Faktycznie, kąpiel przed snem nie była takim złym pomysłem, zwłaszcza, że później nie będzie takiej możliwości. Kiwnąłem głową, tym samym dając Mikleo znak, że się z nim zgadzam, po czym chwyciłem jego dłoń i pociągnąłem go do łazienki. Co jak co, ale nie wyobrażałem sobie kąpieli bez Mikleo, to po pierwsze, a po drugie on też się musi umyć. W jeziorze trochę się wymoczył, owszem, ale nie wykąpał.
- Rozbieraj się powoli, a ja przygotuję balię – poleciłem mu, zabierając się za przygotowywanie nam wspaniałej kąpieli.
- To ty miałeś się kąpać – odparł, ale pomimo tego zaczął już odpinać guziki swojej koszuli.
- Bez ciebie byłoby mi smutno – wyjaśniłem, uśmiechając się głupkowato pod nosem.
Już po chwili kąpiel była gotowa, dlatego oboje weszliśmy do balii i skorzystaliśmy z ostatnich wolnych chwil. Po przyjemnej kąpieli, która trwała około trzydziestu minut, a kiedy już wyszliśmy upewniliśmy się, że wszystko jest spakowane, poszliśmy spać, wtulając się w swoje ciała.
Następnego poranka to Mikleo obudził się pierwszy i musiał mnie budzić, ponieważ ja jeszcze z chęcią bym sobie pospał. Faktycznie, mówiłem mu wczoraj, że najlepiej będzie, jak wyruszymy wcześnie rano, ale nie podejrzewałem, że wstanie aż tak wcześnie. Przecież dopiero co wstało słońce, jeszcze szarawo na zewnątrz było...
- Sorey, wstawaj – usłyszałem chyba po raz trzeci albo nawet i czwarty zniecierpliwiony głos mojego męża.
- Mhm, jeszcze tylko pięć minut – wymamrotałem, wtulając twarz w poduszkę. Tu było tak przyjemnie, miękko, ciepło... dzieciom nic się nie stanie, jeżeli poleżę jeszcze w łóżku te kilka minut. Albo kilkanaście...
- To mówiłeś już dziesięć minut temu. Już, wstawaj – pospieszył mnie, ściągając ze mnie kołdrę. Naprawdę to mówiłem? Nie pamiętałem tego. – Sorey, obiecałeś mi coś!
- No już, już – powoli wstałem z łóżka, przecierając twarz dłonią.
Trochę na wpół martwy poszedłem do łazienki, by tam się ogarnąć najszybciej, jak tylko potrafiłem. Po tym, jak zimną wodą umyłem twarz, było ze mną trochę lepiej, ale nadal najchętniej wróciłbym do łóżka. Następnym razem sam ustalę godzinę i nie będzie to godzina czwarta, ale chociażby siódma. Mikleo był bardzo zniecierpliwiony i chciał jak najszybciej zobaczyć dzieci. Ja także bardzo tego chciałem, ale także wolałem najpierw się wyspać. Podczas podróży musiałem być w końcu czujny i wypoczęty, by nic nas nie zaatakowało i bym nie spadł z konia.
- Zjesz teraz czy już w drodze? – spytał mnie Mikleo, kiedy wyszedłem z łazienki.
- Później, nie jestem za bardzo głodny – przyznałem, chwytając za torbę. Mikleo już wszystkim się zajął i pokój był w stanie nienagannym. – Idziemy?
- Oczywiście – odpowiedział szybko, podnosząc się energicznie z łóżka i kierując się w stronę drzwi. Pokręciłem głową z niedowierzaniem i poszedłem za nim, zarzucając torbę nad ramię.
Z powodu wczesnej godziny w zamku było bardzo cicho, a jedyne osoby, które mijaliśmy, to strażnicy, którzy także wyglądali na lekko śpiących. Trochę szkoda, że nie pożegnamy się z Alishą... Mikleo za bardzo się momentami spieszył, jak chociażby teraz. Nic by się nie stało, jeżeli wyruszylibyśmy te dwie lub trzy godziny później... od razu skierowaliśmy się do stajni gdzie, jak się na szczęście okazało, zarządca stajni już był na nogach. Powiedziałem mu, w jakiej sprawie przyszliśmy, na co pokiwał głową i powiedział, że musimy mu pomóc osiodłać konie, bo chłopiec stajenny jeszcze śpi. Nie mając żadnego wyjścia ani nic przeciwko temu, od razu się za to zabraliśmy. Królowa zarezerwowała dla nas dwie klacze, czarną jak smoła oraz białą niczym śnieg. Oczywiście Mikleo wybrał tę jaśniejszą, która według mnie pasowała do niego idealnie, a mnie przypadła ta kara.
- Następnym razem wyruszamy o jakiejś późniejszej godzinie – odparłem, kiedy wyjechaliśmy z miasta i przeciągnąłem się leniwie. Ale są pewne plusy niewyspania, spanie na ziemi nie będzie mi bardzo przeszkadzać i dzisiaj usnę bardzo szybko. Nie wiem, jak moje ciało będzie czuć się następnego dnia, ale tym aktualnie przejmuje się najmniej.
<Mikleo? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz