i coś bym zjadł.
- Mam ochotę na.. Hym, ogórki i czekoladę albo nie kiełbasę z dżemem - Gdy to mówiłem, widziałem lekkie skrzywienie męża, no tak jem coś dla niego obrzydliwego, może lepiej, gdyby pracował i nie widział tego wszystkiego.
Po jego minie wstałem sam z kanapy, co najłatwiejsza nie było, ale gdy już mi się to udało, sam poszedłem do kuchni, coś sobie przygotowując.
- Miki, idź się połóż, ja ci coś przygotuje - Gdy się do mnie odzywał, podszedł bliżej, chcąc zaprowadzić mnie do salonu.
- Zostaw mnie, nie jestem chory, sam sobie przygotuje - Burknąłem, robiąc kiełbasę z dżemem, na którą miałem strasznie ochotę.
- Miki - Szepnął, głaszcząc mnie delikatnie po plecach, uspokajając moje humorki, które ostatni były różne, jeszcze tylko cztery miesiące i połóg po tym znów będzie miał spokój od moich niekontrolowanych humorków.
- Przepraszam, nie panuje nad emocjami, twoje spojrzenie powoduje, że czuje się źle, a do tego jestem duży i coraz bardziej boje się, że będę wyglądał jak szafa, a wtedy będziesz się mnie wstydził i mnie zostawisz - Wyznałem, nie mając już ochoty na jedzenie tej nieszczęsnej kiełbasy z dżemem, mając ochotę płakać, sam nie wiem, dlaczego po prostu hormony szaleją a ja płacze bez powodu, złoszczę się bez powodu, jestem po prostu beznadziejny i świadom swojej beznadziejności.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz