sobota, 13 sierpnia 2022

Od Soreya CD Mikleo

Nie za bardzo byłem głodny, a tak bardziej dokładniej, nie miałem siły, aby jeść. Najchętniej to bym poszedł spać, ale zapchany nos mi to całkowicie uniemożliwiał. Oddychając przez usta ciężko było mi zasnąć, ponieważ zaraz czułem straszną suchość w gardle. Tylko dlaczego katar? Misaki przez nic takiego nie przechodziła, a jeżeli dobrze kojarzę, to te zioła nie wpływają jakkolwiek na katar. A może jednak wpływają? Sam już nie wiem, wszystko mi się miesza, potrzebuję snu i czystego nosa. 
- Nie mam ochoty – powiedziałem cicho, mocniej opatulając się kocem. 
- Skoro nie chcesz wypić ziół, to chociaż jedz, musisz mieć siłę, aby wrócić do zdrowia – odparł Mikleo, podchodząc do mnie i siadając na materacu obok mnie. 
- Ale ja nie chcę – bąknąłem, pusząc poliki. Aktualnie jedzenie było ostatnią rzeczą, na co miałem ochotę. 
- Nie każę ci jeść jakoś specjalnie dużo. Pomogę ci zjeść – Mikleo nie przejął się za bardzo moimi słowami i wziął do rąk talerzyk z jedzeniem, by spełnić swoją obietnicę. 
Jeszcze troszkę marudziłem, troszkę się kręciłem i cały czas uparcie powtarzałem, że nie mam ochoty. Mikleo przy tym strasznie się napocił, powtarzał mi, że zachowuje się jak dziecko i powinienem się ogarnąć. Bardzo długo nam to zajęło, ale w końcu zjadłem tę nieszczęsną porcję. Nie wiem, kto był bardziej zmęczony, ja czy Mikleo, ale wiedziałem jedno, już nic więcej dzisiaj nie zjem. Ani tym bardziej nie wypiję tych ohydnych ziół. I gdyby nie ten głupi katar, pewnie w tym momencie poszedłbym spać. 
- Widzisz, nie było tak źle – powiedział zadowolony Miki, wzdychając z ulgą. – Chcesz czegoś jeszcze?
- Poproszę coś do picia – przyznałem, cicho kaszląc. 
- Czyżbyś chciał zioła? – spytał z nadzieją, a ja nie parsknąłem śmiechem tylko dlatego, że nie miałem na to siły. Przeżyję, nie potrzebuję tych ziół i nigdy ich nie wezmę. 
- Nie, tylko herbatę – poprawiłem go, przymykając oczy. Jeszcze tylko tak kilka dni i mi przejdzie... to wcale nie tak dużo. 
- Może zioła sprawią, że katar ci ustąpi – zasugerował Mikleo, dalej próbując mnie przekonać do tego obrzydliwego napoju. 
- Może. Nie ma tej pewności, więc nie zaryzykuję – bąknąłem, sięgając po chusteczkę, by wysmarkać nos. 
- Sorey, niczym nie ryzykujesz, a wręcz przeciwnie, na pewno będziesz czuł się lepiej. Naprawdę nie rozumiem, czemu nie chcesz ich wypić. Gdybyś pił je regularnie od wczoraj, już dzisiaj byłbyś niemalże zdrowy – Mikleo westchnął cicho i pogłaskał mnie po policzku. – I na pewno nie miałbyś gorączki. 
- Tyle, że ja nie mam gorączki – wymamrotałem, nie czując się aż tak źle. Bardziej niż gorączka doskwierał mi ten głupi katar, który wszystko psuł. Bez niego byłoby mi znacznie prościej i tak bym nie narzekał na życie i na to, jak się czuję. – Mam katar i to wszystko przez to. 
- Katar raczej nie powoduje gorącego czoła. Zaraz do ciebie wrócę z herbatą i przygotuję ci zimny okład – odparł zrezygnowany, wychodząc z pokoju. 
Reszta dnia minęła mi nie za dobrze. Co prawda, trochę się przespałem, bo po gorącej herbacie trochę odetkał mi się nos i natychmiast to wykorzystałem. Mikleo do mnie nie zaglądał aż do wieczora, ale nie miałem do niego o to pretensji. Miał dużo na głowie, i dzieci, i dom, i zwierzaki... jak dla mnie w ogóle nie musiał się mną zajmować. Wystarczyłoby mi, gdyby tylko raz na jakieś trzy, cztery godziny przynosił mi herbatę. Powolutku dałbym sobie radę, a Miki ten czas, jaki poświęca na opiekę nade mną, mógłby przeznaczyć na coś innego. 
Kiedy już przebudziłem się z drzemki, postanowiłem skorzystać z łazienki. Niby prosta rzecz, daleko do łazienki nie miałem, musiałem przejść tylko kilka kroków, a mimo tego strasznie się zmęczyłem. To było okropne uczucie... nie zrobiłem praktycznie nic, a już miałem dosyć. Usiadłem ciężko na łóżku i w tym samym momencie do pokoju wszedł mój mąż, najpewniej zobaczyć, jak się czuję. Czy to tylko moje wrażenie, czy on też wyglądał jakoś tak nie za dobrze...? Pewnie to przez tą nieprzespaną noc, podczas której się mną zajmował. Dzisiaj muszę spać gdzieś indziej, by Miki mógł wypocząć. 
- I jak się czujesz? – spytał, siadając przy mnie i tradycyjnie kładąc dłoń na moim czole. 
- Mam ochotę cię przytulić – przyznałem, patrząc na niego, jakbym pierwszy raz go widział. Dopiero teraz dotarło do mnie, że trochę się stęskniłem za nim i jego dotykiem. – Ale wiem, że nie powinienem – dodałem, cicho wzdychając. Miki miał małego bzika na punkcie czystości, a ja w tym momencie raczej najczystszy nie jestem. Ogarnąłem się w łazience na tyle, na ile mogłem i miałem siłę, ale to przecież nie była kąpiel w balii, a ja chciałbym, aby Miki czuł się jak najbardziej komfortowo. Jak już wyzdrowieję, porządnie wywietrzę pokój i wypiorę pościel. I przyniosę Mikleo kwiaty, ponieważ na nie zdecydowanie zasługuje. 

<Owieczko? c:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz