No dobrze, może faktycznie przesadzałem, ale czy to moja wina? Podczas ciąży wiele rzeczy może się wydarzyć, i to niekoniecznie przyjemnych, dlatego to ważne, bym cały czas monitorował jego stan. Byłem odpowiedzialny za mojego męża oraz kruszynkę, która znajdowała się w nim. Chociaż, sądząc po rozmiarze jego brzucha, to już nie była kruszynka, a kruszyna. Misaki na pewno nie była taka duża, nawet teraz jest raczej drobniutka i nie wydaje mi się, aby wyrosła na wysoką dziewczynę.
- Jakiekolwiek imię wybierzesz będzie dobre – odpowiedziałem, całując go w policzek. Jeżeli chodziło o mnie, to najlepiej będzie, jak od imion trzymać się będę z daleka. Ufam mężowi we wszystkim, więc jak na moje i on powinien wybrać imię.
- Jakieś odczucia? Podoba ci się, nie podoba...? – pytał, bardzo chcąc poznać moje odczucia.
- Jest piękne. Skarbie, gdyby któraś z propozycji mi się wyjątkowo nie podobała, dałbym ci znać. A teraz chodź, usiądź albo się połóż, mówiłeś, że bolą cię plecy – odparłem, chwytając go w pasie i powoli prowadząc do kanapy. Tak, tak, to normalne, że bolą go plecy, ma wielki brzuch i małe ciałko, ale po co się męczyć, skoro można się położyć? Ja się wszystkim zajmę, a on niech odpoczywa do przybycia Lailah, a nawet i jeszcze dłużej.
- A jakbyś miał wybierać jakąś propozycję, o której rozmawialiśmy, to którą byś wybrał? – dopytywał dalej, jednocześnie pozwalając mi się prowadzić. Dobrze, że nie robi mi wielkich scen, bywały dni, w których to w przeciągu pięciu minut potrafiliśmy się pokłócić i pogodzić przynajmniej dwa razy. Ostatnio zauważyłem, że te kłótnie zdarzają się nam już mniej razy, tak jakby Miki się trochę powstrzymywał, i jeżeli faktycznie to robi, to byłem mu strasznie wdzięczny. Te kłótnie mnie męczyły, nawet nie miałem pojęcia, za co dostawałem ochrzan.
- Myślę, że to pozostawię tobie. Jakiekolwiek imię wybierzesz wiedz, że każde jest piękne. Na coś masz ochotę? – dopytałem, chcąc się dowiedzieć, czy aby na pewno ma wszystko, czego tylko jego duszyczka zapragnie.
- Trochę spokoju i samodzielności – odpowiedział, co przyznam, lekko mnie zabolało. Naprawdę przesadzam? Jedyne, czego pragnę, to jego komfortu. Wiem, że ma trudno, dlatego staram się mu jak najbardziej pomóc i odciążyć.
Mimo tego uśmiechnąłem się do niego szeroko nie chcąc, by Miki po mnie poznał, że coś mnie ugodziło. Po pierwsze, nie jest sobą, a po drugie gdyby zobaczył, że źle się przez niego czuję, na pewno by później czuł się źle, a tego dla niego nie chciałem. Jeżeli twierdzi, że potrzebuje spokoju, to ja dam mu spokój. Zajmę się dziećmi, które ostatnio były tak trochę skazane na siebie. Nie narzekały jednak na to, ponieważ doskonale rozumiały, że mamusia potrzebuje większej uwagi niż one. Mamy naprawdę kochane dzieci... a pamiętam, jak Yuki był mały, to był strasznie, cóż, rozwydrzony. Dobrze, że już to minęło.
Podczas, kiedy przygotowywałem obiad według przepisu mojego męża, przyszła do nas Lailah. Od razu zabrała Mikleo do sypialni, by tam mu wykonać te badania, a ja, pomimo że bardzo chciałem mu towarzyszyć, musiałem dokończyć gotować. Lekko się stresowałem, w końcu coś mogłoby być nie tak przez chociażby moją złą opiekę nad nim, no ale na werdykt musiałem trochę poczekać. W końcu jednak mój mąż i Lailah wrócili, a ja od razu mogłem zasypać ich pytaniami.
- I jak? Wszystko w porządku? Żadnych powikłań i zagrożeń? – pytałem, trochę zniecierpliwiony i może tak tyćkę, ale tak naprawdę ociupinkę zmartwiony. Może faktycznie przesadzałem, ale to była moja rodzina, a o nią zawsze będę się martwił.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz