wtorek, 17 czerwca 2025

Od Mikleo CD Soreya

Zdecydowanie nie musiał mi się tłumaczyć, przecież ja doskonale wiedziałem, że on by mnie nie zdradził, udałem mu i nie bałem się o jego niewierność, oczywiście byłem zazdrosny o niego, natomiast nie była to chorobliwa zazdrość, która nie pozwalała mi myśleć o niczym innym, nie mam nic przeciwko, aby z kimś rozmawiał ani, aby się z kimś spotykał, o ile nie jest to śliczny anioł, który trochę mu się podoba i chyba nie najgorsze jest to, że chociaż trochę mu się on podobał, a raczej to, że tak po prostu mi o tym mówi, może gdyby nie powiedział mi, że mu się podoba cóż, może inaczej bym do tego podszedł, nie wiem, jakoś nie czułem się najlepiej z tym faktem i, z tym że w ogóle mi o tym powiedział.
I tak oczywiście miło mi, że jest ze mną szczery, ale czasem lepiej niektórych rzeczy po prostu nie mówić, aby w mojej głowie nie układały się myśli, nad którymi nie potrafię później zapanować.
– Nie musisz mi się tłumaczyć, wiem, że piekło jest okropnym miejscem i na pewno było ci bardzo trudno, dlatego jestem bardziej wyrozumiały – Odparłem, patrząc w jego oczy, poprawiłem się na jego kolanach, aby móc zbliżyć do jego ust, które połączyliśmy w naszym pocałunku, który chętnie odwzajemnił.
Położyłem dłonie na jego klatce piersiowej, trwając w namiętnym pocałunku, aż powietrza nam nie zabrakło.
– Moja mała owieczka – Wyszeptał, kładąc dłoń na moim policzku, od razu przytuliłem się do jego dłoni, zamykając na chwilę swoje oczy, ciesząc się chwilą, którą mieliśmy.
Oczywiście już do mnie wrócił i dzięki temu będę miał go już na co dzień całego i oby nikt nigdy mi go już więcej nie odebrał.
Trwałej tak przy nim dłuższy czas usłyszałem głos w naszych dzieci, które wróciły do domu.
Odruchowo opuściłem kolana mojego męża, zdając sobie sprawę z tego, iż dzieci zapewne będą się chciały z nim przywitać.
– Tato – Hana od razu ruszyła w stronę taty, aby przywitać się z nim, nie ukrywając radości, którą w sobie miała. – Tęskniła, mama nic nie mówiła, że już wracasz – Dodała, zadowolona z możliwości rozmowy z tatą.
– Moja nieobecność miała trwać miesiąc i dobiegła już końca – Odparł, patrząc z uwagą na naszą córkę i syna, który również podszedł się przywitać. – Ciocia Lailah zabiera was jutro to siebie, na tydzień maksymalnie dwa, proszę, abyście się spakowali, wszystko, co jest najpotrzebniejsze, później ja z mamą sprawdzimy, czy macie wszystko i czy o niczym nie zapomnieliście – Sorey uważnie obserwował nasze dzieci, gdy mówił do nich.
Nasze pociechy bardzo ucieszyły się z powodu koty, którą udzielił im tata. Doskonale, wiedząc, że ja nie mam nic przeciwko ich podróży, niech idą i cieszą się kontaktem ze swoimi rówieśnikami, z przyjaciółmi, których tam wciąż mają.
Haru i Hana podziękowali tacie za zgodę, od razu, biegnąc do swoich sypialni, aby spakować się na podróż.
– Nie spodziewałem się aż takiego entuzjazmu – Odparł Sorey, patrząc za naszymi dziećmi, które zniknęły w swoich pokojach.
– Cieszą się, że będą mogli zobaczyć znajomych, których dawno nie widzieli, to całkiem normalne – Stwierdziłem, ruszając w stronę kuchni, musząc przygotować naszym pociechom obiad, jak na dobrą mamę przystało.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz