niedziela, 29 czerwca 2025

Od Daisuke CD Haru

 Jemu łatwo było mówić. On tego nie przeżywał, niczym się nie musiał przejmować, był w końcu sobą. Nerwowo zagryzłem wewnętrzną część policzka. Jedyne, czego chciałem, to tego, by się to po prostu skończyło. 
– Nie mogę po prostu tutaj tego wszystkiego przeczekać? – wymamrotałem cichutko, przyglądając się uparcie swoim dłoniom. 
– I co, każdy kolejny cykl będziesz spędzał w łazience? Nie wiadomo, jak długo zajmie ci zajście w ciążę. A później, jak będzie dziecko? Też będziesz musiał trochę tą kobietą pobyć. Ignorowanie problemu go nie rozwiąże. A taka rozmowa z kobietą dobrze ci zrobi. Powinieneś już ją odbyć dawno temu. Przyprowadzę tu mamę, dobrze? – zaproponował, na co pokręciłem głową. 
– Najpierw muszę się umyć – odpowiedziałem cicho, nie czując się dobrze z faktem, że miałbym kogokolwiek widzieć w takim stanie. Już Haru mnie takiego widzi, a to i tak dużo za dużo. 
– Przygotuję ci więc kąpiel. I ty się na spokojnie tutaj wykąp, a ja przyprowadzę mamę – stwierdził, samemu za mnie decydując. A ja dalej nie wiedziałem, czy był to dla mnie taki dobry pomysł. Jego mama chyba nie polubiła mojej kobiecej wersji. I nawet nie wiem, jak mam ubrać w słowa to, o co chcę zapytać. I to jeszcze obcą kobietę? Chociaż, czy to ma znaczenie, z kim bym rozmawiał? Tak samo skrępowany czułbym się przy Suzue, czy kimkolwiek innym. Najchętniej bym jakoś sam sobie z tym poradził, nawet jak sobie nie radzę. Szukałbym sposobu do skutku. Lepsze to niż najedzenie się wstydu przed obcą kobietą. Wystarczy mi już, że przed Haru się wstydzę. – Proszę, kąpiel gotowa, przyniosłem ci też ubrania na przebranie. No już, nie przejmuj się tak. Naprawdę cię kocham, i nic mi w tobie nie przeszkadza – dodał, podchodząc do mnie i pomagając mi podnieść się z podłogi. Od razu skrzywiłem się mimowolnie, czując to okropne uczucie w podbrzuszu. Zaraz też na moich policzkach pojawił się rumieniec wstydu. Miałem wrażenie, że już zaczynam przeciekać. Paskudne uczucie. 
Haru westchnął cicho, ale nic mi nie odpowiedział. Zamiast tego zostawił mnie samego, a ja mogłem w końcu się umyć. I mimo, że miałem ochotę posiedzieć sobie w tej wodzie na długo, nie mogłem tego zrobić. Znaczy się, mogłem, ale jakoś tak miałem wrażenie, że ta krew przez to, że myję się w wodzie stojącej, bez żadnego ujścia i wymiany, będzie zaraz na moim ciele, i wcale nie będę czysty. Ciekawe, co mnie prędzej wykończy, to bycie kobietą czy ja sam i moje myśli. 
Zabezpieczyłem się, ubrałem i powoli, niepewnie, dalej strasznie się wstydząc wszystkiego. Nie chciałem wychodzić do pokoju. Czułem się w tej łazience całkiem bezpiecznie, ale kiedy po kilkunastu minutach się rozległo pukanie do drzwi wiedziałem, że nie mogę tego dłużej odkładać. 
– Już? To świetnie. Chodź, przyniosłem ci jedzenie, mama zaraz do ciebie zajrzy... No już, uśmiechnij się. Wszystko będzie w porządku – uspokoił mnie, chwytając moją dłoń i ucałował mnie w jej wierzch. 
– Nie wiem, czy to dobry pomysł. Nie wiem, jak się wysłowić. O co się spytać. I nawet nie wiem, czy mnie ona lubi, wczoraj była krytyczna wobec mnie – odpowiedziałem, zerkając na krzesło. Trochę się bałem usiąść, bo jeszcze zaraz bym wszystko pobrudził. 
– Mogę zostać z tobą, jeśli bardzo tego chcesz. Też mi zasugerowała, że dobrze by było, abym tak zrobił, bo to może mi ciebie pomóc zrozumieć. I też, jak będziemy mieć córkę, też się może okazać przydatne. Najważniejsze jednak jest to, byś ty się czuł komfortowo. No i byś mówił. Co czujesz. Jak się czujesz. Tego nikt za ciebie nie zrobi – wyjaśnił, na co powoli pokiwałem głową na znak, że go rozumiem. 
– Wolałbym, żebyś został. Przynajmniej na początku – przyznałem cicho, ze wzrokiem wbitym w swoje dłonie. 

<Piesku? c:>

Od Soreya CD Mikleo

 Cierpliwie czekałem, aż moja przepiękna Owieczka do mnie wróci, ciekawy oczywiście tego, co takiego mi będzie chciała zaprezentować. Miała tyle ciekawych strojów, więc nie wątpiłem, że wybierze coś idealnego na ten dzień. Chociaż, gdybym ja miał wybrać... co ja bym wybrał? Może suknię ślubną? Dawno nie widziałem go w sukni ślubnej. I tym wianeczku, pończoszkach, bucikach... albo...?
- Sorey? - usłyszałem za sobą, a ja odwróciłem się w stronę jego głosu. 
Stał przed mną z opuszczonym wzrokiem, dłonie splecione z tyłu, stopy rozstawione dokładnie tak, jak go nauczyłem. Strój pokojówki, który miał na sobie - krótka czarna sukienka z białym fartuszkiem, koronkowe pończochy, a pod spodem koronkowa bielizna - przylegał do jego ciała idealnie. Miał zaróżowione policzki i ledwo powstrzymywał drżenie. Był gotowy. A ja miałem ochotę go złamać, po swojemu. Obszedłem go powoli, delektując się widokiem. Zatrzymałem się za jego plecami, położyłem dłoń na jego karku i nachyliłem się do ucha. Skoro ubrał strój pokojówki myślę, że możemy się pobawić.
- Czy pokój został dokładnie posprzątany? - zapytałem cicho, strasznie musząc się powstrzymywać od tego, by nie wziąć go tu i teraz.
- T-tak, panie - odpowiedział natychmiast, głosem lekko drżącym. Oczywiście od razu zrozumiał, w co się bawimy, a nawet nie musiałem go o nic pytać.
- Naprawdę? - Dłonią powędrowałem w dół jego pleców. - A kurze spod łóżka też zebrałeś?
Zamilkł. Wstrzymał oddech. Wiedział, co to oznacza. I byłem bardziej niż pewien, że tylko na to czekał.
Chwyciłem go za włosy i odciągnąłem głowę do tyłu. Jak dobrze, że rozpuścił włosy, znacznie ułatwił mi tym pracę. O wszystkim pomyślał, a ledwo jest w stanie się utrzymać na nogach. Niesamowity.
- Kłamstwo, mój drogi, kosztuje. Na kolana.
Zsunął się z gracją, jakby robił to tysiące razy. A przecież robił. Doskonale go sobie wytrenowałem, i w tym życiu, i w innych także. Oparł dłonie na udach, głowa nisko. Bez słowa podał mi pejcz. Przyszedł przygotowany — to też lubiłem. Coraz bardziej byłem pod wrażeniem jego działania.
- Dziesięć uderzeń. Za kurz. Licz głośno.
Pierwsze przecięło powietrze z charakterystycznym świstem. Uderzyło w jego udo tuż pod rąbkiem spódniczki.
- Jeden, panie - jęknął, a ja dostrzegłem, jak jego biodra mimowolnie drgnęły do przodu.
Podobało mu się to bardziej, niż przyznałby komukolwiek. Kolejne uderzenia padały rytmicznie, a jego głos stawał się coraz bardziej zachrypnięty od pożądania. Po dziesiątym był rozpalony, oddychał ciężko, a jego oczy - gdy w końcu pozwoliłem mu spojrzeć - błyszczały.
- Wstań. Oprzyj się o stół. Spódniczka do góry – powiedziałem, używając krótkich komend. Takie są najlepsze.
Zrobił to bez wahania. Pośladki miał zaróżowione od uderzeń, napięte i gotowe. Rozpiąłem pasek, zsunąłem spodnie, nie odrywając od niego wzroku.
- Powiedz mi, kim jesteś - zażądałem, nachylając się nad nim.
- Jestem pańską służącą. Uległą. Należącą tylko do pana.
- Dobrze, Owieczko. To czas, byś zasłużył na nagrodę.
Wsunąłem się w niego powoli, z premedytacją, chcąc usłyszeć każdy jego jęk, każde stłumione westchnienie. Trzymałem go za biodra, kontrolując każdy ruch, każdą głębokość. On drżał pod moimi dłońmi, rozkosznie rozłożony, całkowicie zdany na mnie. Nie musiałem nic więcej. Wiedziałem, że kiedy skończymy, opadnie na podłogę w ciszy, z policzkami mokrymi od łez spełnienia. 

<Owieczko? c:>

Od Haru CD Daisuke

Naprawdę? To w tym tkwił cały problem? Boi się, że śmierdzi? Zdziwiło mnie, że aż tak bardzo go to paraliżuje. Zdecydowanie powinien porozmawiać o tym z jakąś kobietą, może wtedy zrozumiałby, że nie ma w tym nic wstydliwego ani odpychającego.
Owszem, wyczuwałem krew. Czułem cykl każdej kobiety, która pojawiała się w tym miejscu. Ale nigdy nie przywiązywałem do tego większej wagi. To tylko krwawienie, coś tak naturalnego jak oddech czy bicie serca. Nie powinien tego demonizować ani nadawać temu znaczenia, jakiego nie miało.
- Oj, Daisuke… - Westchnąłem cicho, patrząc na niego z odrobiną rozbawienia, ale i szczerego współczucia. - Za bardzo się tym przejmujesz. To zwykłe, comiesięczne krwawienie, które jest częścią życia każdej kobiety. Zdążyłem się do tego przyzwyczaić dawno temu.
Przesunąłem dłonią po jego ramieniu, chcąc dodać mu trochę otuchy.
- I nie jesteś jedyny, który przez to przechodzi. Wiesz, większość kobiet, które tutaj pracują, także ma swoje dni. Przywykłem już do tego zapachu, nie jest dla mnie obrzydliwy. Jest po prostu sygnałem, że przyszły trudne kobiece dni. Nic więcej.
Moje słowa wybrzmiały spokojnie i pewnie. Chciałem, żeby zrozumiał, że nie ma w tym żadnej winy ani powodu do wstydu.
Moja śliczna panienka spojrzała na mnie niepewnie. Wciąż widziałem, jak bardzo się wstydziła i jak mocno bała się tego, co się wydarzyło. A przecież to naprawdę nic takiego, tylko miesiączka, zwyczajna część kobiecego życia.
- Zapewne tylko tak mówisz, żeby mnie uspokoić… - Wyszeptała, spuszczając wzrok.
I tyle by było z mojej rozmowy z nią. Tłumaczę jej, staram się jak najjaśniej pokazać, że wcale, absolutnie wcale mi to nie przeszkadza… A w zamian? Negowanie moich słów, podważanie moich intencji. Westchnąłem cicho, czując lekkie zrezygnowanie.
Chyba powinienem porozmawiać z moją mamą. Może jeśli doświadczona kobieta poruszy ten temat spokojnie i bez skrępowania, ona wreszcie poczuje się lepiej i zrozumie, że nie ma się czego wstydzić.
- Skarbie, rozumiem, że jest ci ciężko, bo to twoje pierwsze krwawienie. Rozumiem też, że możesz się wstydzić, bo jeszcze nie do końca pojmujesz, co właściwie dzieje się z twoim ciałem, i boisz się tego, co inni mogą sobie pomyśleć. To zupełnie naturalne - Powiedziałem spokojnie, chcąc dodać mu otuchy. - Ale proponuję, żebyś porozmawiał o tym z jakąś kobietą. Jeśli chcesz, mogę poprosić moją mamę. Ona jest starszą, doświadczoną kobietą i z pewnością z łatwością będzie w stanie ci pomóc i wszystko wytłumaczyć - Zaproponowałem to, bo nie chciałem, żeby się zadręczał i nakręcał wstydem. Właśnie po to tu przyszedłem, żeby mu pomóc, jeśli tylko mi na to pozwoli. Na razie jednak bronił się przed tym ze wszystkich sił, jakby nie chciał dopuścić do siebie ani mojego wsparcia, ani prostych faktów. A przecież nie robiłem niczego złego. I obaj doskonale o tym wiedzieliśmy.
Na moje słowa uniósł głowę, ale w jego oczach nadal tliło się zmieszanie. Poruszył lekko palcami, jakby nie wiedział, co zrobić z rękami, i odchrząknął cicho.
- Ja… - urwał, zagryzając wargę. - Nie wiem, czy chcę o tym rozmawiać… tak po prostu. Z kimkolwiek. Nawet jeśli to twoja mama. - Jego głos zadrżał, a policzki zapłonęły jeszcze mocniej. - To… wstydliwe. Wstydzę się… siebie. - Szepnął, co oczywiście doskonale rozumiałem, to trudna sytuacja ale nie bez wyjścia.
- Nie musisz się wstydzić, zapewniam cię że będzie dobrze - Dodałem, chwytając jego dłoń. 

<Paniczu? C:> 

Od Mikleo CD Soreya

 To był całkiem dobry pomysł, dziś spokojna degustacja win, które trzymaliśmy w piwnicy, a jutro wspólnie zjemy przepyszny posiłek. Byłem tego pewien, w końcu przygotuje go mój mąż, a on, kiedy tylko chce, potrafi naprawdę wiele.
- Zgadzam się, to naprawdę dobry pomysł - Zapewniłem, uśmiechając się promiennie.
Moja odpowiedź najwyraźniej mu wystarczyła, bo natychmiast pociągnął mnie za dłoń. Ja jednak, zanim pozwoliłem się prowadzić, musiałem najpierw osuszyć jego ciało, żeby nie musiał marznąć bardziej, niż i tak już dla mnie marznie.
- Dziękuję. Wiesz, że nie musiałeś? - Odparł, całując delikatnie moją dłoń.
- Nie musiałem, ale mogłem - Stwierdziłem spokojnie, pozwalając, żeby poprowadził mnie prosto do domu. A że jezioro było niedaleko, dotarliśmy tam naprawdę szybko.
- Rozgość się wygodnie, a ja w tym czasie wszystko przygotuję - Poprosił, puszczając moją lodowatą dłoń.
Posłusznie zrobiłem to, o co prosił, i usiadłem, czekając na jego powrót z parą lampek i wina.
W czasie, gdy Sorey przygotowywał wino, ja spędzałem czas w towarzystwie naszych dwóch psiaków, które ewidentnie potrzebowały odrobiny czułości. Trochę o nich zapomnieliśmy, tak bardzo chcąc nadrobić wspólnie stracony czas. Na szczęście myślę, że nasze psy nie będą miały nam tego za złe.
- Już mam, bardzo proszę - Odezwał się mój mąż, który właśnie pojawił się w salonie i podał mi lampkę wina. Sam usiadł na kanapie obok mnie.
- Dziękuję - Odparłem i od razu zaciągnąłem się zapachem wina. Był delikatnie ostry i chyba lekko gorzki. Nie byłem pewien, czy mi zasmakuje, zdecydowanie wolałbym coś słodszego.
Nie czekając na Soreya, od razu wziąłem pierwszy łyk. A że wina było niewiele, wystarczył jeden łyk, żeby wypić całość.
- To… nie było zbyt dobre - Przyznałem szczerze, odstawiając pustą lampkę na stół.
Sorey roześmiał się cicho i wstał z kanapy, żeby przynieść jeszcze inne rodzaje wina.
I tak oto degustowałem wino za winem, aż w głowie zaczęło mi już lekko szumieć. Jakoś od razu bardziej miałem ochotę poszaleć.
Mając już dość picia, odstawiłem obie lampki na stół i bez wahania wślizgnąłem się na kolana mojego męża, uśmiechając się do niego uroczo.
- Czyżby mój piękny aniołek miał już dość degustacji wina? - Zapytał, kładąc dłonie na moich rozgrzanych policzkach.
- Tak, mam już dość - Przyznałem z lekkim rozbawieniem. - Zdecydowanie bardziej wolałbym, żebyśmy teraz się zabawili.
Bez ostrzeżenia połączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku.
Sorey oczywiście odwzajemnił go z równą pasją. Jego dłonie powędrowały w dół, zaciskając się mocno na moich pośladkach.
W pewnym momencie oderwał swoje usta od moich i odsunął mnie delikatnie, patrząc na mnie z tym swoim tajemniczym uśmiechem.
- Możemy się zabawić… pod warunkiem, że ładnie się dla mnie ubierzesz - Wyszeptał, lustrując mnie spojrzeniem jak drapieżnik swoją zdobycz.
Nie mając z tym najmniejszego problemu, wstałem z jego kolan i ruszyłem do sypialni, gdzie znajdowało się wiele ubrań, które kupił mi mój mąż albo które sam wybrałem, żeby sprawić mu przyjemność.
W sypialni zdecydowałem się na strój pokojówki, miałem nadzieję, że to właśnie ten zestaw spodoba mu się najbardziej. Rozpuściłem włosy, żeby ładnie komponowały się z całym strojem, i kiedy upewniłem się, że wszystko wygląda perfekcyjnie, wróciłem do mojego męża, odpowiednio przebrany.
Jeśli będzie chciał dodać coś jeszcze albo zmienić jakiś detal, nie będę miał z tym najmniejszego problemu. Najważniejsze było, żebym wyglądał dokładnie tak, jak sobie tego życzył.

<Pasterzyku? C;>

Od Daisuke CD Haru

 Czułem się źle z powodu tego, że wyrzuciłem męża z pokoju, ale co miałem zrobić? Pozwolić mu tu wejść? Nie, to byłoby niedopuszczalne. Przecież on z mojego powodu by tu nie wytrzymał. Ja czułem ten zapach, a co dopiero on, z tym swoim niezwykłym węchem? Nie, przecież bym tego nie przeżył. Wróciłem do łazienki, gdzie po prostu usiadłem na podłodze i przyciągnąłem kolana do siebie, opierając o nie czoło. Czułem się paskudnie. I chciało mi się płakać, chociaż z jakiego konkretnie powodu, to ja nie wiem. Może z tego, że Haru mnie nienawidzi? Bo na pewno tak się czuje. Wyrzuciłem go z własnego pokoju. A to przecież ja powinienem się wynosić do innego. Ale gdyby tak wyczuł tu coś, czego wyczuć nie powinien? To, co się ze mną działo, zaprzeczało wszelkiej logice, której do tej pory się trzymałem, i to było przerażające.
Zmęczony tą nocą przymknąłem oczy, mając po prostu dosyć tej nocy. Chciałem tylko się przytulić do mojego męża, a zamiast tego muszę tu być, bo zaraz coś ubrudzę. Nawet nie wiem, czy teraz tej koszuli jego nie ubrudziłem. Może powinienem ją zmienić...? Ale tak nie miałem siły... może zrobię to później? Tak, uczynię to, jak już się przebudzę. I umyję. Przede wszystkim będę musiał się umyć. 
Jakimś cudem zasnąłem w tej skulonej pozycji, i pewnie spałbym jeszcze dłużej, gdyby nie intensywne pukanie i głos mojego męża. Niepewnie rozejrzałem się dookoła, czując ból całego ciała. Tylko, z którego powodu? Takiej pozycji do spania? A może mojej przypadłości? A może i jedno, i drugie? Chciałbym, by to wszystko się już skończyło. 
Poruszyłem się lekko i od razu poczułem, jak to wszystko ze mnie spływa. Mój panie, jakie to było obrzydliwe. I że tak co miesiąc muszą przez to kobiety przechodzić? Przecież to były tortury. 
- Wchodzę – usłyszałem i usłyszałem, jak mój mąż przekręca klucz w drzwiach. Musiał dostać je od służby, albo Suzue. Tylko, czemu tu wchodził? Mówiłem mu, że przez kilka dni mamy spać osobno. A nim zdołałem jakkolwiek inaczej zareagować, wszedł do łazienki. To już mnie trochę ostudziło. Od razu poprawiłem jego koszulę tak, by nie było widać mojej bielizny. - Spałeś tak przez ten cały czas?
- Bałem się, że coś pobrudzę – wymamrotałem cicho, wbijając wzrok w swoje dłonie, byleby tylko nie patrzeć na niego. - Czemu tu wszedłeś? Powiedziałem ci, byś tego nie robił. 
- Ponieważ nie odpowiadałeś służbie. Ani mnie. Nic nie jadłeś od wczorajszej kolacji, a za jakieś dwie godziny wychodzę do pracy... co się dzieje? - zapytał, klękając przy mnie i chcąc chwycić moją dłoń, ale zaraz ją odsunąłem. 
- Czujesz dobrze, co się dzieje. Zostaw mnie. Jestem odrażający – wymamrotałem, kuląc się jeszcze bardziej. 
- Wcale nie jesteś. To normalny cykl, przez który przechodzi każda kobieta. I ja to rozumiem, wiesz? - uspokajał mnie, ale ja jakoś tak nie byłem pewien. Byłbym, gdyby był normalny, tak jak ja. A on wie wszystko. Czuje wszystko. To mnie wprowadzało w wielką paranoję. 
- Może rozumiesz, ale czujesz więcej, niż ja. I muszę w tej chwili dla ciebie straszliwie śmierdzieć – wymamrotałem cichutko, kuląc się w sobie jeszcze bardziej. 

<Piesku? c:>

sobota, 28 czerwca 2025

Od Soreya CD Mikleo

Doskonale czułem, że tylko udaje. Nie trzeba było być geniuszem, by to zauważyć; tak udawał tego poważnego, pewnego siebie tylko po to, by później zachowywać się jak uległa suczka. Ja to lubiłem, i on to lubił, i tylko to miało znaczenie. I też tylko ja mogłem go nazywać w ten sposób. Każdy inny zasługiwał na karę. Szkoda, że wtedy temu cwaniakowi nie zmiażdżyłem czaszki. Może jeszcze nie jest za późno? Jak go kiedyś dorwę, nic mnie nie powstrzyma. Żadna umowa. Sama myśl o tym typie sprawiła, że czuję zdenerwowanie, łagodnie to ujmując. A nie powinienem się denerwować i irytować. Nie teraz. Powinienem się skupić na moim mężu, na tym cudownym i słodkim aniołku, dla którego to wszystko robiłem. 
- No wiesz, trzeba wybrać to najlepsze wino, by je wypić w całości, tak? A jak wybrać to najlepsze wino, jak nie poprzez degustację? - odpowiedziałem pytaniem, szczerząc się do niego głupio, jak to miałem w zwyczaju. - To dla twojego dobra. Różne są w końcu wina. Jedne są słodkie, inne półsłodkie... a ja dalej nie wiem, jakie jest twoje ulubione. 
- No tak, jakiż ja głupiutki – uśmiechnął się niewinnie. 
- Właśnie, pozwól mi się rozpieścić. I może do tego jeszcze przygotuję kolację, co? Tylko musisz mi powiedzieć, co chcesz – powiedziałem chcąc, by dla niego wszystko było jak najlepsze. 
- A zjesz ze mną tę kolację? - spytał, na co tylko się szeroko uśmiechnąłem. 
- Ależ oczywiście. Raz na jakiś czas dla ciebie wszystko. Miałem pięć lat przerwy od jakiegokolwiek jedzenia, zatem... myślę, że się nic złego nie stanie – przytuliłem go do siebie, nie mogąc się nacieszyć tym, że mam go przy sobie, całego i bezpiecznego, i tylko dla siebie. Nie wierzyłem, jak ja mogłem znaleźć sobie kogoś takiego, jak on, albo raczej, że ktoś taki jak on jest przy mnie, pomimo tego, że przecież go krzywdę. Strasznie krzywdzę. On jest albo taki głupiutki, albo taki kochany. Albo i jedno, albo i drugie naraz. No bo jak inaczej wytłumaczyć to zachowanie? No nie da się. - Co więc sobie moja syrenka życzy?
- Cóż, to chyba zależy od tego, jakie wino będziemy pić, tak? Bo do każdego wina pasuje co innego. Na przykład czerwone wina do czerwonego mięsa... a my chyba mamy tylko czerwone, z tego co kojarzę – wyjaśnił, na co zmarszczyłem brwi. Swego czasu kupowałem mu różne wina, i zawsze starałem się wybrać jakieś inne, by miał do wyboru co innego. Ale miał rację, wino musi pasować do obiadu. Czy tam obiadokolacji. 
- Może zrobimy tak... dzisiaj degustacja, a jak już dobierzemy idealne wino, to jutro z tym winem obiad? - zaproponowałem takie rozwiązanie, nie przestając mu się przyglądać z uwagą. Coś czułem, ze po dzisiejszej degustacji raczej już niewiele będzie w stanie zrobić, dlatego dobrze chyba kolację przełożyć na jutro. Rano bym zrobił odpowiednie zakupy, wszystko zaplanował... oczywiście po naszej wspaniałej nocy, o ile mój mąż aż tyle wytrzyma. 

<Owieczko? c:> 

Od Haru CD Daisuke

Gdy tylko dotarłem do pracy, natychmiast skupiłem się na tym, co wychodziło mi najlepiej, obserwacja. Spokojnym krokiem przemierzałem znane zaułki i analizowałem miejsca spotkań. Dyskretnie śledziłem osoby podejrzane o rozmaite zbrodnie, starając się nie przeoczyć najdrobniejszego szczegółu.
Noc to najlepszy moment, by analizować ludzkie zachowania. Kiedy jedna część miasta pogrążona jest w głębokim śnie, druga oddaje się zupełnie innym zajęciom, często takim, których wielu wolałoby nigdy nie zobaczyć ani tym bardziej nie pochwalać.
To właśnie wtedy najłatwiej dostrzec prawdziwe oblicze ludzi, ich słabości, obsesje i ukryte zamiary.
Moja nocna zmiana nie była specjalnie ciężka. W gruncie rzeczy samo obserwowanie ludzi i ciche podążanie za nimi nie robiło na mnie większego wrażenia. Czas płynął leniwie, a ja miałem wrażenie, że wykonuję te same czynności po raz tysięczny, krok za krokiem, oddech za oddechem, wciąż ten sam monotonny rytm.
Przynajmniej nie tkwiłem bezczynnie w koszarach jak reszta. Nigdy nie rozumiałem, co z nimi jest nie tak. Przecież płacą im za to, żeby pracowali. A co oni robią w tej chwili? Siedzą w środku i zabijają czas, zamiast wziąć się za robotę. Może właśnie dlatego tak chętnie zrzucają obowiązki na kogoś takiego jak ja. Na kogoś, kto po prostu nie umie usiedzieć spokojnie na czterech literach.
Zresztą to nie była tylko kwestia charakteru. To moje wilcze geny nie pozwalały mi zastygnąć w bezruchu. Czułem to napięcie pod skórą, nieustanną potrzebę działania, przemieszczania się, czujności. Musiałem mieć zajęcie, musiałem czuć, że coś się dzieje, bo inaczej zaczynałem wariować.
Chodziłem więc od patrolu do patrolu, od cienia do cienia, licząc minuty do końca zmiany. Chciałem, żeby czas przyspieszył, żeby noc wreszcie się skończyła. Chciałem jak najszybciej wrócić do mojej pięknej panienki.
To właśnie ta myśl była moją nagrodą za cierpliwość. Świadomość, że gdy wreszcie odhaczę swoje obowiązki, znów będę mógł ją zobaczyć.
W końcu udało mi się przeżyć tę ciężką noc.
Mogłem nareszcie wrócić do miejsca, gdzie czekała na mnie moja ukochana istota.
Powrót do domu zajął mi zaledwie trzydzieści minut. Już miałem nadzieję, że będę mógł wreszcie się umyć i położyć u boku mojej panienki.
I zapewne bym tak zrobił, gdyby nie to, że drzwi do naszej sypialni były zamknięte. Zdziwiony zapukałem, czekając na odpowiedź.
- Haru, nie możesz tu wejść - Usłyszałem i te słowa naprawdę bardzo mnie zaskoczyły.
A jemu co się stało? Czy ja o czymś nie wiem? To mnie trochę martwiło.
- Daisuke, coś się stało? - Zapytałem, próbując zrozumieć, co się z nim dzieje.
Nawet przez drzwi wyczuwałem całą gamę emocji, które od niego biły.
Coś ewidentnie było nie tak, a im bardziej się na tym skupiałem, tym więcej faktów układało mi się w głowie.
- Będziesz musiał zamieszkać w innym pokoju na kilka dni - Stwierdził w końcu.
Z moich ust wyrwało się głośne westchnienie.
No i wszystko ułożyło mi się w jedną całość. Najwidoczniej musiał dostać pierwszego krwawienia. Nie czułem zbyt wielu zapachów przez drzwi, ale z łatwością mogłem wywnioskować, dlaczego zabrania mi wchodzić do pokoju.
No i co ja miałem teraz zrobić?
Musiałem zająć inny pokój, skoro tak sobie tego życzył.
- Jeśli tego sobie życzysz - Odparłem spokojnie, nie mając zamiaru zmuszać go do przebywania ze mną w jednym pomieszczeniu.
Poczekam, aż mu trochę przejdzie. A wtedy spróbuję z nim porozmawiać jeszcze raz.

<Paniczu? C:> 

Od Mikleo CD Soreya

 To było naprawdę przyjemne uczucie. Zdecydowanie bardziej podobało mi się wspólne spędzanie czasu tutaj, gdzie była tak lubiana przeze mnie zimna woda i towarzystwo faceta, którego kochałem.
Oderwałem się od jego ust dopiero wtedy, gdy zabrakło mi powietrza. Od razu spojrzałem mu w oczy, czując przyjemne ciepło rozlewające się po całym ciele.
- Na twoje szczęście nie potrafię takich sztuczek… Bo wiesz, gdybym umiał, kto wie, może już byś mnie nie trzymał - Wyszeptałem między kolejnymi pocałunkami, którymi nie przestawałem go obdarowywać.
- Zatem muszę cię mocno trzymać, żebyś przypadkiem nie spróbował mi uciec - Odparł z uśmiechem i jeszcze mocniej ścisnął moje pośladki.
- Na twoje szczęście nie zamierzam uciekać. Zdecydowanie bardziej wolę, kiedy mnie przy sobie trzymasz - Wyszeptałem, wtulając się w jego ciało.
Potrzebowałem tej chwili bliskości, bo właśnie jej ostatnio najbardziej mi brakowało. Nie było go miesiąc, a ja tak strasznie tęskniłem. Dobrze, że wreszcie tu był, dzięki temu znowu czułem się bezpieczny.
- No już dobrze… My tu sobie tracimy czas, a ty musisz pływać. Mam wobec ciebie poważne plany, nie możesz mnie zawieść - Stwierdził z rozbawioną powagą, wypuszczając mnie z ramion.
A więc to by było na tyle. Pozostało mi grzecznie popływać i nabrać siły na dalsze, wspólne chwile.
Robiłem więc to, co do mnie należało, pływałem i jednocześnie bawiłem się z mężem, który najwyraźniej postanowił mnie trochę rozruszać. To było naprawdę miłe z jego strony. Jakoś od razu chętniej i z większą energią mi się pływało, gdy nie musiałem nudzić się tutaj zupełnie sam.
Mimo świetnej zabawy w końcu poczułem, że mam już dość. Znudziłem się i chciałem wrócić na brzeg, żeby odpocząć.
Od razu ruszyłem w stronę wyjścia z wody, dając mężowi wyraźny sygnał, że na dzisiaj wystarczy.
- Już? Jesteś pewien, że masz dość? - Zapytał, podążając za mną i chcąc się upewnić, że wszystko ze mną w porządku.
- Tak. Chciałbym już wrócić do domu i trochę się rozgrzać - Stwierdziłem spokojnie, wyciągając dłoń, żeby pomóc mu wyjść z wody.
- Ty… i rozgrzać? - Powtórzył zaskoczony. Położył mi dłoń na czole, jakby chciał sprawdzić, czy nic złego się ze mną nie dzieje.
- Tak - Przyznałem z uśmiechem, patrząc mu w oczy. - Wino w sam raz na rozgrzanie - Dodałem z zadziornym błyskiem w spojrzeniu.
Sorey pokiwał z rozbawieniem głową, a ja doskonale wiedziałem, co tak bardzo go bawi.
W końcu niewiele mi trzeba, żeby się trochę wstawić, a wtedy mam ochotę na wszystkie niegrzeczne rzeczy. Ale czy powinno mu to w ogóle przeszkadzać? Oczywiście, że nie. Powinien się cieszyć, przecież w takich chwilach może robić ze mną, co tylko zechce. Zresztą… on i tak może robić ze mną wszystko, na co ma ochotę, a ja nawet nie pisnę, tylko rozłożę przed nim nogi gdzie chce, jak chce i kiedy chce.
- W takim razie - Powiedział z błyskiem w oku - Zapraszam mojego słodkiego aniołka na degustację wina.
Ujął moją dłoń i z czułością pocałował jej wierzch, po czym pociągnął mnie za sobą w stronę domu.
- Degustację? - Powtórzyłem, unosząc lekko brwi. - A więc chciałbyś mi zaproponować kilka win, które mógłbym spróbować? - Zapytałem z udawaną powagą, mając wielką ochotę trochę się z nim podroczyć. Przecież obaj to uwielbialiśmy i obaj doskonale wiedzieliśmy, że w gruncie rzeczy nie mamy nic przeciwko temu.

<Pasterzyku? C:>

piątek, 27 czerwca 2025

Od Daisuke CD Haru

 Doskonale wiedziałem, że ma rację, i że takie zmuszanie się nie jest dobre. Ale bez niego tak się nie potrafię wyspać, więcej się kręcę niż śpię, zatem i tak muszę na niego czekać i tak. 
- Nie martw się, zadbam o siebie – obiecałem, uśmiechając się najładniej, jak tylko potrafiłem. - Uważaj na siebie.
Haru westchnął ciężko, ale ucałował mnie w czoło i opuścił rezydencję. 
A ja już nie mogłem się doczekać, aż mój mąż do mnie wróci, a przecież dopiero co wyszedł. Nie podobały mi się te jego nocki, zdecydowanie bardziej wolałem, kiedy wstawał rano i wracał popołudniu. Wtedy coś zjadł, chwilę odpoczął i był cały mój. A teraz? Wraca, on się ogarnia po nocce pewnie ze względu na mnie, śpimy razem, potem trochę tego czasu spędzamy i on musi iść. I tak w kółko. Nie, to mi się nie podoba, znacznie mniej czasu spędzamy, a przynajmniej takie miałem wrażenie. 
Przed pracą zdecydowałem się odświeżyć, zabezpieczyć włosy i ubrać jego koszulę do spania i wtedy mogłem usiąść przy biurku, wraz z gorącą herbatą ziołową. Zastanawiałem się jeszcze nad kawą, ale niezbyt smakuje mi zimna kawa, a już na pewno nie tak bardzo jak zimna herbata. I tak sobie spokojnie pracowałem przez kolejne kilka godzin, dopóki nie poczułem nagłej chęci pójścia do toalety. Byłem pewien, że to za zwykłą potrzebą, dlatego też trochę się przestraszyłem, kiedy zobaczyłem krew. Potrzebowałem chwili, by zrozumieć, że stała się jedna z tych rzeczy, które to mnie przerażało w byciu kobietą. Pierwsze krwawienie. Ale że już? Tak szybko? Nawet tydzień nie minął od mojej przemiany, jeszcze się nie nauczyłem niczego, a tu już muszę się martwić tym? I co ja mam robić? 
Potrzebowałem chwili, by się uspokoić, i dopiero po tym zabezpieczyłem się tak, jak czytałem, że powinno się robić, i... i co dalej? Zacząłem robić kółeczka, nerwowo myśląc, co zrobić. Jeszcze nie było źle, ale czułem, i czytałem, że będzie gorzej. Jak coś przypadkiem pobrudzę? Przecież to krew, tego tak łatwo się nie spierze. Już nie mówiąc o zapachu, przecież ja będę musiał się kąpać pięć razy dziennie, a i tak będzie mi za mało. Właśnie teraz miałem ochotę wziąć kąpiel, chociaż tak naprawdę niewiele tej krwi było. Poza tym, jak ja będę musiał dla Haru śmierdzieć? Przecież ja nie będę potrafił mu w oczy spojrzeć, bo będę się bał, że dostrzeże tam obrzydzenie. A na pewno dostrzegę, on ma strasznie czuły węch, wszystko wyczuje, a skoro ja teraz czuję, że śmierdzę, to co dopiero powie Haru? Nie, dopóki to trwa, nie może mnie zobaczyć, ani wyczuć, ani nic. Najlepiej, by w ogóle spał gdzie indziej. A ja... a ja nie wiem, chyba w ogóle stąd nie wyjdę. Zamieszkam w tej balii. Jak kobiety sobie mogą z tym radzić? I to co miesiąc? I żyć normalnie? U mnie to trwa od jakiejś godziny, a już jakiejś paranoi dostałem. A skoro ma być gorzej... mimowolnie przysunąłem kciuka do ust, zaczynając obgryzać skórki. Dopiero po dłużej chwili zdałem sobie sprawę z tego, co robię, i szybko odsunąłem dłoń. Co ja robię? Przecież tak się nigdy nie zachowywałem... 

<Piesku? c:>

Od Soreya CD Mikleo

 Wino i spędzanie czasu z moim mężem brzmiało bardzo przyjemnie. I domyślałem się, jak to się skończy. Jednak, byłem w stanie poczekać jeszcze trochę, byleby tylko mój mąż się wytaplał w wodzie. Mamy czas, mnóstwo czasu, taka godzinka w wodzie może mu nie wystarczyć. 
– Brzmi przyjemnie, ale wiesz, że możemy tu spędzić więcej czasu? Ja nigdzie stąd nie ucieknę – uśmiechnąłem się do niego łagodnie, poprawiając jego cudne włosy. Wyglądał trochę jak taka syrenka. Chociaż w sumie, on przecież jest taką syrenką. Jestem pewien, że gdyby nie ja, i dzieciaki, to on mógłby sobie żyć w wodzie, ale to w jakimś morzu. Bo takie jezioro, jest malutkie, szybko by się znudził. A morze? Morze by się mu spodobało. Pełne niezwykłości, o których ludzie nawet by nie pomyśleli, że mogą istnieć. Kiedyś muszę zabrać mojego męża nad morze. On zwiedzałby jego dno, a ja o prostu bym poczekał, i to tyle, ile będzie trzeba. Tak, myślę, że to dobry kierunek, kiedy w końcu będziemy mieć chwilę dla siebie. Tylko coś trzeba będzie zrobić ze zwierzakami, znaleźć im jakiegoś opiekuna. Może i jestem silny, ale tylko mojego męża będę mógł unieść. Nad tym jednak więcej będę myślał, jak już nadejdzie odpowiedni czas. 
– Ale i do mnie nie wejdziesz. A tak samemu nie jest zbyt mi tu miło – wyznał, na co pokiwałem spokojnie głową. Więc o to chodzi. Chce tu być, ale nie chce być sam. Woda trochę chłodna jest, owszem, ale na dworze jest dość ciepło. Zaraz się ogrzeję i jakoś to będzie. Zresztą, ja od tego nie umrę, a ile mojemu mężowi radości sprawię. 
– A może jednak wejdę? – odpowiedziałem, uśmiechając się do niego łagodnie. 
– Nie trzeba, wiem, że to dla ciebie nieprzyjemne – próbował mnie odwieść od tego pomysłu, no ale ja już swoje postanowiłem. 
– Właśnie, nieprzyjemne, a nie śmiertelne – poduch słowach po prostu zsunąłem się z pomostu wprost do wody. 
Pierwsze, co poczułem, to szok termiczny. Jak na moje, woda była zimna, i to tak stanowczo za zimna. Mimo tego nieprzyjemnego uczucia uśmiechnąłem się do Mikleo nie chcąc, by się zamartwiał. Zresztą, im dłużej w tej wodzie byłem, nie było aż tak bardzo źle. Jak już się nieco bardziej przyzwyczaiłem do tego chłodu, było trochę lepiej. Zresztą, musiało być lepiej. Robiłem to dla mojego męża. 
– I już jestem. Możesz być teraz dłużej w wodzie i wypoczywać – uśmiechnąłem się łagodnie, dopływając do niego bliżej, by go móc uchwycić jedną ręką w pasie. 
– Wiesz, że to nie było konieczne? – zapytał, zarzucając ręce na mój kark. 
– Dla ciebie wszystko jest konieczne, moja syrenko – wyszczerzyłem się głupio, opierając swoje czoło o to należące do niego. 
– Więc teraz jestem dla ciebie syrenką? – zapytał rozbawiony, unosząc jedną brew. 
– No a nie? Wyglądasz jak taka syrenka, kiedy twoje włosy przyklejają ci się do ciała. Tylko proszę się nie zmieniać w morską pianę, tego bym nie zniósł – poprosiłem, gładząc jego policzek tylko po to, by po chwili złączyć nasze usta w namiętnym pocałunku, drugą dłonią, która to była wcześniej na jego talii, schodząc niżej, na jego biodra, a później na pośladki. 

<Syrenko? c:>

Od Haru CD Daisuke

Czego ja się w sumie po nim a raczej w tej chwili po niej spodziewałem? Oczywiście, że nie pójdzie spać, bo przecież *musi* na mnie czekać. A przynajmniej sam tak uważa. W rzeczywistości mógłby po prostu położyć się do łóżka, ale czasem naprawdę nie rozumiem, po co aż tak się poświęca. To nie ma najmniejszego sensu, on/ona o tym wie i ja o tym wiem.
A mimo to i tak to robi. Cały on, zawsze robi to, co uważa za słuszne, ale niekoniecznie to, co powinien.
Zastanawiam się, czy w ogóle jest sens to komentować. Doskonale wiem, że to wcale nie takie proste. On bardzo lubi sprawiać większe lub mniejsze problemy, oczywiście przy okazji się nie słuchając. Taki trochę mój rozpieszczony panicz, które w tej chwili stał się moją panienką.
Mówię mu, że ma spać w nocy, zrelaksować się i niczym nie przejmować. A co on chce robić? Pracować całą noc, żeby później móc spać cały dzień razem ze mną. Nie do końca jestem pewien, czy to zdrowe dla niego. Jego praca jest zupełnie inna niż moja, powinien pracować za dnia, wtedy jego umysł funkcjonuje prawidłowo. Niestety, on uparcie robi wszystko po swojemu. Cały on, nigdy nic nie jest tak, jak byśmy sobie zaplanowali.
Odpuściłem temat, wiedząc, że to nie ma najmniejszego sensu. Powiem jedno, on powie drugie i tak nic z tego nie wyjdzie.
W ciszy i spokoju zjedliśmy posiłek, jak dla mnie zbyt zdrowy. Za mało mięsa, za dużo warzyw. Lubiłem warzywa, ale nie wtedy, kiedy cała kolacja składała się wyłącznie z nich. Zdecydowanie nie był to posiłek dla mnie. Mogłem poprosić o coś innego, ale postanowiłem nie sprawiać problemów. Grunt, że coś zjadłem. Nieważne, ile i co. Żołądek ma jeść, więc nie powinien narzekać. A przynajmniej tak mi się wydaje.
- Powinienem już się zbierać - Zauważyłem, odsuwając pusty talerz.
- Ach tak? Zaczekaj, poproszę kucharza, żeby coś ci na drogę spakował - Moja panienka od razu była gotowa, żeby coś mi przygotować, a raczej rozkazać kucharzowi, żeby to zrobił, chociaż tak naprawdę wcale nie musiała.
- Nie ma takiej potrzeby. Na spokojnie i tak nocą nie będę nic jadł, to niezdrowe - Wytłumaczyłem, mając nadzieję, że zaakceptuje moją odpowiedź.
- Może i to niezdrowe, ale tylko wtedy, gdy idziesz spać. Ty przecież spać nie idziesz, więc musisz jeść - Odparła.
No tak. *Ja* muszę jeść, ale ona? Ona najwyraźniej nie musi, bo przecież potrafi żyć samym powietrzem.
Spokojnie więc czekałem na posiłek, który już po chwili został mi spakowany. Tym razem jednak od razu poczułem, że znajduje się tam zdecydowanie więcej mięsa. Mój czuły nos natychmiast to wychwycił, a kubki smakowe zaczęły pracować szybciej.
No dobrze, nie mogę narzekać na posiłek, który mi przygotowano. Przynajmniej, gdy zgłodnieję, będę miał coś, czego mój organizm najbardziej w tej chwili potrzebuje.
- Dziękuję i do zobaczenia. Pamiętaj, proszę, że jeśli poczujesz zmęczenie, po prostu się połóż. Nie ma sensu zmuszać się do siedzenia, kiedy chce się spać - Wyjaśniłem, łącząc w delikatnym pocałunku nasze usta.

<Paniczu? C:>

Od Mikleo CD Soreya

Tak sobie w tej chwili myślałem nad jego słowami i sam nie do końca byłem pewien, czy tak naprawdę mam ochotę iść zwiedzać ruiny…
Oczywiście, jak już mówiłem, tęskniłem za tym i wręcz marzyłem, żebyśmy poszli tam razem. Ale teraz, kiedy tak leżymy w łóżku, chciałbym, żeby ta chwila trwała wiecznie. Tylko on i ja. Nic poza nami.
- Pomyślę o tym później. Teraz chcę po prostu z tobą tu zostać - Odparłem, uśmiechając się do niego łagodnie.
- Dobrze, w takim razie pomyślimy o tym później - Stwierdził i pocałował mnie w czoło.
Ucieszyłem się z jego słów i leżałem tak na jego klatce piersiowej, dopóki naprawdę nie zapragnąłem pójść nad jezioro.
Właściwie w tej chwili bardzo tego potrzebowałem. Chłodu, który otuli moje ciało. I choć bardzo chciałbym popływać razem z moim mężem, doskonale wiedziałem, że nie mogę sobie na to pozwolić.
Dlatego będę musiał pływać sam. Ale to nic, później znów będę miał go tylko dla siebie.
- Możemy już iść - Zwróciłem się do Soreya, podnosząc z jego klatki piersiowej. Od razu poczułem rozchodzący się po ciele ból, przyjemny ból, który zawsze bardzo lubiłem po naszym zbliżeniu.
- Pomóc ci się ubrać? - Zapytał. Mój mąż zdecydowanie za bardzo się o mnie martwił. Przecież potrafiłem ubrać się sam. Owszem, bolało mnie ciało po naszych igraszkach, ale bez przesady, jakoś sobie poradzę.
- Nie trzeba, dam sobie radę. Nie musisz się o mnie aż tak martwić. Naprawdę potrafię o siebie zadbać - Zapewniłem, zakładając ubrania, które i tak będę musiał wyprać po kąpieli.
Sorey, widząc delikatny grymas na mojej twarzy, gdy chodziłem, bez słowa chwycił mnie w ramiona i zaniósł nad jezioro. No tak, bo przecież sam bym sobie nie poradził.
- Bardzo proszę - Powiedział, stawiając mnie na pomoście, żebym mógł wejść do wody o własnych siłach.
- Wiesz, że mogłem tu dotrzeć sam? - Zapytałem, zerkając na niego z rozbawieniem.
- Mogłeś, ale jestem tak wspaniałym mężem, że ci pomogłem - Stwierdził dumnie i jednym gestem zaprosił mnie do zimnej wody.
Kiwnąłem głową i wskoczyłem do jeziora, gdzie mogłem spokojnie się zrelaksować i uleczyć rany, które zostawił po sobie Sorey. Nie musiałem się przejmować śladami, które powoli znikały.
Oczywiście drobne blizny zostały na moim ciele, ale nie były na tyle widoczne, żeby się nimi przejmować.
Ślady pozostawione przez mojego mam już od dawna i nie robią na mnie wielkiego wrażenia. Akceptuję je i lubię, bo są pamiątką po kimś, kogo kocham i dla kogo byłbym w stanie oddać własną duszę.
Wyszedłem z wody po niespełna godzinie. Co prawda nie miałem przy sobie zegarka, ale patrząc na słońce, z łatwością mogłem ocenić, która jest godzina.
- Już? Jesteś pewien, że nie chcesz zostać jeszcze trochę w jeziorze? - Zapytał, jak zwykle przejmując się mną bardziej, niż było trzeba. Przecież gdybym chciał, zostałbym dłużej. Ale teraz wolałem spędzić czas z nim.
- Nie, już się zregenerowałem. Teraz wolę spędzić czas z tobą. Może napijemy się razem wina? A później zobaczy się co da się zrobić - Odparłem z zadziornym uśmiechem.

<Pasterzyku? C:>

czwartek, 19 czerwca 2025

Od Daisuke CD Haru

 Nie mogłem się na to zgodzić. Nie mam czasu na takie rzeczy, im dłużej czekam, tym przecież ta szansa na ciążę jest mniejsza. Nie mówiąc już o jego potrzebach, przecież jego libido jest strasznie wysokie. I on ma na mnie czekać? A co, jeżeli nie da rady? Przecież jest tylko człowiekiem, a raczej wilkołakiem, ma swoje potrzeby, więc jeżeli ich nie spełnię, to zrobi coś bez pomyślunku, coś głupiego, coś, nad czym nie będzie w stanie zapanować. Ale czy też jest sens teraz próbować? Chociaż, można spróbować, bym się szybciej przyzwyczaił, i też zadbamy o jego potrzeby. Tak, tak zrobię. 
- Nie mogę zaniedbywać twoich potrzeb – powiedziałem cicho, zerkając na niego szybko tylko po to, by zaraz spuścić wzrok. 
- Daj spokój, nie jestem zwierzęciem. Mogę się powstrzymać, i na ciebie poczekać tyle, ile potrzebujesz, moja piękna panienko. Przez chwilę nie myśl o mnie, dobrze? Skup się na sobie, przez kolejny tydzień, i rób tak, by to tobie było dobrze – zaproponował, gładząc delikatnie mój policzek. 
- Muszę o tobie myśleć. Jak nie będę o tobie myśleć, to zaraz nie będziesz jeść, zapomnisz o używaniu kosmetyków na skórę, włosy, ubierać się będziesz słabo, zapomnisz o swoich podstawowych potrzebach... nie, ja nie mogę się skupiać tylko na sobie. To nie jest możliwe. I jeszcze przez tydzień. Przecież to tak strasznie dużo czasu – pokręciłem głową, nie mogąc się zgodzić na jego pomysł. Jak kiedyś myślałem tylko o sobie, tak teraz nie potrafię tak robić. Nie po to się zmieniałem, by teraz stać się ponownie gorszą wersją siebie. 
- No dobrze, więc ty skupisz się na moim dobru. A ja zajmę się tobą. I będziesz się mnie słuchał. Mamy taką umowę? - zaproponował, chwytając mój podbródek, by unieść moją głowę. 
- Widzę tutaj pewne nieścisłości, które powinniśmy przedyskutować, ponieważ jestem tak jakby trochę na straconej pozycji... - zacząłem, tak trochę niepewnie, nie chcąc jeszcze mówić mu "tak".
- Lepszej propozycji nie będzie. Więc? - wymusił na mnie szybką reakcję. 
- Więc tak. Ale tylko do końca tygodnia, dłużej niż siedem dni nie wytrzymam – burknąłem cicho, pusząc delikatnie moje policzki. 
- Moja grzeczna Panienka – odparł zadowolony, po czym pocałował mnie w usta. - A teraz zjemy kolację, ty pójdziesz spać, a ja do pracy – dodał, nakładając na mój talerz tosty. A sądząc po zapachu, były to tosty z ricottą, pieczoną papryką i ziołami, czyli jedna z moich ulubionych przekąsek. Odkąd służba wie, że jestem kobietą, jakoś tak mam wrażenie, że mnie trochę rozpieszczają, zwłaszcza kucharz. Same potrawy, które lubię. No i jeszcze Haru z tymi deserami. Znaczy, na razie tylko jeden raz mi przyniósł, ale coś czuję, że teraz może mi tak częściej robić, jak nie codziennie. I sam już nie mam pojęcia, czy mnie ten pomysł martwi, czy może ekscytuje, bo co to może dla mnie wymyśleć... 
- Nie pójdę spać. Wolę na ciebie poczekać i zasnąć dopiero, kiedy wrócisz do mnie bezpieczny – odpowiedziałem, nalewając swoje zioła, które pomimo smaku dalej piłem z nadzieją, że mi pomogą.

<Piesku? c:>

Od Soreya CD Mikleo

 Jego słowa były naprawdę urocze, i słodziutkie, zupełnie jak cały on, ale czy powinniśmy teraz wypoczywać? O ile on w ogóle może wypoczywać. Jego ciało jest w takim stanie, że jak najszybciej należało się nim zająć, by nie musiał tyle cierpieć. Zdecydowanie za mało myślałem podczas seksu, a powinienem. Jak teraz na to patrzę... muszę się bardziej powstrzymywać. Nie osiągnę tej pełnej satysfakcji, owszem, ale mój mąż będzie cały, i zdrowy. Muszę znaleźć tę idealną równowagę, by mój mąż nie był tak pokiereszowany, jak w tej chwili. Moje biedne maleństwo... czemu mnie nie powstrzymywał? Chociaż, czy gdyby mi powiedział wtedy, że coś go boli, że mam przestać, to czy ja bym go wtedy posłuchał? Byłem w amoku, więc pewnie żadne jego słowo by do mnie nie dotarły. Może następnym razem będzie lepiej. Jakaś część moich potrzeb została zaspokojona, więc następnym razem na pewno lepiej się będę powstrzymywał i kontrolował. 
- Jeżeli chcesz, możemy poleżeć. Nie wiem, czy to takie zdrowe dla ciebie, powinieneś zająć się sobą, zadbać o siebie, swoje rany... - zacząłem, powoli gładząc jego cudowne włosy, które to oczywiście strasznie się poplątały. Zanim byśmy się nad to jezioro udali, musiałbym się zająć jego fryzurą, żeby chociaż te kosmyki rozplątać. 
- Kilkanaście minut mnie nie zbawi, a ile tu dla mnie przyjemności – wyznał, przymykając swoje śliczne oczęta. 
- Skoro tak uważasz, to możemy tak zrobić. Daj mi tylko znać, kiedy będziesz już chciał wstać – dodałem, przesuwając palcem w górę, i w dół jego pleców, po jego kręgosłupie, który był całkiem dobrze wyczuwalny, ale za to niezbyt widoczny. Wychodzi więc na to, że jego sylwetka jest odpowiednia, ta przerwa nie wpłynęła na niego jakoś bardzo źle. To dobrze. Muszę obserwować każdą, chociażby najmniejszą zmianę w jego ciele, by wiedzieć, czy czegoś nie mu nie brakuje, czy go nie traktuję źle. Teraz, po tym Piekle sam nie do końca wiem, jak powinienem się zachować, czy z czymś nie przesadzam. Na pewno przesadzam, widzę to po jego twarzy, ale za bardzo mi uwagi nie zwraca. A powinien. Jeżeli chce, bym się zmienił, musi mi zwracać uwagę na moje zachowania.
- Mogę tu z tobą leżeć dzień i noc, i nigdy nie będzie mi mało – odpowiedział, rysując szlaczki na mojej klatce piersiowej. 
- Jak tak będziemy leżeć, to nie zdążymy zwiedzić ruin przed powrotem dzieciaków – przypomniałem mu rozbawiony, mimowolnie rozplątując mu te włosy, oczywiście bardzo delikatnie, by nie sprawić mu bólu. 
- Coś czuję, że w tym tygodniu i tak za bardzo z łóżka nie będziemy się ruszać, co? - odpowiedział rozbawiony, opierając swoją brodę o moją klatkę piersiową tak, by móc spojrzeć prosto w moje oczy. 
- To zależy od ciebie. Wszystko, czego chcę, to tego, byś był szczęśliwy. Jeżeli chcesz, możemy cały tydzień spędzić w łóżku, ciesząc się bliskością naszych ciał. Możemy też iść na wyprawę do ruin, które sam sobie wybierzesz. Dla mojej najukochańszej Owieczki wszystko, czego pragnie – dodałem, całując czubek jego słodkiego noska. 

<Owieczko? c:>

Od Haru CD Daisuke

I właśnie tego się obawiałem, zbyt wiele chce wziąć na siebie, zbyt bardzo boi się konsekwencji, które mogą się wydarzyć. Ale czy na pewno się wydarzą? Nie musi brać wszystkiego na siebie, może dzielić się tym wszystkim ze mną, ja, choć nie jestem w stanie zbyt wiele zrobić, mogę z nim porozmawiać i może właśnie to mu w jakiś sposób pomoże?
– Skarbie nie bój się, rozumiem, że się martwisz, rozumiem, że masz prawo się obawiać porodu, próby zajścia w ciążę, czego, jak wyglądasz.
Ale pomyśl sobie, czy gdybym nie był zadowolony z twojego wyglądu, okłamywałbym cię? Czy już wielokrotnie nie pokazałem ci, jak szczery przed tobą jestem? Przecież cały czas powtarzam ci, że jesteś piękny, proszę bardzo, mi się podobasz i że nie wyobrażam sobie życia bez ciebie i chciałbym, abyś w końcu to zrozumiał i zaakceptował. A jeśli chodzi o dziecko, skarbie, jeśli nam się nie uda to nic, naprawdę to nic takiego, nie zawiodę się na tobie, naprawdę nie musisz się tak przejmować to nic takiego, przecież nie każdy musi mieć dziecko własne z krwi i kości. Przecież ostateczności zawsze możemy adoptować, nie rozumiem, dlaczego tak bardzo się przed tym wzbraniasz – Odparłem, całując jego zimną dłoń.
Moja żona westchnęła głośno, kręcąc głową, temat adopcji dziecka był dla niej bardzo ciężki, a ja tak naprawdę nie rozumiałem, dlaczego, co złego jest w posiadaniu cudzego dziecka? Chyba nie rozumiałem, oczywiście takie osoby jak on powinny mieć potomstwo z krwi i kości, aby miały wszystkie cechy matki i ojca, aby każdy wiedział, że to dziecko jest na pewno nasze, nie rozumiałem tego i chyba nie zrozumiem, to wszystko nie ma najmniejszego sensu, ale może właśnie nie rozumiem tego, dlatego że jestem inny. Zwykły szary strażnik, który nigdy nie powinien w rzeczywistości być z kimś, takim jak Daisuke.
Jesteśmy z dwóch innych światów i nie rozumiemy czasem się z różnych powodów, ale czy to coś złego? Nie po prostu jesteśmy inni. Najważniejsze, że się kochamy i nic innego nie ma najmniejszego znaczenia.
– Haru już ci mówiłem, że nie chcą adoptować dziecka, chciałbym dać ci własne dziecko tak, abyś był najszczęśliwszym ojcem na świecie, bo dzięki temu będę pewien, że spełniłem wszystkie twoje marzenia, uszczęśliwiając cię, tak jak chciałem – Wytłumaczył, spuszczając wzrok, nie chcąc patrzeć mi w oczy, a to dlaczego? Pojęcia nie miałem, przecież już ci rozmawialiśmy, powinna patrzeć mi w oczy, abyśmy zrozumieli swoje emocje, które najczęściej kryją się właśnie w oczach.
Westchnąłem ciężko, że zdecydowanie za dużo bierze na siebie, nie tak powinna to wszystko wyglądać, zdecydowanie to wszystko nie powinno być tak. Mam wrażenie, że do wszystkiego się zmusza, a przecież nie o to mi chodziło, nie chciałem, aby robił coś na siłę, nie chciałem, aby cierpiał, a teraz mam wrażenie, że cierpi tylko dlatego, że za bardzo chce mnie uszczęśliwić, a przecież nie musi, już tyle razy mu to powtarzałem, ale on uparł się i chce dać mi dziecko, mimo że nie jest tego pewien.
– Może zróbmy tak, na spokojnie daj sobie czas, a gdy już będziesz gotowy,spróbujemy i jeśli się uda super, a jeśli nie trudno, tak już jest życie, ale to nie znaczy, że mnie zawiodłeś, naprawdę bądź tego pewien – Poprosiłem, całując jego czoło z łagodnym uśmiechem na twarzy.

<Paniczu? C:> 

Od Mikleo CD Soreya

Odruchowo spojrzałem na ślady, które mi zrobił zdecydowanie się z nim, zgadzając, trochę go poniosło, ale czy to coś złego? Nie widział mnie dziesięć lat. A więc to logiczne, że mogło nie być w stanie zachować się zbytnio racjonalnie, poniosło go, a ja nie miałam z tym najmniejszego problemu, akceptowałem to, a nawet sam troszkę go nakręcałem, gdy jego zęby wbijały się w moją skórę, jęczałem, krzyczałem i drżałem pod nim, nie narzekając, nie powstrzymując go, pragnąc jedynie jego bliskości, bardzo podobało, mi się jak nie traktował, i choć nie jest to do końca zdrowe. Chętnie bym to powtórzył na każde możliwe sposób.
– Nie przejmuj się tym, nic mi nie jest, nic mi również nie będzie, zagoi się zresztą jak zawsze – Odpowiedziałem, uśmiechając się do męża z trudem, utrzymując zmęczone oczy.
– Oczywiście, że się zagoi owieczko, ale żeby ci w tym pomóc, użyjemy jeziora, w końcu, jeśli możemy ci jakoś pomóc, dlaczego by z tego nie korzystać. Prawda? – Ucałował mnie w czoło, głaszcząc delikatnie po głowie. – Śpij, zajmę się praniem i zaraz do ciebie wrócę – Zapewnił, a więc nie miałem powodu, by mu nie wierzyć, przecież by mnie nie oszukał, nie on.
– Dobrze, poczekam na ciebie – Obiecałem, widząc rozbawienie malujące się na jego twarzy, zdecydowanie mi nie wierzył, bo przecież nie wytrzymam do jego powrotu i chyba ma rację.
Gdy tylko wyszedł, ziewnąłem cicho, czekając na niego przez chwilę, nim moje oczy stał się zbyt ciężkie, aby walczyć ze zmęczeniem.
Zasnąłem i nawet tak naprawdę nie wiedziałem, kiedy i jak długo byłem sam, nim mój mąż do mnie wrócił…

Obudziłem się zaledwie trzy godziny później, a stwierdzić to mogłem po zegarze, który dawał mi jasną informację, która w tym momencie jest godzina.
– A ty, dlaczego już nie śpisz? Zdecydowanie za krótko i za mało miałeś snu. Powinieneś spać tyle, ile potrzebujesz, aby mieć siłę na następny dzień, teraz mamy dla siebie dużo czasu i ja na pewno nie chcę go zmarnować – Usłyszałem, gdy tylko nasze oczy się spotkały.
– Nie jestem już śpiący, wręcz przeciwnie wolę spędzać czas z tobą, niż spać – Odpowiedziałem, rozciągając się leniwiec dopiero wtedy, odczuwając dyskomfort całego mojego ciała.
Odruchowo skrzywiłem się, odczuwając ból nawet na pośladkach, chodź tam nie pamiętam, aby mnie gryzł.
– Wszystko w porządku? – Od razu spanikował, chodź tak naprawdę, nie wiem, dlaczego, przecież nic wielkiego mi się nie działo, trochę bolało mnie ciało, w końcu to normalne, gdy ty twoje ciało zostanie pogryzione.
– Tak spokojnie nie martw się, to tylko drobny dyskomfort. Warty tego, co mi dałeś – Odparłem, zbliżając się do jego ust, aby delikatnie je ucałować.
– Chcesz może pójść od razu nad jezioro? – Zaowocował, chyba naprawdę, nie chcąc, abym cierpiał. Tylko czy ja cierpiałem? No faktycznie może odrobinę.
– A nie możemy po prostu sobie jeszcze poleżeć? Tu jest mi tak dobrze – Zapytałem, kładąc głowę na jego klatce piersiowej naprawdę, nie chcąc w tym momencie ruszać się z łóżka, wystarczyła mi jego obecność do pełnego szczęścia.

<Pasterzyku? C;>

Od Daisuke CD Haru

 Nie rozumiałem, po co mielibyśmy dalej poruszać ten temat. Muszę się po prostu przekonać do jego słów, a tego raczej tak prędko nie zrobię. Jeszcze teraz te słowa jego mamy obudziły we mnie niepokój... Może ja po prostu powinienem mniej myśleć? Mniej myśleć, roztrząsać, tylko się skupić na moim działaniu. Prawda jest taka, że gdyby nie to moje myślenie, już dawno mielibyśmy pierwsze próby poczęcia dziecka za sobą. Jutro powinniśmy spróbować. Zresztą, powinna mu się należeć nagroda, jeżeli zakupi wszystkie kwiatki, jakie mu na kartce podałem. Chociaż, czy jest sens próbować, dopóki nie wystąpiło u mnie krwawienie? Nie mam pojęcia za bardzo pojęcia, jak to działa. 
– A po co mamy roztrząsać ten temat? Nic więcej tu się powiedzieć nie da. Zresztą, są rzeczy ważne i ważniejsze, a w tej chwili najważniejsze jest to, byś zjadł kolację przed pracą, a nie poszedł tam o pustym żołądku – powiedziałem, zachowując spokój i opanowanie w głosie. W tym akurat byłem bardzo dobry, miałem całe życie, by to sobie wyćwiczyć. Do prawda, przy takim Haru to mi się za bardzo nie przyda, on dzięki swoim zmysłom jest w stanie wyczuć dużo za dużo, co w takich sytuacjach jest problematyczne. To moje problemy, z którymi sobie muszę poradzić sam. Mam z kolei nadzieję, że jego zmysły pozwolą nam na wcześniejsze wykrycie ciąży. Chciałbym mieć pewność już wcześniej, nim będzie to odkryte przez medyków. Właśnie, wkrótce będę musiał zaprosić opiekę medyczną, by byli na miejscu w razie czego, to nigdy nie zaszkodzi. 
– A twoja psychika przypadkiem nie jest ważna? – zapytał, przyglądając mi się z uwagą, jednocześnie odsuwając dla mnie krzesło, bym mógł usiąść przy stole. 
– Moja psychika ma się w porządku. Nie, żeby to miała jakiekolwiek inne wyjście – odparłem, chcąc pominąć temat moich uczuć i tego, przez co teraz przechodzę. Nigdy nie było to moją mocną stroną, myślałem, że już to zauważył. 
– Wiesz, jeżeli powiesz mi, przez co przechodzisz, łatwiej będę to w stanie zrozumieć. Jak już to zrozumiem, będę w stanie ci pomóc. Po to tu jestem, i po to jesteśmy małżeństwem, by sobie pomagać, a nie trzymać te rzeczy dla siebie – powiedział, zajmując miejsce obok mnie. 
– Nie wiem, czy chcesz usłyszeć taką prawdę – mruknąłem, bawiąc się nerwowo swoimi palcami. 
– Każdą prawdę chcę usłyszeć. Nie będę cię oceniał – obiecał, uśmiechając się łagodnie i chwytając moją dłoń, by dodać mi otuchy. 
– Po prostu się boję. Wielu rzeczy. Tego, że to ciało będzie dla ciebie niewystarczające i nie będę w stanie cię zaspokoić. Że coś pójdzie nie tak podczas porodu, że stanie się coś ze mną, albo dzieckiem, albo z nami obojga i zostaniesz tutaj sam. O ile w ogóle do ciąży dojdzie, bo nie mam pewności, czy w ogóle będę w stanie w nią zajść. Nie chciałbym cię zawieść, nie mogę tego zrobić – wyznałem cicho, bawiąc się brzegiem swojej sukienki. I pomyśleć, że nie powiedziałem mu o zmartwieniach związanych z wychowywaniem naszego dziecka... chociaż to już jest naprawdę dalekosiężny problem, bo optymistycznie zakładam, że uda mi się nim zaopiekować nie wyrządzając mu krzywdy, o co bardzo prosto przy tak delikatnej istocie i całkowitym braku doświadczenia. 

<Piesku? c:>

Od Soreya CD Mikleo

 Nie powstrzymywałem się w niczym nie patrząc na to, czy przypadkiem nie robię mu jakiejś krzywdy. Nie obchodziło mnie to w tym stanie i w ogóle nie przejmowałem się niczym poza tym, by zaspokoić siebie. I by mieć Mikleo bliżej. Tak blisko, jak to tylko możliwe, jakby ktoś mi go zaraz miał zabrać. Kto w końcu wie, czy to się zaraz nie wydarzy? Co, jeżeli gdzieś niedaleko znów pojawi się jakiś głupi demon, który będzie chciał moich usług? Albo jakiś anioł nie stwierdzi, że czas zabrać mojego męża do nieba przed oblicze Boga, by odpowiedział na swoje za swoje występki, które przecież nie są z jego winy? Oczywiście, ani nie zgodziłbym się już nigdy w życiu na żadne usługi, ani nie pozwoliłbym na zabranie mojego męża, ale i tak muszę wykorzystać też czas, bo jeszcze mi zniknie. 
I wykorzystywałem, bardzo dobrze wykorzystałem dbając o to, by ani jedna kropelka krwi nie upadła na podłogę bądź wsiąknęła w materiał. Nie mogłem na to pozwolić, to byłoby zwykłe marnotrawstwo tej przecudownej cieczy. Chociaż, bardziej niż jej brakowało mi zdecydowanie jego zapachu i obecności. Jego krew była tylko i wyłącznie miłym dodatkiem. 
Nie korzystałem także z jednego miejsca, w końcu, po co się ograniczać? Finalnie i tak wylądowaliśmy w łóżku, a to tylko dlatego, że mój mąż już mi odpływał, ledwo kontaktując ze światem, a co to za zabawa, kiedy jedna strona jest nieprzytomna? Mnie się coś takiego nie podobało, zdecydowanie bardziej wolałem, kiedy mój mąż żywo reagował na to, co mu robiłem. Musiałem więc go zanieść do łóżka, opatulić cienkim kocem, by było mu komfortowo, a następnie założyłem na swoje nogi pierwsze lepsze spodnie i zabrałem się za sprzątanie, bo krwi może i nie zostawiliśmy, ale inne ślady po naszym stosunku już tak. 
Byłem pewien, że moja Owieczka sobie długo dzisiaj pośpi, bo go porządnie wymęczyłem, dlatego dużym zaskoczeniem były dla mnie jego drobne ręce oplatające się wokół mojej klatki piersiowej. 
– Nie spodziewałem się ciebie tu. Nie jesteś aby zbyt zmęczony? – spytałem, odkładając pranie tylko po to, by odwrócić się w jego stronę i wziąć go w swoje ramiona. Moje maleństwo ledwo na nogach potrafiło ustać, czemu on w ogóle wstał? Powinien odpoczywać. 
– Nie mogłem bez ciebie odpoczywać – powiedział cicho, tuląc się do mnie. 
– Zaraz bym do ciebie przyszedł, jak tylko bym tutaj skończył sprzątać, niepotrzebnie się tak boisz – odparłem, gładząc jego włosy, które w jeszcze większym nieładzie, niż rano, z czego akurat byłem dumny. 
– Stęskniłem się za tobą – odpowiedział cichutko, co trochę te moje czarne serce rozpuściło. Mój słodziaczek przekonany. 
– A niepotrzebnie. Nigdzie się nie wybieram – odparłem łagodnie, chwytając go mocniej w swych ramionach, by móc bezpiecznie go zanieść do sypialni. – Odpocznij, a później, jak się poczujesz lepiej, pójdziemy nad jezioro. Trzeba cię wykurować, troszkę przesadziłem z pewnymi rzeczami – dodałem, całując go w czoło. Tak, wypad do jeziora bardzo dobrze mu zrobi, a ja przez ten czas dopilnuję, by nic nie zakłóciło jego spokoju, w tym akurat bardzo dobry jestem. 

<Owieczko? c:>

Od Haru CD Daisuke

Czułem, że nie był przekonany co do moich słów, mama zdecydowanie przesadziła i teraz Daisuke zacznie sobie coś wmawiać, a ja nie będę w stanie mu pomóc ani naprostować jego myśli, będę musiał tak mówić i go traktować, aby uwierzył w siebie, bo kocham go takiego, jakim jest dla mnie, nie musi się zmieniać. Zresztą nawet nie miałby jak się zmienić, jest sobą, i to w nim kocham, drobniutki i cały mój, nie mam zbyt wielkich wymagań, zresztą nie miałem ich od początku, wciąż, jeśli chce może wrócić do swojej dawnej postaci, ja naprawdę nie będę miał nic przeciwko temu. Czuję, że się boi, i to nic złego, ma prawo się bać, każdy się czegoś boi i jeśli tylko zechce, zrezygnować nie będę się gniewał, naprawdę nie będę.
– Nie przekonałem cię zbytnio prawda? – Zapytałem, czując emocje, które w nim buzują, ewidentnie nie przekonałem, boi się, i to mnie martwi, nie musi przecież, nie musi się bać, wszystko będzie dobrze, jestem przy nim i nie pozwolę, aby stała się mu jakkolwiek krzywda.
Moja panienka spojrzała na mnie, kiwając głową w najpiękniejszym uśmiechem, na jaki było ją stać, a ja? Ja nie uwierzyłem jej. Wiedząc, że emocje, które odczuwa, są zupełnie inne.
Aż mi teraz głupi z powodu słów wypowiedzianych przez moją mamę, zdecydowanie mogła sobie odpuścić i nic nie mówić…
Przecież mówiłem, że jeszcze się nie przyzwyczaił do nowego wizerunku, który ma, a co ona robi, wiedząc o tym? Ech, zdecydowanie to po niej czasem coś tam głupiego powiem…
– Czuję, że jednak starasz się udawać, a to nie jest ani zdrowe, ani tym bardziej potrzebne, przecież wiesz, że możesz powiedzieć mi wszystko – Chciałem go wesprzeć, nawet jeśli nie było to zbyt łatwe, postaram się dla niego zrobić wszystko, mimo że nie wszystko jestem w stanie zrobić.
– Wiem Haru, tylko prawda jest taka, że ty mnie nie zrozumiesz. Twoja mama ma rację, jestem zbyt drobny, a to może wszystko utrudnić – A więc, w tym tkwi problem, to znaczy od początku podejrzewałem, że to właśnie tu jest problem, jednakże myślałem, że jeśli z nim porozmawiam, jego nastawienie się zmieni, a tu co? Cóż, nie udało mi się, mimo że wciąż powtarzam mu, jak fantastyczny i piękny jest.
– Daj spokój, twoje ciało faktyczny jest drobne, ale to nie problem, mi podobasz się taki, jaki jesteś, a jeśli chodzi o dziecko, moja droga nie ma się o co martwić, masz najlepszą opiekę. Myślę, że jeśli będzie trzeba, zrobią wszystko, aby twój poród był jak najbardziej bezbolesny – Wyjaśniłem, naprawdę w to wierząc, oczywiście wiem, że poród jest trudny, i to są fakty. I nie ma znaczenia, jak wyglądasz, duże znaczenie ma to, ile masz pieniędzy, aby opłacić służbę i medyków, tylko, dzięki temu jesteś w stanie łagodnie to jako przetrwać.
Daisuke westchnął ciężko, wciąż milcząc, on chyba już sobie w głowie swoje ułożył i teraz nic ani nikt tego nie zmieni.
– Skupmy się na posiłku, bardzo proszę, musimy zjeść, abyś miał siłę do pracy – I tyle byłoby z jego problemu, bo po co rozmawiać jak można zmienić temat, tak jest po prostu lepiej.
– Jeśli chcesz unikać tego tematu, bardzo proszę, nie będę cię naciskał – Odparłem, gestem ręki, zapraszając moją panienkę do jadalni.

<Paniczu? C:>

Od Mikleo CD Soreya

 Tak doskonale wiedziałem, że dla niego ślicznie wysiadałem, jeszcze w sumie nie usłyszałem od niego, że źle wyglądam, a czasem naprawdę wysiadałem źle i co? I nigdy mi tego nie powiedział, a powinien.
– Dziękuję – Nie poruszając tematu wyglądu moich włosów, zerknąłem na dzieci, które były już gotowe do drogi.
No tak tego można byłoby się spodziewać, chcąc jak najszybciej dostać się do swojego dawnego domu, gdzie mają bliskich, za którymi na pewno tęskną tak jak i my.
Chociaż, czy Sorey tęskni za naszym dawnym domem? Tego nie wiem, chociaż przypuszczam, że on to nie tęskni za naszym dawnym domem, tam nie ma nic, za czym mógłby tęsknić i tego jestem pewien.
– Proszę mamo gorąca czekolada, chcesz może jeszcze coś zjeść? – Zdziwiony zabrałem kubek od mojej córki.
– Dziękuję i nie, raczej nie będę nic jadł, nie jestem głodny – Zapewniłem, biorąc pierwszy łyk gorącego niepokoju.
Miło z ich strony, że tak o mnie pomyśleli, a może miło mi dlatego, że to ich tata o mnie pomyślał, bo tak szczerze, znając nasze dzieci one rzadko kiedy myślą o mnie, czy o tacie to zdecydowanie zdążyłem już zauważyć.
Hana, kiwając głową, wróciła do przygotowania posiłków, a więc tak naprawdę nie byliśmy tu w ogóle potrzebni. Dzieciaki już wszystko zrobiły same, Lailah czekała już tylko na ich gotowość do drogi, a my, cóż, nam pozostało po prostu tu być i dobrze wyglądać, chociaż, i to nie do końca nam wychodziło.
Nie chcąc im przeszkadzać, obserwowaliśmy ich z boku, nie przeszkadzając w przygotowaniach.
Sorey wyciągnął mnie z kuchni prosto do salonu, gdzie wspólnie zajęliśmy kanapę, nie przeszkadzając, po prostu czekając.
Nie musieliśmy zbyt długo czekać, wręcz przeciwnie kilka chwil i już musieliśmy się żegnać z naszymi bliskimi.
– A więc zostaliśmy sami – Usłyszałem za sobą dobrze znany mi głos należący do mojego męża.
– Zostaliśmy, proponuje jednak poczekać by odeszli kawałek dalej – Zaproponowałem, wiedząc, że zawsze mogą po coś wrócić, a my przecież nie chcę, aby nas zobaczyli, nie jesteśmy zwierzętami, możemy poczekać jeszcze chwilę.
– Oj daj spokój, nie każ mi dłużej na siebie czekać – Nim zdążyłem coś zrobić. Sorey chwycił mnie w swoje ramiona, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.
Nie potrafiąc mu się oprzeć, pozwoliłem się ponieść, odwzajemniając jego pocałunek, nie opierając się, całkowicie, dając się ponieść.
Czułem, że bardzo chce mnie, chcę teraz i tu na każde możliwe sposoby, czułem jego dotyk, jego dłonie mocno zaciskające się na moim ciele.
Nie chciałem, aby teraz przerywał, zdjąłem jego koszulkę, pragnąc jego bliskości jak nigdy dotąd.
Czułem jego ostre zęby, które wbijały się w moje ciało, gdy jego dłonie mocno dociskały do ściany.
Moje ciało zadrżało z podniecenia, a z gardła wydostało się głośne jęknięcie. Na pana mego jak strasznie słaby jestem, jak niewiele mi potrzeba, abym całkowicie stracił przy nim zmysły.
Mój mąż dobrze wiedział, co robić i jak zrobić, abym całkowicie mu się oddał, nie zadając pytań, nie myśleć, w tej chwili należałem do niego w ciało, a on bez zbędnego gadania robił ze mną co tylko chciał.

<Pasterzyku? C:>

środa, 18 czerwca 2025

Od Daisuke CD Haru

 Haru poszedł do swojej mamy, a ja mogłem ze spokojem zająć się pracą. Musiałem też jednak pilnować godziny, by o dobrej udać się na kolację. I też muszę przypilnować Haru, by o dobrej godzinie wrócił na kolację. Muszę pilnować go z wieloma rzeczami, by dobrze jadł, by dobrze się ubierał, by o niczym nie zapomniał... co on by beze mnie robił? Siedziałby w tym swoim zimnym domku i miałby normalne życie, bo pewnie nigdy jego wilcze cechy by się nie ujawniły. Ja w końcu bym się ugiął i albo ten ślub z Suzue doszedłby do skutku, albo miałbym inną żonę. Albo narzeczoną, chociaż podejrzewam, że przed trzydziestką byłbym żonaty, a nie mężaty. Na pewno nie byłoby mnie w tej chwili tutaj w sukience i kobiecym ciele. Na co ja się zapisałem...? Cóż, teraz już za późno na jakikolwiek odwrót. Jeżeli nic się nie stanie złego, to jeszcze dzień, dwa, i możemy chyba podjąć się pierwszej próby. 
Kilka godzin później zerknąłem na godzinę dostrzegając, że przecież za niedługo kolacja, a Haru dalej nie było. Poprawiłem zatem swoje włosy, podniosłem się z krzesła, wygładziłem sukienkę i po założeniu butów ruszyłem w stronę pokoju jego mamy. Miałem nadzieję, że już ją poinformował o mojej zmianie. Nie chcę, by biedna starsza kobieta na zawał zeszła, jeszcze nie nadrobili tego czasu. 
Natknąłem się na Haru w drzwiach, kiedy od niej wychodził. I na moje nieszczęście, kobieta mnie zauważyła. 
– Dzień dobry. Przyszedłem po Haru, niedługo czeka go kolacja – powiedziałem uprzejmie, uśmiechając się łagodnie. Oczy kobiety od razu się rozszerzyły, kiedy zdała sobie sprawę, kim jestem. 
– Nas czeka kolacja, kochanie. Bez ciebie nie zjem – odpowiedział od razu Haru, chwytając za moją dłoń. 
– Więc to tak wyglądasz... Haru mówił mi o twojej przemianie. Strasznie drobniutki jesteś – powiedziała, przyglądając mi się z uwagą, a ja poczułem się jakoś tak dziwnie, jakby mnie negatywnie oceniła w tej chwili. 
– Mamo, nie mów tak. Jest perfekcyjny – odpowiedział, tuląc mnie do siebie. 
– Wiem, wiem, po prostu nie wiem, jak to może wyglądać przy porodzie, czy się nie namęczy przy nim.... – kontynuowała, co sprawiało, że czułem się jeszcze trochę bardziej niepewnie. 
– Będzie miał zapewnioną najlepszą opiekę, i moje wsparcie – Haru stanął w mojej obronie pomimo tego, że atak to w moją stronę nie był. Chyba. A może był? Kobiety są dobre w atakach pasywno agresywnych, a ja jeszcze tego nie rozpoznaję za dobrze. – Idziemy zjeść. Życzę ci miłego wieczoru – dodał, zabierając mnie w stronę pokoju. 
– Chyba faktycznie zbyt drobny jestem – powiedziałem cicho, czując niepewność, która powoli do tej pory znikała, ale teraz pod wpływem słów jego mamy znów się pojawiła. Ona jest kobietą, więc się zna, a już na pewno się zna lepiej ode mnie. Więc jeżeli chodzi według niej jestem zbyt drobny, to musi być to prawdą. 
– Jest w szoku. Widzi cię pierwszy raz, i musi się przyzwyczaić do ciebie. Jutro już będzie zupełnie inaczej, zobaczysz. Zresztą, to mi się masz podobać, a nie jej, a mi się już podobasz bardzo – obiecał mi, przyciągając mnie do siebie. 
– Obyś miał rację – westchnąłem cicho, starając sobie przyjąć jego słowa do serca i faktycznie rozchmurzyć się wiedząc, że i on wtedy lepiej się będzie czuć, ale mi to jakoś nie wyszło. Jeszcze nad tym będę musiał popracować. 

<Piesku? c:>

Od Soreya CD Mikleo

 Mikleo zniknął w łazience, a ja wszedłem do kuchni, witając się ze wszystkimi i stając sobie w kącie, by zająć się jedzeniem dla Psotki oraz wymianą wody. Lepiej, bym się do nikogo nie zbliżał i nikogo nie nagabywał. Później się tylko z nimi pożegnam, będę życzył im dobrej zabawy, i wracam do mojego męża. Tak będzie najlepiej dla wszystkich, mało się odzywać, mało angażować i tak będzie najlepiej dla moich najbliższych. 
– Też ci coś przygotować, tato? – zapytała grzecznie Hana, na co musiałem odmówić. Dzięki temu, że nie miałem żadnych uzależnień, całkiem dobrze zaniosłem ten pobyt zniosłem. Jedyne, czego mi tam brakowało, to Mikleo. 
– Nie, skarbie, dziękuję. Najedzcie się i napijcie, bo czeka was długa podróż – podziękowałem ładnie, skupiając się na jedzeniu dla zwierzaków. Trzeba było nakarmić w końcu naszego wspaniałego psa, i dać coś kotom, których w sumie od powrotu nie widziałem. Oby tylko im nic nie było. Może i mnie teraz bardzo nie lubiły, i się mnie bały, ale mi dalej na nich zależało. Chciałem, by miały dobre życie, są moją odpowiedzialnością i z chęcią zajmowałbym się nimi, gdyby tylko mi na to pozwoliły, a w tej chwili nawet nie mogłem do nich podejść, bo zaraz uciekały. 
Psotka, słysząc brzdęk miski, od razu do mnie podbiegła, machając tym swoim ogonkiem. Jak dobrze, że ona się już mnie nie boi, był moment, że bałem się, iż trzeba ją będzie komuś oddać, bo przebywanie ze mną źle wpływało na jej zdrowie. A tak jej obecność dobrze robi i dzieciakom, i Mikleo, i nawet Banshee. 
– Ale wiesz co? Możecie mamie coś ciepłego przygotować. I słodkiego. Czekoladę albo coś takiego, na pewno będzie jej bardzo miło – zaproponowałem po chwili, zdając sobie sprawę, że gdybym był tu sam, to byłaby jedna z pierwszych rzeczy, którą bym zaczął robić. Teraz niestety blat tam jest cały zapchany, więc nie chcę im zabierać jeszcze więcej miejsca. Zresztą, jak tylko wyjdą na pewno z tego blatu skorzystamy. 
Akurat chwilę po przygotowaniu czekolady mój piękny mąż wrócił do kuchni, taki piękny i słodziutki, jak zawsze. Tylko te włoski takie trochę niesforne miał, ale czy mi to w tej chwili przeszkadzało? Może odrobinkę. Za kilkanaście minut to będzie jednak nasz najmniejszy problem, bo nie tylko fryzura jego będzie w nieładzie, ale i całe ciało. Oj, ja już dopilnuję, by jego ciało dobrze sobie o mnie przypomniało i błagało o więcej i więcej. Po tej myśli policzki Mikleo delikatnie, ledwie się zaróżowiły. Oj, nieładnie tak podsłuchiwać czyjeś myśli. A to do mnie miał niejednokrotnie problem. 
– Ślicznie wyglądasz – wyszeptałem mu do ucha, kiedy przechodził obok mnie, obejmując go w pasie i przyciągając do siebie, by móc ucałować w policzek. Oczywiście musiałem być grzeczny, bo przecież dzieciaki patrzyły, chociaż trochę tego nie rozumiałem. Nie były bardzo małe, przecież już interesują się związkami; takie chcą być dorosłe, a mówią „fuj”, kiedy ich ojciec daje buziaka w policzek mamie. Jedno z drugim się trochę wyklucza. 

<Owieczko? c:>

Od Haru CD Daisuke

Nie rozumiałem go, dlaczego nie mógł spędzić czasu z moją mamą sam na sam? Oczywiście nie jest jego mamą biologiczną, ale mamą jest dla niego też, odkąd został moim mężem, moja mama jest jego mamą, przecież tyle razy już mu to tłumaczyłem, naprawdę mógłby w końcu sobie odpuścić, byłoby wtedy zdecydowanie lepiej i obaj dobrze to wiemy.
– Dobrze, pójdę do mamy, tylko proszę, abyś pamiętał, że moja mama jest też twoją mamą i nie musisz się przed tym wzbraniać – Wyjaśniłem, składając na jej czole delikatny pocałunek.
– Pamiętam o tym, no już uciekaj – Polecił, odsuwając się ode mnie gestem dłoni, wysyłając mnie do wyjścia z sypialni.
– Do zobaczenia – Pożegnałem się z moją piękną panienką, ruszając do mojej mamy, z którą chciałem troszeczkę porozmawiać o tym i o tamtym, no i co najważniejsze musiałem powiedzieć jej o Daisuke, no właśnie najlepiej zrobię to od razu, by później o tym nie zapomnieć.
– Cześć mamo mam ci coś do powiedzenia – Zwróciłem się do mojej mamy, gdy tylko znalazłem się w jej pokoju…
– Haru? Co się stało? Mam nadzieję, że nie masz dla mnie złych nowin, bo chyba oszaleje – Moja mama już się zmartwiła, a przecież jeszcze, niż nie powiedziałem, czy wszystkie kobiety takie są? Trochę to dziwne i czasem dla mnie niezrozumiałe.
– Mamo spokojnie nie denerwuj się tak, to nie jest zła informacja. Planujemy z Daisuke starać się o dziecko i właśnie dlatego stał się kobietą – Wyjaśniłem, od razu, dostrzegając jej zmieniający się wyraz twarzy.
Stała się dużo bledsza i aż usiadła z przerażenia.
– Co robicie? Daisuke zmienił się w kobietę? Co to za pomysł? Przecież mogliście adoptować – Zauważyła i zgodziłem się z jej wypowiedzią, natomiast wiedziałem doskonale, jak do tego wszystkiego podchodzi mój mąż, dlatego nie nalegałem, wiedząc, że chce zrobić to po swojemu, a ja nie miałem z tym najmniejszego problemu.
– Mogliśmy to prawda, jednak on nie chciałby adoptować, a ja, chcąc mieć dziecko, zgodziłem się na to. Wiedząc, że tylko wtedy będzie szczęśliwy – Wytłumaczyłem, siadając obok niej na łóżku, mając nadzieję, że to zrozumie i nie będzie miała z tym najmniejszego problemu.
Kobieta dość szybko zrozumiała, o co mi chodzi, kładąc dłoń na twarzy, aby po chwili zacząć się śmiać.
– Na Boga wystraszyłeś mnie tylko po to, aby poinformować o wnuku? Mogłeś powiedzieć to trochę inaczej – Moja mama nie przestawała się śmiać, najwidoczniej tak radząc sobie ze stresem…
– Mamo na spokojnie jeszcze nawet tego wnuka nie ma, chciałem ci tylko powiedzieć, że Daisuke jest teraz kobietą i abyś się nie zdziwiła, gdy go takiego zobaczysz – Wytłumaczyłem, chwytając jego dłonie, aby troszeczkę ją uspokoić. Zdecydowanie moja panienka miała rację lepiej, że to ja teraz jej to powiedziałem, niż gdyby moja mama miała go zobaczyć w ciele kobiety. Jeszcze by sobie pomyślała, że zdradziłem męża, bo coś tak czuję, że to mogłoby się wydawać.
– Jeszcze nie ma wnuka? To, co ty nie umiesz się postarać i dziecka zrobić? Twojemu ojcu od razu się udało – Stwierdził, a ja przyznam, że gdy to usłyszałem, trochę się zawstydziłem, mogła mi tego nie mówić, zdecydowanie nie.
– Mamo daj spokój… – Uspokoiłem ją, nie chcąc słuchać twoich rzeczy, zdecydowanie nie tym razem…

<Paniczu? C:>

Od Daisuke CD Haru

 Pokręciłem głową na jego słowa. On był naprawdę niemożliwy, popełnia jeszcze błędy, ale i tak go kocham. Całym sercem. Nigdy nie sądziłem, że będzie to możliwe, ale pojawił się w moim życiu rozbawiający mnie strażnik i wszystko się zmieniło. Przez moje życie przewijało się wielu różnorodnych ludzi, i to dopiero on zagościł w moim miejscu na dłużej. I na zawsze, patrząc na obrączkę. Teraz tak łatwo się mnie nie pozbędzie. 
– Pamiętaj, by jeszcze mamę odwiedzić, mało czasu z nią ostatnio spędzasz – powiedziałem, poprawiając jego włosy. Chyba będę musiał nosić jakieś rękawiczki, bo tu jest coś tak za chłodno. Tylko, czy rękawiczki będą na mnie dobre? Pierścionki nie były, zatem rękawiczki też mogłyby nie pasować... zobaczę, jak to będzie wyglądać. 
– Towarzystwo jej dobrze zrobi, to prawda. Powiedziałbym jej o tym, że może w ogrodzie pracować... a może znów odwiedziny ją razem? Ostatnio bardzo się ucieszyła, jak tak zrobiliśmy, polubiła cię bardzo – zaproponował, ciesząc się na ten pomysł. Jestem pewien, że gdyby jego ogon był widoczny, machałby ogonem w lewo i w prawo. 
– A ona w ogóle wie, że chcemy się starać o dziecko i z tego powodu jestem kobietą? – spytałem, odsuwając się na chwilę od niego, by zajrzeć do szuflady z właśnie po rękawiczki. 
– No... Tak trochę nie? Chyba jej nie mówiłem o tym – przyznał, z zakłopotaniem drapiąc się po głowie. – Ale to teraz się dowie. Idealny dzień na to. 
– Myślę, że wpierw lepiej na to, by dowiedziała się tego ode ciebie, a później mnie zobaczyła. Duży szok nie jest dobry w jej wieku. Idź, spędź miło czas, a później kolacja i do pracy – pouczyłem go, musząc przecież pilnować, by o niczym nie zapomniał. Też dobrze by było, by któregoś dnia spędził miło czas z kolegami, a nie tylko ze mną. To mu dobrze zrobi. Mam nadzieję, że wkrótce ta nocka się mu skończy i wróci do normalnego trybu pracy, wtedy będzie miał więcej możliwości, będziemy więcej czasu ze sobą spędzać, i on sam będzie miał dla siebie więcej czasu, jak chociażby raz na jakiś czas wyjść na to przysłowiowe piwo z kolegami. 
– Zatem następnym razem idziemy razem – stwierdził, chwytając moją dłoń, by ucałować jej wierzch. 
– Jak nie zapomnisz jej poinformować o mojej zmianie i naszych planach o dzieckuz owszem, odwiedzimy ją – odpowiedziałem, poprawiając jego koszulę. Skoro odwiedza mamę, niech się odpowiednio prezentuje. 
– Wiesz, że możesz ją też odwiedzać za dnia, beze mnie? Też się będzie cieszyć. 
– Za dnia z tobą śpię. Zresztą, to twoja mama, nie moja, nie mogę spędzać z nią więcej czasu niż ty z nią – powiedziałem zgodnie z prawdą. To oni muszą nadrabiać czas, który stracili przez manipulacje jego babci, która pewnie i chciała dobrze, ale jednak mocno skrzywdziła swojego wnuczka. Ja mogę być tylko dumny z tego, że udało mi się ich pogodzić. 
– A to jest jakaś zasada taka? – zapytał, przechylając głowę. 
– Zasady żadnej nie ma, ale wydaje mi się, że tak to powinno wyglądać. No już, wyglądasz odpowiednio. Jak przystało na młodego szlachetnego pana – dodałem, uśmiechając się łagodnie zadowolony z powodu tego, jak pięknie się prezentuje. 

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

Jeśli myśli, że jego słowa coś zmienią, to się grubo myli, nie odpuszczę sobie i zrobię ten obiad, nawet jeśli on będzie mi przy nim przeszkadzał.
– O nie, tak łatwo mnie nie wygonisz – Odparłem, zabierając się do pracy, tłumacząc mężowi, co takiego ma robić, aby posiłek wyszedł dobry i zdrowy tak jak sobie zaplanowałem.
Na początku zaplanowałem zrobić prostą warzywną zapiekankę z dodatkiem mięsa, zdecydowałem jednak trochę zmienić swój plan i przygotować zupę warzywną, jest dobra i szybka poza tym, sądząc po ilości warzyw, które przygotował Sorey, to zdecydowanie był lepszy pomysł.
Po przygotowaniu posiłku wspólnymi siłami mogliśmy nałożyć porcje każdemu poza moim mężem.
On tego nie jadł, a zmuszanie go do czegokolwiek nie na najmniejszego sensu…
Posiłek był dobry, co od razu zostało zauważone przez naszych bliskich, którzy pochwalili nas za dobrze przygotowany posiłek.
I tak jakoś ten dzień szybko nam upłynął, nim zdążyłem zauważyć, nasze pociechy były spakowane, gotowe do podróży i nawet leżały już w łóżkach.
Nie tylko one, Lailah też udała się na spoczynek, a więc i na nas przyszła pora, byśmy mieli siłę wstać wczesnym rankiem, pożegnać się z dziećmi, aby móc cieszyć się wspólnymi chwilami.
Mój mąż może i spaść nie spał, natomiast położył się obok mnie, abym ja mógł zasnąć w spokoju, w jego ramionach.
– Śpij dobrze owieczko – Wyszeptał, do mnie cicho składając pocałunek na czole.
– Dobranoc – Odpowiedziałem, zamykając oczy, aby odpływając w jego ramionach, czując tam spokój i bezpieczeństwo, którego tak bardzo mi brakowało przez ten miesiąc, niby to nic wielkiego jednak dla mnie wystarczy, abym znów był szczęśliwy.

Nim się obejrzałem, nastał nowy dzień, wybudzony ze snu z powodu dłoni męża.
– Zbudź się owieczko, musimy wysłać dzieci z Lailah w podróż a później… – Tu przerwał, dłonią, drażniąc moje podbrzusze. – Będziesz należał tylko do mnie i nie pozwolę ci zbyt szybko na odpoczynek – Stwierdził, oblizując swoje wargi.
Trochę mnie tym rozbawił, musiałem przyznać, już nie mógł się doczekać? A przecież jeszcze mieliśmy czas, dużo czasu i mógł z niego korzystać, ile tylko będzie chciał.
– Już wstaje, wstaje – Zapewniłem, powoli, podnosząc się do siadu, cicho ziewając, odruchowo zerkając na zegarek.
Było tak wcześnie, przecież mogli jeszcze spać, my zresztą teraz i oczywiście rozumiem, że chce się szybko pozbyć dzieci z wiadomych powodów, natomiast mógłby jeszcze poczekać, nic by to nie zmieniło prawda?
– Wiesz, że mogą jeszcze spać? Lailah nie kazała aż tak wcześnie – Zauważyłem, wstając z łóżka, aby ruszyć na ogarnięcie siebie po nocy i przygotowanie posiłku dla moich bliskich.
– Wiem, jednak już ci coś tłumaczyłem, im szybciej oni wyruszą do swoich przyjaciół, tym szybciej ja będę mógł cię wykorzystać na krzywdy możliwy sposób – Stwierdził, mówiąc mi ponownie to, co już zdążył mi wczesnej powiedzieć.
– No tak już mi to tłumaczyłeś – Zgodziłem się z nim, opuszczając naszą sypialnię, dostrzegając gotową do drogi Lailah. Nie tylko ona była już gotowa, nasze pociechy również coś tam w kuchni już robiły chyba, chcąc mnie odciążyć, jak miło chociaż raz to oni sami coś przygotują, a nie tylko będą czekały na mnie, całkiem miła jest to odmiana.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 A więc wszystko sobie zaplanował od początku do samego końca, pozostając mi brudną robotę, tak jakbym miał już za mało problemów.
Nie znam się na kobiecych strojach, nie mówiąc już o bieliźnie, która miałaby mi się podobać, nie mam jakiś wygórowanych oczekiwań, przyjmę to, co mi da w całości, nie będę narzekał.
– Oczywiście już się robi – Zrobiłem to, co mi polecił, zapinając zameczek należący do jej sukienki…
Po zapięciu zamka moja panienka odwróciła się w moją stronę, pokazując, jak ślicznie wygląda w sukience, oczywiście już widziałem ten strój, natomiast i tak uważam, że wygląda pięknie, a dokładnie z każdej chwili piękniej niż przedtem.
– Podobają ci się sukienki, które noszę? – Tak się przez chwilę zacząłem zastanawiać, czy on przypadkiem już mnie o to nie pytał? I czy ja przypadkiem już mu na to nie odpowiadałem? Chyba, nie jestem pewien…
– Myślę, że tak – Odpowiedziałem ostrożnie, bo co miałem jej powiedzieć? Przecież już mówiłem, że podobają mi się sukienki, bo przecież sam je wybrałem, co jeszcze chce usłyszeć?
– Myślisz, że tak? Co masz na myśli? A więc chcesz mi między wierszami przekazać, że nie wyglądam dobrze? A może chcesz przekazać mi coś innego? Co? Śmiało ja chętnie cię wysłucham – Naskoczył na mnie, jakbym coś złego powiedział, a przecież nic takiego się nie wydarzyło.
No ale przecież kobieta myśli inaczej, ona zapewne wszystko, co powiem. Przekręci, tak aby było zdecydowanie na jej korzyść. I jak się tu nie załamać, czasem zdecydowanie rozmowa i związek z kobietą jest trudniejszy niż z mężczyzną. Z nim i łatwiej się rozmawiać da i mniej sobie dopisuje, a ona? Już zaczynają się kłopoty, a jeszcze nawet dobrze nie pobył kobietą.
– Co? Czekaj ja nawet nic takiego nie powiedziałem – Chciałem się obronić, aby przypadkiem nie wmówił sobie niczego, co jednak on, a raczej ona robi? Wmawia sobie i później jest tak, jak jest i się nie wyrobisz, nawet jeśli bardzo byś chciał.
– Może i nie powiedziałeś, ale pomyślałeś, a to zdecydowanie wystarczy – No i dostaje mi się za nic, ja już lepiej nawet się odzywać nie będę, bo to i tak nie ma najmniejszego sensu.
Westchnąłem jedynie, podchodząc do mojej pięknej żony, aby uchwycić jej dłonie, tylko po to, by przyciągnąć go bliżej łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.
– Nic już nie mów, nie ma co się denerwować, kocham cię i czasem powiem coś złego, ale wiesz, że nie mam nic złego na myśli – Wyjaśniłem, chcąc, aby mi uwierzył i aby nie na mnie nie gniewał, ja naprawdę nie mam nic złego na myśli, kocham go i tylko to ma dla mnie jakiekolwiek znaczenie.
Moja panienka mimo wszystko odwzajemniła pocałunek, korzystając z mojej bliskości.
Co jak co, ale tego nigdy nie odmówi i ja doskonale zdaję sobie z tego sprawę.
– Czasem jesteś niemożliwy – Odparła, gdy tylko nasze usta oderwały się od siebie, pozwalając nam na rozmowę.
– Wiem, ale dla ciebie staram się zmienić, aby spełnić wszystkie twoje oczekiwania najlepiej, jak tylko potrafię – Zapewniłem, głaszcząc jego zimne dłonie.

<Paniczu? C:>

wtorek, 17 czerwca 2025

Od Soreya CD Mikleo

 Miło siedzieć, że nasze dzieci wolą znajomych niż starego ojca, który ich nie widział przez pięć lat. Z jednej strony chciałem z nimi spędzić czas, z drugiej strony wiedziałem, że im mniej spędzamy czas, tym lepiej dla nich. Tracę na swoim, by oni mieli lepiej. Tak, nie powinienem im tego wypominać, tylko cieszyć się z tego, że chcą się ode mnie odsuwać. Takie wyjazdy sprawiają, że będą chciały więcej czasu spędzać beze mnie. Może też w końcu trochę dorosną. Nie, żebym ich pospieszał, niech się bawią, póki mogą, byleby nie wyrosły za późno. Tylko, kiedy u aniołów jest ten idealny moment? Miki na pewno zbyt wcześnie opuścił dom, Yuki chyba też, chociaż w ogóle tego nie pamiętam. Nie wiem, jak to miało miejsce w przypadku Misaki i Merlina, nie było mnie przy tym, byłem wtedy martwy, ale jak na moje też zbyt wcześnie wyprowadzili się z domu, Mikleo nie zajął się nimi wystarczająco dobrze, ale nie miał za bardzo jak to uczynić. Samemu musiało być mu naprawdę ciężko. A teraz, jak ma mnie, nie nadaję się do wychowania dzieci, nie do anielskich. Może nad kolejnym dzieckiem, które będzie mieć także moje geny, lepiej mi pójdzie opieka? Do tego jeszcze jednak mnóstwo czasu. Najpierw musimy wychować te dzieci, a co będzie później, tego wie dowiemy. 
– Pomogę ci – zaproponowałem, od razu chcąc zabrać się za robotę. Przez tyle dni to on się zajmował tym wszystkim, że teraz najwyższa pora, by sobie usiadł i odpoczął, i popatrzył, jak ja coś robię. W końcu. Trochę co prawda z tej wprawy trochę wyszedłem, bo ostatni raz coś tam niby robiłem te pięć lat temu... a może nie? Sam już nie pamiętałem, czy coś wtedy gotowałem, czy nie, jak tutaj na jeden dzień byłem. Może...? Cóż, nawet jeśli coś robiłem, nie powinno się to liczyć, bo przez te lata wszystko pozapominałem. 
– Z wielką chęcią. Pokroisz warzywa? – zaproponował, na co zareagowałem z entuzjazmem. Tego nie zepsuję, a przynajmniej nie jakoś bardzo, chociaż wolałbym robić wszystko, a nie trochę. 
– A może zrobimy tak, że ty tu sobie usiądziesz, będziesz mi mówić, co robić, a ja będę to robić? – zaproponowałem, chcąc oczywiście zrobić dla niego wszystko także by miał najwygodniej i najlepiej. 
– A czemu miałbym to robić? – odpowiedział pytaniem na pytanie, zerkając na mnie kątem oka. 
– By nic nie robić, tylko sobie usiąść, odpocząć i się niczym nie przejmować – odpowiedziałem, zabierając się do roboty, którą mi zlecił. Samemu bym sobie nie poradził z obiadem, ale z jego poleceniami to już wydaje mi się, że coś zjadliwego by się spod moich rąk wydobyło.
– Ja tam się niczym nie przejmuję. Gotowanie razem też potrafi być bardzo przyjemne – odparł, zabierając się za przygotowywanie mąki i jajek, by najpewniej zrobić makaron, bo co innego z tych składników można zrobić? 
– No chyba, że ktoś ci w takim gotowaniu przeszkadza. A ja ci trochę tak tu przeszkadzać mogę. Zresztą, w końcu będziesz sobie mógł odpocząć, po tylu tygodniach – zauważyłem zgodnie z prawdą mając cichą nadzieję, że jednak z mojej propozycji skorzysta. 

<Owieczko? c:>