poniedziałek, 1 sierpnia 2022

Od Mikleo CD Soreya

Mój mąż miał racje, nasze dzieci na pewno trochę się na nas pogniewają za to, że w ogóle mieliśmy czelność ich zostawić, szybko im jednak to przejdzie, bo tak jak i my za nimi, tak i oni za nami bardzo tęsknią i tego po prostu nie da się ukryć. Ach jak bardzo bym chciał zobaczyć nasze dzieciaczki, cale i zdrowe mam tylko nadzieje, że już nigdy przenigdy nie będziemy musieli ich opuszczać dla ratowania ludzkości, która i tak prędzej czy później znów zapomina o tym, co złego się stało, a my anioły znów staniemy się tylko legendą opowiadaną na dobranoc dzieciom, które może a może i nie w nas uwierzą.
 - Może i masz racje, trochę się pogniewają na nas, a gdy im przejdzie, znów będzie wszystko dobrze, tak jak to bywa już od zawsze - Na głos zgodziłem się z mężem, nie poruszając głowy z jego kolan, było mi, tak po prostu dobrze, a więc po co miałbym teraz się od niego odsuwać.
- Nie może a na pewno w tej kwestii mam racje - Zapewnił, nie przestając głaskać moich włosów, sprawiając tym samym mi wielką przyjemność.
- Tym razem się z tobą zgodzę, na pewno masz racje - Śmiejąc się cicho, podniosłem głowę z jego kolan, patrząc prosto w jego oczy, których kolor tak lubiłem, mój mąż, przyjaciel i moja bratnia dusza był jedyną istotą, na którą patrzyłem z miłością, nie wiem, czy kiedykolwiek, gdyby kiedyś go zabrakło, spojrzałam na kogoś tak, jak patrzę na niego to chyba byłoby po prostu niemożliwe.
- I tak możesz mi mówić - Wymruczał, łącząc nasze usta w pocałunku, które obojga z nas bardzo lubiło, pocałunki i bliskość dwóch ciał to coś, czego już zawsze będzie nam trzeba, miłość fizyczna i psychiczna tylko dzięki połączeniu tych dwóch miłości można stworzyć stały związek, a my nie mamy z tym najmniejszego problemu.
- Mogę ci mówić, co tylko zechcesz, jeśli to sprawi, że będziesz szczęśliwy - Przyznałem, gdy tylko nasze usta oderwały się od siebie.
- Jestem szczęśliwy, gdy mam ciebie i dzieci przy sobie, więcej do szczęścia mi nie potrzeba - Gdy to mówił, pocałował mnie w czoło, kładąc dłonie po obu stronach moich policzków, najwidoczniej bardzo chcąc, aby nasze spojrzenia się spotkały i chociaż usta milczały, oczy prowadziły własną niemą dyskusje. Tak niewiele trzeba, aby zrozumieć się w milczeniu, oczy wyrażają więcej niż niejedno słowo wychodzące z ust.
Wspólnie spędzony czas nad jeziorem był bardzo przyjemny, miło było spędzić wspólnie czas, ciesząc się swoją obecnością, mając dla siebie czas, którego zazwyczaj z powodu innych ważnych rzeczy nie mieliśmy. Przez te dwa dni nie nadrobiliśmy wszystkiego, ale to i tak miła odmiana spędzania wspólnie czasu.
Do zamku wróciliśmy późny wieczorem, dużo rozmawiając po drodze o wszystkim i niczym, na ulicy wciąż znajdowali się jeszcze ludzie najczęściej mężczyźni, którzy krzywo na nas patrzyli, a ja doskonale wiedziałem, dlaczego tak jest, nietolerancja ludzi jest okropną myślą, że to oni mają prawo decydować, kto z kim jest, ale to nie prawda to pan daje nam wolną wolę i każdy z nas robi to, co uważa za słuszne.
- Nie przejmuj się nimi - Sorey widząc moje zamyślenie po powrocie do zamku, od razu chciał podnieść mnie na duchu, myśląc, chyba że się nimi przejmuje.
- Nie przejmuje się naprawdę, oni nie mają prawa decydować o tym, co robimy i z kim jesteśmy, każdy człowiek ma wolną wolę, którą dał mu Bóg, a ich spojrzenia pokazują tylko jak nisko upadli - Wyznałem, mówiąc to, co myślę i czuję.
- Skąd więc to zamyślenie na twojej twarzy? - Dopytał, siadając obok na łóżku.
- To proste zastanawiam się, o której wstać i wyruszyć w podroż - Wyznałem, czym chyba rozbawiłem mojego męża, który zaśmiał się cicho, całując mnie w czoło.
- Chyba w miarę wcześnie - Odpowiedział, gdy przestał się śmiać, hym ciekawe co go tak rozbawiło.
- W takim razie pora spać tylko najpierw kąpiel - Gdy to mówiłem, patrzyłem na męża znacząco, ja kąpałem się w jeziorze, a on ma ostatnią okazję, by wziąć relaksacyjną kąpiel w balii, nim znów ruszymy w podróż i następnych kilka dni będzie musiał myć się w jeziorze.

<Pasterzyku? C:.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz