Trochę zaniepokoił mnie jego ton, czy stało się coś złego, tylko próbuje to ukryć? Na pewno coś musiało się stać, inaczej by się przecież obok mnie tak nie przekradał. Ignorując trochę jego ostrzeżenie, bez wahania wszedłem do kuchni i widok, który mnie zaskoczył. Po tych ogórkach z dżemem nie sądziłem, że może istnieć gorsze połączenie, a jednak Miki pokazuje mi, że mogę się mylić. Chleb z kremem kakaowym i śledziami... teraz mogę śmiało powiedzieć, że widziałem już wszystko. Albo lepiej nie, bo jeszcze rano zastanę go jedzącego... no nie wiem, jajko z dżemem. Albo tym kremem.
- Mówiłem ci, byś nie wchodził, teraz cię będę obrzydzał – jego słowa chyba zaskoczyły mnie jeszcze bardziej niż to, to jadł. Czy ja naprawdę dałem mu kiedykolwiek znać, że mnie obrzydza? Czy to po prostu przemawia przez niego ciąża? Jeżeli to pierwsze, to jestem przeokropnym mężem, a jeżeli to drugie... to nie mam pojęcia, jak mu udowodnić, że wcale tak nie jest, bo jak się na coś uprze i coś sobie do głowy wbije, to jest z nim ciężko.
- Nie obrzydzasz mnie, Owieczko. Dlaczego w ogóle tak pomyślałeś? – spytałem, podchodząc do niego i odgarnąłem jeden z jego kosmyków za ucho mając nadzieję, że ten subtelny gest sprawił, że trochę zakwestionuje swoją myśl o moim obrzydzeniu do jego osoby.
- Nie jestem głupi, przecież widzę, jak na mnie patrzysz. Teraz i wcześniej, jak jadłem te ogórki – przy tej odpowiedzi użył takiego tonu, że miałem wrażenie, że zaraz się rozpłacze. I to wszystko przez to spojrzenie?
- To nie było obrzydzenie, byłem po prostu zaskoczony, że coś takiego człowiek w ogóle zjeść. Nigdy nie czułbym do ciebie obrzydzenia, słońce ty moje – powiedziawszy to ucałowałem go w policzek. Mimo wszystko poczekam, aż umyje zęby po tych śledziach. – Czemu mi w ogóle nie dałeś znać, że masz na coś ochotę? Zrobiłbym ci wszystko, o co byś mnie tylko poprosił.
- Ale mówiłeś wcześniej, że nie chcesz widzieć żadnego dziwnego połączenia z tym kremem – odparł, wyginając usta w podkówkę.
- Po prostu sobie żartowałem. Najważniejsze jest dla mnie to, by ci pomóc – uśmiechnąłem się do niego szeroko. – Pójdę trochę ogarnąć w ogródku, a ty jedz i się niczym nie przejmuj. A jakby coś się działo lub potrzebował mojej pomocy, daj mi znać.
Tygodnie powolutku mijały, a brzuch Mikleo powoli rósł. Nie wszystkie dni były tak kolorowe, nie raz Miki budził mnie w środku nocy, mając ochotę na jakieś dziwne połączenia smakowe, albo rankiem, kiedy biegł do łazienki z powodu porannych nudności, a ja oczywiście za nim, by podtrzymać mu włosy i wesprzeć go mentalnie. Nie narzekałem jednak na nic, pomagałem mu we wszystkim, w czym tylko mogłem, zajmowałem się dziećmi i wykonywałem te cięższe prace domowe, jak chociażby robienie i wywieszenia prania. Znosiłem także wszelkie humorki Mikleo, a tych było... cóż, dużo. Wystarczyło, że spojrzałem się nie tak, jak trzeba, albo użyłem niby złego ton i już kłótnia, albo małe załamanie, a później przepraszanie. To moje dziwne wrażenie, czy Miki tę ciążę przeżywa jakoś tak bardziej intensywnie? Albo po prostu tak mi się wydaje, bo spędzam znacznie więcej czasu w domu, a wcześniej jednak pracowałem i nie poświęcałem Mikleo tak wiele czasu.
- Myślałeś już nad imionami? – spytał mnie nagle Miki, kiedy pewnego leniwego i deszczowego popołudnia czytałem mu książkę.
- Jakimi imionami? – odpowiedziałem, marszcząc brwi.
- No obiecałeś mi, że się zastanowisz nad imionami dla naszego maleństwa – przypomniał mi, patrząc na mnie wyczekująco. Obiecałem mu...? Szlag, naprawdę mu obiecałem. Szybko, muszę coś wymyśleć, by znowu się na mnie nie obraził albo żeby mu nie było smutno.
- Dobrze, więc... jak chodzi o dziewczynkę, to może Hanako... a dla chłopca... to może Takashi, albo Satoshi...? No nie patrz tak na mnie, mówiłem ci, że nie nadaję się do takich rzeczy, tobie to lepiej wychodzi – wymamrotałem, trochę speszony jego spojrzeniem, ponieważ nie za bardzo wiedziałem, co sobie o mnie myśli, ale niemalże byłem pewien, że to nie były pozytywne myśli. Miałem wrażenie, że się zbłaźniłem wymyślając te imiona na szybko, ale nawet jakbym się bardziej nad tym zastanowił, to bym nic lepszego nie wymyślił.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz