środa, 24 sierpnia 2022

Od Soreya CD Mikleo

 Z niedowierzaniem obserwowałem, jak Mikleo pochłania te ogórki z dżemem. Przecież to nie miało prawa być dobre; nie wyglądało to dobrze, nie brzmiało dobrze i smaki kompletnie się nie komponują ze sobą. Pewności nie mam, bo nie próbowałem, ale zdecydowanie nie miałem na to ochoty. Wolę jeść oddzielnie ogórki i dżem i raczej przy tym pozostanę. 
- Dokupię także dżem – zaproponowałem widząc, że i jego w słoiku już niewiele zostało. No cóż, nie wnikam w aktualne preferencje smakowe mojemu męża, najważniejsze, że je coś poza owsianką. Najwidoczniej to moje gotowanie było problemem, bo kiedy Miki zaczął gotować sobie, no i przy okazji nam, nie miał tych żołądkowych wypadków. Nie liczyłem oczywiście porannych nudności, na które żadne z nas nie ma wpływu. 
- W sumie, to też nie zaszkodzi – przyznał mi, uśmiechając się do mnie uroczo. 
- Jeszcze masz jakieś życzenia? Coś na słodko, słono, jakieś mięso wziąć na jutro? – zapytałem, by zaraz po powrocie przypadkiem nie iść po raz kolejny. Nigdy niespecjalnie przepadałem za zakupami, dlatego jak najszybciej chciałem się za to zabrać i wrócić do domu, do męża, dzieci i obowiązków. Wszystko, byle nie zakupy. 
- Nie, raczej wszystko inne mamy, a nie ma co kupować za wiele, bo przy takich temperaturach jeszcze się coś popsuje – wyjaśnił mi, jedząc kolejnego ogórka ze słodkim dodatkiem. Czy jak był z Misaki w ciąży, to też miał jakieś takie dziwne zachcianki? Nie pamiętałem już do końca, to było całkiem dawno, ale aż tak dziwnych akcji raczej nie było. Chyba raczej utkwiłoby mi w pamięci, gdyby miłość mojego życia jadła takie dziwne kombinacje. 
- Skoro tak twierdzisz. Wziąć młodą ze sobą czy dacie sobie radę we dwójkę? – dopytałem dla pewności. Już kilka razy dostałem  ochrzan za to, że zdecydowanie przesadzam, że nie jest umierający i że mam dać mu w domu coś zrobić, bo inaczej wyprowadzi się do zamku. To ostatnie trochę mnie przestraszyło, dlatego ustąpiłem. Nie byłem do końca przekonany, czy Miki byłby w stanie to zrobić, ale nie chciałem się przekonywać. Kobiety w ciąży potrafiły mieć różne humorki, już Miki na co dzień potrafił mnie zadziwić, więc wiadomo, do czego byłby zdolny właśnie w ciąży? No właśnie nie wiadomo, i to jest chyba najbardziej przerażające. 
- Damy sobie radę, a teraz już idź, zaczynam się robić głody – pośpieszył mnie, chyba trochę nie mogąc wytrzymać. 
Nie chcąc, aby Miki dłużej czekał, wziąłem sakiewkę z pieniędzmi, portfel, pożegnałem się z moimi aniołkami i wyszedłem. Dopiero kiedy dotarłem na rynek zdałem sobie sprawę, że nie zapytałem Mikleo, ile czego wziąć. Cudownie, będę musiał brać teraz wszystko na oko. Wezmę czegoś za mało, albo za dużo i Miki będzie na mnie zły. Jak ja nienawidzę zakupów...nie dość, że zawsze zapominam przynajmniej jednego produktu, to jeszcze muszę użerać się z ludźmi. Nie wszyscy ludzie są tacy źli, owszem, ale są wśród takie osoby, że aż się nie chce żyć. Może to lekka przesada z mojej strony, ale po takich wizytach zazwyczaj muszę kilka dni pobyć w domu i odpocząć psychicznie od tego wszystkiego. 
Po niecałej godzinie wróciłem do domu z nadzieją, że wziąłem wszystko, o co mój mąż mnie poprosił. Dodatkowo kupiłem jeszcze dla moich domowników ciasteczka na deser oraz dzięki moim znajomościom w zamku zdobyłem kakaowy krem, czyli coś bardzo słodkiego i raczej trudno dostępnego w tym kraju. Wziąłem to na spróbowanie i dla Miki’ego, który ostatnio miał trochę ochotę na jakieś takie słodkie rzeczy. 
- Gdzie jest czosnek? – spytał mój mąż, kiedy rozpakował zakupy. Wiedziałem, że czegoś zapomniałem, po prostu wiedziałem. 
- Bez czosnku nie da się tego zrobić? – odpowiedziałem niepewnie, przyglądając się mu uważnie. 
- No da, ale nie będzie aż tak dobre... a to co takiego? – dopytał, wyciągając słoik z kakaowym kremem. Kiedy mu powiedziałem, co to takiego, natychmiast spróbował, a po jego twarzy wywnioskowałem, że mu to smakuje. 
- Proszę cię tylko, byś nie mieszał tego z niczym dziwnym, a przynajmniej nie na moich oczach. Pomóc ci z obiadem? Coś pokroić, umyć, ugotować? I najważniejsze, jak się czujesz? Coś się działo, jak mnie nie było? – zalałem go lawiną pytań, jak zwykle o niego zmartwiony. Wyglądał lepiej, ale nadal się o niego martwiłem, godzina czasu to całkiem długo, wiele rzeczy mogło się zdarzyć podczas mojej nieobecności. 

<Aniele? c:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz