Cierpliwie czekałem, aż mój mąż dokończy mycie moich włosów, starając zachowywać się jak najbardziej normalnie i jakoś przyzwyczaić do jego wzroku. Obłędnie... Co we mnie było takiego obłędnego? I gdzie to niby dostrzegał? Naprawdę dziwny z niego człowiek i nie wiem, czy to dobrze, czy źle. Mam bardzo mieszane uczucia.
– Chyba gotowe. Spiąć ci je jakąś klamrą? – zapytał, z czego się ucieszyłem. Trochę już mi tak zimno zaczynało być.
– Byłoby miło, ale żadnej klamry nie mam. Zawinę je wpierw w ręcznik, a później usiądę bliżej kominka, by szybciej mi wyschły – odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
– Zaraz ci podam wszystko – odpowiedział, podnosząc się z balii. – Wiesz, trzeba zrobić ci zapasy takich różnych akcesoriów do włosów. A to gumki, a to spinki, a to wsuwki, a to... chociaż, nie, wsuwki masz. Zatem gumki, spinki, i inne ładne rzeczy, dla ładnej kobiety – stwierdził, szybko oplatając ręcznik wokół swojego pasa tylko po to, by zaraz przygotować dla mnie dwa czyste ręczniki.
– Jeżeli będziesz miał chwilę wolną oraz pomysł, jak wykorzystać te wszystkie akcesoria, to nie widzę powodów do sprzeciwu – odpowiedziałem, stając przed nim i czekając, aż mnie wytrze, co w końcu uczynił, z wielką delikatnością i ostrożnością.
– Uznaj to za zrobione – stwierdził, szeroko się uśmiechając. – Jesteś piękny – dodał, całując mnie w czubek nosa. W tym stanie szczerze wątpiłem, by tak było; przemoknięty, roztrzepany, i jedynie w samym ręczniku. Nie było tu miejsca na piękno.
– Miło, że tak uważasz – powiedziałem, zachowując swoje zdanie dla siebie. To nie miało sensu, ja będę uważał swoje, a on swoje. I do porozumienia nie dojdziemy. – Podasz mi proszę szlafrok? Trochę mi chłodno tak w samym ręczniku.
– Ależ oczywiście, słońce.
Ja założyłem na swoje ciało mój ulubiony, puchaty szlafrok, a on zwykłe ubrania. Zaraz po tym opuściliśmy łazienkę od razu zauważając, że na obiad jeszcze sobie trochę poczekamy. Nie chcąc marnować czasu chwyciłem za szczotkę i zająłem miejsce przy kominku, chcąc rozczesać moje włosy.
– A mogę ja? – zaproponował Haru, kiedy tylko uwolniłem swoje kosmyki spod turbanu.
– Ależ proszę cię bardzo – odparłem, nie mając z tym problemu. – Dobrze, że chociaż ty z naszej dwójki potrafisz się zająć takimi włosami. Nie wiem, co bym z nimi sam zrobił – powiedziałem zgodnie z prawdą, kiedy zabrał się za delikatne rozczesywanie tych półmetrowych włosów.
– Wymyśliłbyś coś, jesteś w końcu bardzo mądry. A jak nie, no to kobiet, w tym matek czy babć jest w tym otoczeniu sporo. Jestem pewien, że jakbyś poprosił jedną ze swoich pracownic, pomogłaby ci z przyjemnością. Jest jeszcze przecież moja mama... nie jesteś tutaj sam, nie bój się prosić o pomoc. Wszyscy tutaj jesteśmy tu, by ci pomóc – obiecał, prostując moje włosy. Nie było to głupie, by w sprawie kobiecych problemów zwracać się o radę do kogoś, kto jest kobietą całe swoje życie. Tylko, czy ja miałem na tyle odwagi? Przecież dla nich moje pytania mogą być oczywiste, albo wręcz głupie, a ja nie chcę się ośmieszyć.
– Sam ogarnę, jak wszystkie te kobiece funkcje działają – stwierdziłem krótko, nerwowo poruszając się na krześle.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz