Pokiwałem głową na jego słowa, chociaż nie miałem zamiaru spełniać jego prośby. Jeżeli jego organizm stwierdzi, że jest wypoczęty, no to sam się obudzi. Teraz musi dużo wypoczywać i jeść, a ja jestem tutaj od tego, by go pilnować. Dzięki pieniądzom od króla do pracy iść nie muszę, więc mogę całkowicie poświęcić się obowiązkom domowym i opiece nad moim kochanym mężem i maleństwem, które nosi pod sercem. Podczas jego ostatniej ciąży musiałem pracować, przez co nie mogłem mu pomagać i poświęcać jakoś dużo czasu, ale teraz to się zmieni. Mój aniołek nic nie będzie musiał robić, tylko leżeć, wypoczywać i się relaksować.
Też chciałem położyć się na moment, ale moja księżniczka miała zupełnie inne plany. Nie chcąc, by moje słońce się obudziło, wstałem z łóżka i podążyłem za młodą do kuchni, gdzie zaraz dołączył do nas Yuki. Zaczynając im przygotowywać śniadanie powiedziałem, że teraz mama potrzebuje bardzo dużo spokoju, bo nosi w sobie dzidziusia. Mikleo na pewno nie byłby zadowolony, gdyby usłyszał, co takiego mówię dzieciom, ale dzięki temu jeżeli będą miały jakiś problem i czegoś będą chciały, przyjdą do mnie, a Miki będzie miał spokój.
Minęły dwie godziny, podczas których zarówno ja, jak i dzieci zdążyliśmy zjeść śniadanie, a ja jeszcze dodatkowo pozmywałem po jedzeniu. Martwiłem się o Mikleo, który nadal nie wstawał. Chyba będę musiał go obudzić... tak, wcześniej sobie mówiłem, że nie będę go budzić, by sam się obudził, ale chciałem, aby zjadł śniadanie. Nie wiemy dokładnie, kiedy zaszedł w ciążę, dlatego moim zdaniem jak najszybciej powinien zjeść, by nakarmić naszą małą kruszynkę. Poprosiłem dzieci, by zajęły się na moment sobą, a ja zrobiłem kanapki oraz herbatę, które zaraz zaniosłem na górę. Miki zje, wypije i pójdzie spać dalej, a ja zajmę się domem.
- Hej, Owieczko – odezwałem się łagodnie, podchodząc do łóżka i stawiając tackę na stoliku. – Jak się czujesz?
- Dobrze... ale chyba nie obudziłeś mnie po godzinie – od razu w jego głosie usłyszałem wyrzut.
- Trochę się zapomniałem, fakt, ale i tak nie potrzebnie bym cię budził. Zresztą, to nie jest teraz ważne, proszę, przygotowałem ci kanapki, nie mówiłeś, co chcesz na śniadanie, więc zrobiłem coś tak prostego. O, i możesz mi dać znać, co chcesz na obiad, niedługo się będę za niego zabierał – od razu zalałem go potokiem słów, przez cały ten czas mając uśmiech na ustach. Byłem przeszczęśliwy i nawet nie zamierzałem tego ukrywać. Jeszcze kiedyś nie sądziłem, że będę miał dzieci, bo przecież przez moją orientację nie było to możliwe, a teraz proszę, trzecie w drodze i cieszę się z tego niezmiernie. Jeszcze troszkę i trzeba będzie zacząć szykować kołyski, ubranka, pluszaki... Już się nie mogę doczekać, jak maleństwo przyjdzie na świat. Tak, wiem, jeszcze dziewięć miesięcy do tego, i jeszcze będę musiał być przy porodzie, za czym niezbyt przepadałem, ale i tak doczekać się nie mogłem.
- To bardzo miło z twojej strony, Sorey, ale wiesz, że nie jestem umierający, by wszystko za mnie robić? – spytał, nie do końca zadowolony z mojego podejścia.
- Ale jesteś przy nadziei, to nawet jeszcze bardziej wskazane jest, byś wypoczywał – odpowiedziałem, całując go czółko. – Więc tak, jakbyś miał na coś ochotę albo coś cię bolało, to daj mi natychmiast znać. Zrobię dla ciebie wszystko i spełnię każdą zachciankę, nieważne, jaka by ona nie była.
- Więc jeżeli moją zachcianką jest robienie podstawowych prac domowych... – zaczął, a jego usta wygięły się w cwanym uśmieszku.
- Są wyjątki, oczywiście, i prace domowe się do nich zaliczają. To samo tyczy się ogródka i niektórych zabaw z dziećmi. Teraz będę cały czas przy tobie, więc o nic nie musisz się martwić – odpowiedziałem, cały czas się uśmiechając. Podczas ostatniej ciąży nie byłem dla niego wystarczającym wsparciem, dlatego teraz mam szansę, aby się poprawić i mu to wynagrodzić.
<Mikleo? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz