Podejrzewałem, że prędzej czy później Miki będzie przeżywał małe załamanie odnośnie swojej wagi, ale nawet pomimo tego miałem cichutką nadzieję, że Miki nie podda się temu wrażeniu... teraz będę musiał go przekonać, że wcale tak nie jest i że nigdy go nie zostawię. A jak Miki w tym stanie się na coś uprze, może być ciężko. Oby tylko nie wbił sobie czegoś dziwnego do głowy i nagle nie stwierdzi, że lepiej mi będzie bez niego i zdecyduje się odejść. Tyle dobrego, że jak jest w ciąży, pełnia na niego nie działa, bo wtedy już absolutnie nie dałbym sobie z nim rady i pochorowałbym się ze zmartwienia, jakby mi tak znikał na całe noce w takim stanie.
Podszedłem do niego i chwyciłem jego dłoń, uśmiechając się do niego łagodnie. Teraz musiałem być bardzo ostrożny, by nie powiedzieć mu czegoś, co mógłby zrozumieć dwojako, bo inaczej dopiero miałbym problem.
- Owieczko, jesteś najpiękniejszą istotką na całym świecie i byłbym wielkim idiotą, gdybym cię zostawił, a z tego, co się orientuję, jestem tylko idiotą – powiedziałem lekko żartobliwie, szczerząc się do niego głupkowato. – I wcale nie jesteś gruby. Masz duży brzuch, owszem, ale tylko dlatego, że nosisz w sobie nasze kolejne maleństwo. Reszta twojego ciała jest tak samo szczuplutka i piękna jak zawsze – odpowiedziałem i po tym ucałowałem wierzch jego dłoni.
- Ale będzie ze mną coraz gorzej i z dnia na dzień będę coraz grubszy – odpowiedział, chyba nie za bardzo przekonany i już bliski łez.
- Nie będziesz grubszy, tylko będziesz miał większy brzuch, bo dziecko także rośnie. A jeśli twoje ciało dalej nie będzie ci się podobać, zawsze możesz coś z tym zrobić po donoszeniu ciąży, jest wiele ćwiczeń na poprawienie sylwetki. Jednak ja cię zapewniam, że kocham każdy centymetr twojego ciała, teraz i w przyszłości – tym razem przytuliłem go, gładząc jego włosy. Muszę przyznać przed sobą samym, że te jego humorki bywają bardzo męczące. Muszę uważać na wszystko, co robię, że momentami mam wrażenie, że dostanie mi się za to, że za głośno oddycham... przez takie coś jego przedziwne kombinacje smakowe to dla mnie najmniejsze zmartwienie.
- Tego nie możesz być pewien – a on nadal swoje... kocham go całym swoim sercem, ale to już powoli staje się męczące. Wytrzymałem już pięć miesięcy, więc jeszcze cztery też dam radę, czego się w końcu nie robi dla miłości swojego życia.
- Mogę być pewien. Jesteś aniołem, więc zawsze będziesz słodziutki i piękny. To ja się będę strasznie zmieniał i nie będę mógł nic z tym zrobić – wyjaśniłem, całując go w czubek głowy. – Przygotować ci tę kiełbasę z dżemem czy może nasza kruszynka nabrała ochoty na inną, dziwną kombinację? – dopytałem, przypominając sobie, że przecież mój aniołek miał na coś ochotę, a skończyło się na tym, że musiałem go zapewniać, że kocham go nad życie.
- Nie jestem już głodny – przyznał, cichutko pociągając nosem. Czy on właśnie płakał? Ale dlaczego? Co ja mu zrobiłem? Powiedziałem coś nie tak? A może to po prostu hormony i nie powinienem się tym przejmować? Czy jest jakaś książka, która daje wskazówki, jak zająć się poprawnie kobietą w ciąży? – Właściwie, to jestem zmęczony. Ale może też bym się czegoś napił...? Czegoś słodkiego.
- Dobrze, słońce, odprowadzę cię do łóżka. Wolisz położyć się w sypialni czy tutaj na kanapie? I czego byś się napił? Herbaty, mleka z miodem, kakao, może jakiś sok? – spytałem, chcąc mu jak najlepiej usłużyć. Im będzie bardziej zadowolony, tym ja będę miał więcej spokoju i wszyscy będą szczęśliwi, a o to mi najbardziej chodzi.
<Mikleo? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz