Byłem zły na siebie, na męża i na cały świat za to, że tyle spałem, gdybym tylko wcześniej się przebudził, oboje wyruszylibyśmy znacznie wcześniej. W takim tępię, to dotrzemy tam za trzy, a nawet cztery dni, a to może akurat i dobrze pełnia przeminie, a ja się uspokoję, ostatnio naprawdę mogę być utrapieniem dla męża, który nie wie, o co mi tak naprawdę chodzi. Biedy Bogu ducha winny dostaje za wszystko, mimo że na to nie zasługuje.
- Przepraszam - Odezwałem się w końcu, gdy ruszyliśmy już w drogę. - Wiem, że trochę przesadzam, ale strasznie chce już zobaczyć dzieci, do tego nadchodząca pełnią niczego mi nie ułatwia - Wytłumaczyłem się, odczuwając poczucie winy z powód swojego niepoprawnego zachowania.
Sorey chwile milczał, nim podprowadził bliżej swojego konia, chwytając moją dłoń, cicho jęcząc z bólu szyi, najwidoczniej naprawdę bardzo boli go ta szyja, dziś to ja go wymasuje, gdy tylko zatrzymamy się na odpoczynek, dziś ma być w południe bardzo ostre słońce, które może doprowadzić do udaru, najlepiej byśmy zatrzymali się blisko wody i w cieniu nie chcemy przegrać i niebie i koni.
- Nie przepraszaj, kobiety już tak po prostu mają - Zażartował, całując wierzch mojej dłoni, drugą ręką rozmasowując sobie bolący kark.
- Oczywiście w końcu raz byłem kobietą, by urodzić twoje dziecko i już w twoich oczach zawsze taki zostanę co? - Spytałem, mrużąc przy tym niebezpiecznie oczy, udając niezadowolonego ze słów męża, chociaż w rzeczywistości tak naprawdę oboje wiedzieliśmy, że udaje.
- O tym akurat nie pomyślałem jak dla mnie i bez tego jesteś troszeczkę jak kobieta - Gdy to powiedział, napuszyłem policzki, no teraz to mnie uraził, nie jestem kobietą, a mój charakter nie jest wcale do niej podobny, ja tylko czasem bez powodu się obrażam i trochę się nie odzywam i mam złośliwy tekst na każdą okazję, czyli jednak wychodzi na to, że przypominam trochę, a nawet bardzo kobietę charakterem. Rany to wina anielskiej genetyki możemy być dwupłciowi i dlatego każde z nas ma tak dziwne charaktery.
- Spadaj - Burknąłem, nie mogąc się bowiem przyznać przed nim do tego, że ma racje, w końcu to nie byłoby w moim stylu, poza tym nie jestem kobietą, nawet jeśli moje zachowanie jest bardzo podobne do zachowani kobiecych.
Mój mąż zaśmiał się, mimo wszystko nie mówiąc już nic, dając mi w spokoju przełknąć to, co od niego usłyszałem, co chwile masując swój biedny kark, chyba naprawdę musi go boleć, a ja jeszcze tak na niego naskoczyłem, teraz czuje się z tym źle, nie powinienem był się tak zachowywać, może po pełni trochę się uspokoję.
- Zatrzymamy się tutaj? Robi się coraz to cieplej, nie chce narażać cię ani koni na przegrzanie. Tu mamy jezioro i dużo cienia poczekamy, aż najgorsze słońce przeminie, a później ruszymy w drogę, dopóki się nie ściemni - Zaproponowałem, samemu nie czując się najlepiej z powodu podważonej temperatury ciała.
- Dobrze - Mój mąż nie dyskutował ze mną, zatrzymując konie, z których zeszliśmy, zdejmując wszystkie niepotrzebne rzeczy z ich biednego kręgosłupa, dając im odetchnąć, mając czas na zajęcie się sobą.
- Usiądź, rozmasuje ci ten kark - Odezwałem się, kiedy to rozłożyłem koc na ziemi.
- Nie musisz dam sobie radę - Przyznał, siadając na kocu, przygotowując rzeczy do posiłku, znów sycząc z bólu.
- Oczywiście, a ja wcale nie widzę, że cię boli. Rozmasuje cię, a później zrobię posiłek. Taką rekompensatę za moje zachowanie - Odpowiedziałem, wciąż czując się mimo wszystko winien tego, co się stało, mimo wszystko źle się zachowałem.
Mój mąż nic nie powiedział, pozwalając mi delikatnie rozmasować jego mięśnie, używając odrobinki mocy, aby masaż stał się bardziej skuteczny.
- Daj znać, jeśli zrobię coś nie tak, jak powinienem - Dodałem, chcąc, aby dał mi znać, gdyby coś było nie w porządku.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz