Nie byłem za bardzo przekonany do tej jego przemiany. Znaczy, owszem, tęskniłem strasznie za jego starym ciałem, które z bardzo oczywistych przyczyn podniecało mnie najbardziej, ale bałem się o zdrowie mojego męża. W końcu zaraz znowu będzie musiał się przemieniać, bo Merlin będzie chciał jeść... nie znam się bardzo na tych wszystkich anielskich przypadłościach i ograniczeniach, ale takie ciągłe zmiany ciała na pewno nie są zdrowe, a właśnie o jego zdrowie jest dla mnie najważniejsze. Ja mogę poczekać, dopóki Merlin nie podrośnie na tyle, aby jeść normalny pokarm. Niby Miki mi mówił, że nic złego się nie stanie, ale już nauczyłem się, że w niektórych sytuacjach potrafi troszkę naginać prawdę, bym tylko się o niego nie martwił.
- Na pewno to dobry pomysł? Nie chciałbym, abyś przez takie ciągłe przemiany czuł się źle – powiedziałem, kiedy Mikleo się ode mnie odsunął.
- Cóż, już się przemieniłem, więc jeżeli teraz znowu wrócę do kobiecego ciała, wtedy mogę się źle się czuć. Muszę odczekać minimum te trzy, cztery godziny, czyli akurat wtedy mniej więcej Merlin obudzi – odparł, dalej bardzo spragniony mojej bliskości.
- No chyba, że wcześniej obudzi się dzięki nam – dalej jakoś tak nie byłem do końca przekonany. Po tak długim czasie jak już w końcu dojdzie do zbliżenia, mogę mieć lekkie problemy z hamowaniem się.
- Będziemy cicho, Sorey. Stęskniłem się za tobą – wymruczałem, zbliżając się do mnie i wsuwając swoje dłonie pod moją koszulkę.
Mikleo był bardzo, ale to bardzo przekonujący. Jego opuszki palców na moim ciele, wargi przy moim uchu, ton głosu... to wszystko działało na mnie bardzo pobudzająco. Chwyciłem go za uda, niewiele niżej jego pośladków i posadziłem go na wolnym blacie, wpijając się w jego usta. Miki doskonale wiedział, jak mnie podejść i to mnie trochę niepokoiło. Merlin spał, a Mikleo potrafił być całkiem głośny, zwłaszcza kiedy był także spragniony pieszczot tak samo, jak ja. Chociaż, znając jego apetyt może być znacznie bardziej spragniony ode mnie...
- Igrasz z ogniem, Owieczko – wyszeptałem, kiedy ostatkiem swoich sił odsunąłem się od niego, nieco się hamując.
- Ponieważ mam wielką na niego ochotę. Tak chcę ci tylko przypomnieć, że wiele czasu nie mamy, więc radzę ci się pośpieszyć – zaczepnie podgryzł moją dolną wargę, uśmiechając się zadziornie. Co za mały diabeł, absolutnie mi nie pomaga, a wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej mnie kusi. Płynnym ruchem zasunąłem zasłonki, nim zająłem się jego już lekko zniecierpliwionym ciałem. Nie chciałem, byśmy znowu byli obiektem plotek, a już wydawało mi się, że widziałem w sąsiednim ogrodzie chyba największą plotkarę z sąsiedztwa. Mimo wszystko mam nadzieję, że nic nie widziała i że nie będzie gadała kolejnych głupot, nie chciałbym, aby Miki albo dzieci musieli później takich rzeczy słuchać, to na pewno nie byłoby dla nich przyjemne.
Merlin obudził się nieco szybciej niż te cztery godziny, jakie przepowiadał Mikleo, ale to wszystko to była tak jakby jego wina. Tak jak podejrzewałem, było mu bardzo trudno się powstrzymać od wydawania tych głośniejszych dźwięków. Jak na moje preferencje to jeszcze było mi za mało, i Mikleo chyba też, zwłaszcza, ale teraz nic nie mogliśmy z tym zrobić. Miałem tylko nadzieję, że Mikleo nic nie będzie z powodu powrócenia do kobiecej formy po tak krótkiej przerwie... Jak już się szybko się ogarnąłem poszedłem na górę do naszej sypialni, gdzie Mikleo już zdążył się przemienić i zająć naszym synkiem.
- Jak się czujesz? – zapytałem od razu, przyglądając mu się z uwagą i zmartwieniem. Pytanie to dotyczyło zarówno jego powrotu do kobiecego ciała oraz tego, jak czuje się po naszym stosunku. Znowu go oczywiście nie oszczędzałem, zostawiając na jego szyi trochę malinek, a na już zakrytych przez ubrania miejscach siniaki oraz, czego strasznie się wstydziłem, ślady po ugryzieniach. Nie ugryzłem go do krwi, ale też nie było to jakoś bardzo lekko. Rany, co we mnie wstąpiło, by go gryźć? Co jest ze mną nie tak? Mam nadzieję, że Mikleo nic poważnego nie zrobiłem, wiedziałem, że to nie jest taki dobry pomysł...
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz