Pełen energii nie potrafiłem usiedzieć na miejscu, chciałem zrobić tak wiele rzeczy, jednocześnie wiedząc, że nie mogę pozwolić sobie na szaleństwo, w końcu musieliśmy odebrać dzieci z Azylu, a jak na razie najlepiej nam to nie idzie z powodu upałów, który doskwierają każdemu z nas.
- Jak to co? Idę nie mogę usiedzieć na miejscu - Wyznałem, odwracając głowę w stronę męża, nie mogąc iść ani wolniej, ani zachować spokoju to nie było takie, gdy całe ciało aż pragnęło wykorzystania swojego zapasu energii, już zaczyna współczuć mężowi, biedny będzie musiał mnie dziś znosić, na jego szczęście jutro będę spokojny i na pewno nic mi głupiego do głowy nie wpadnie może poza spaniem w siodle, ale to też nie wydaje mi się być za bardzo głupie, no może trochę niebezpieczne w końcu to koń może ruszyć do biegu a ja z powodu zmęczenia nie będę w stanie dostatecznie wcześnie zareagować i spadnę, a to akurat może być niebezpieczne.
- Nie możesz iść wolniej? Trochę może spokojniej? - A to pytanie wywołało we mnie rozbawienie w końcu, gdybym mógł być spokojniejszy, to bym był tak? No tak, ale nie mogę, bo nie panuje nad tym mam mnóstwo energii w sobie i nie mam nawet pojęcia jak nad nią zapanować. Pełnia wywołuje szaleństwo u aniołów wody, już zaczynam martwić się o to, jak reagować na pełnie będzie nasza córka, jeśli tak jak ja mój mąż dopiero dostanie w kość.
- Gdybym mógł, na pewno bym szedł wolniej, ale nie mogę, to jest silniejsze ode mnie. Wiesz, że podczas pełni ciężko mi panować nad sobą - Wyznałem, nagle zatrzymując się w miejscu, patrząc przed siebie. A gdzie my tak właściwie pędzimy? Idę przed siebie i nie wiem po co, to znaczy wiem, tylko nie pamiętam, a może pamiętam. Rany ta pełnia nie pozwala mi trzeźwo myśleć, przecież nie zapominałem gdzie i po co idę więc... Więc gdzie i po co? Chyba jednak zapomniałem, chociaż przed chwilą doskonale pamiętałem. Spokojnie pomyślmy, co ja miałem zrobić i po co iść?
- Miki wszystko w porządku? - Słysząc głos męża, energicznie pokiwałem twierdząco głową, ruszając w dalszą szybką wędrówkę, w której nadal nie pamiętałem celu, idąc przed siebie, tak jak podpowiadał mi instynkt.
- Zatrzymajmy się tutaj, jest coraz cieplej i konie mają już dość - Sorey zatrzymał mnie swoimi sowami, gdyby nie one wciąż pędziłbym przed siebie, nie zwracając na nic uwagi, ten dzień mógłby się szybciej kończyć a pomyśleć, że to dopiero początek.
- Jeśli musimy - Odezwałem się energicznie zdejmując siodło z grzbietu swojego konia, doprowadzając go do wodopoju, bez większego zastanowienia samemu do niego wchodząc. Ach woda coś, co potrafi ostudzić mój zapach i nadmierną energię na starość mojego męża będę musiał przebywać jak najdalej jego osoby najlepiej w jeziorze lub innej wodzie, by nie wykończyć jego wtedy i tak już słabego ciała.
Sorey przyglądał mi się uważnie, stając na brzegu jeziora, najwidoczniej bojąc się podejść jeszcze bliżej, abym przypadkiem nie wciągnął go do wody, a tak właśnie mógłby się stać, gdyby tylko był na pomoście lub znajdował się, chociaż troszeczkę w wodzie na brzegu nie mam za bardzo do niego dostępu.
- Dołączysz do mnie? - Na to pytanie pokręcił przecząco głową. Tego właśnie mogłem się spodziewać, mojemu ukochanemu mężowi mogło być po prostu za zimno, chociaż nie jest gorąco jak nigdy jeszcze dotąd, a może to tylko mi jest tak strasznie gorąco, że względu ma pełnię. - Dlaczego? Chodź do mnie, proszę, jest ciepło, a wodą cię ochłodzi - Poprosiłem, zbliżając się do brzegu, na kredyt stał mój mąż.
- Chciałbym coś zjeść, ale ty nie musisz się mną przejmować i pływać sobie dale - Zapewnił, całując mnie w czoło, gdy tylko zjawiłem się przed nim.
- No dobrze to ci pomoge - Wyznałem, już gotowy do pomocy mojemu mężowi w końcu od tego jestem, aby mu pomagać bez względu na to, czy mam na to ochotę, czy też nie chociaż dla niego zawsze mogę się poświęcić i mieć siłę.
- Nie trzeba spokojnie, kochanie ja sobie sam świetnie poradzę, ty się relaksuj w wodzie, zasługujesz na to - Gdy to powiedział, kiwnąłem grzecznie głową, nie mając zamiaru się przecież z nim kłócić przynajmniej nie tym razem.
- No dobrze, ale gdy skończywszy, robić sobie jedzenie przyjdź do mnie na chwilę do wody - Poprosiłem, ładnie uśmiechając się przy tym do mojego najukochańszego i jedynego męża w całym moim życiu.
<Pasterzyku? C:>
- Dołączysz do mnie? - Na to pytanie pokręcił przecząco głową. Tego właśnie mogłem się spodziewać, mojemu ukochanemu mężowi mogło być po prostu za zimno, chociaż nie jest gorąco jak nigdy jeszcze dotąd, a może to tylko mi jest tak strasznie gorąco, że względu ma pełnię. - Dlaczego? Chodź do mnie, proszę, jest ciepło, a wodą cię ochłodzi - Poprosiłem, zbliżając się do brzegu, na kredyt stał mój mąż.
- Chciałbym coś zjeść, ale ty nie musisz się mną przejmować i pływać sobie dale - Zapewnił, całując mnie w czoło, gdy tylko zjawiłem się przed nim.
- No dobrze to ci pomoge - Wyznałem, już gotowy do pomocy mojemu mężowi w końcu od tego jestem, aby mu pomagać bez względu na to, czy mam na to ochotę, czy też nie chociaż dla niego zawsze mogę się poświęcić i mieć siłę.
- Nie trzeba spokojnie, kochanie ja sobie sam świetnie poradzę, ty się relaksuj w wodzie, zasługujesz na to - Gdy to powiedział, kiwnąłem grzecznie głową, nie mając zamiaru się przecież z nim kłócić przynajmniej nie tym razem.
- No dobrze, ale gdy skończywszy, robić sobie jedzenie przyjdź do mnie na chwilę do wody - Poprosiłem, ładnie uśmiechając się przy tym do mojego najukochańszego i jedynego męża w całym moim życiu.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz