niedziela, 15 czerwca 2025

Od Mikleo CD Soreya

Od razu chciałem, idąc się do salonu, tak jak obiecałem mężowi i zrobię to, tylko najpierw muszę porozmawiać z Lailah, skoro Sorey się zgodził, to chyba wypada jak najszybciej przekazać tę informację pani jeziora, aby i ona mogła przygotować się na podróż z dwójką dzieci.
Lailah od razu dostrzegła mnie, skupiając swoją uwagę na tym, co mogę chcieć jej zakomunikować.
– Czyżby Sorey nie miał nic przeciwko? – Lailah wiedziała, po co przychodzę jako.
Jedyna zawsze potrafiła ze mnie czytać jak z książki, nawet gdy moja twarz nie okazywała, chociaż najmniejszej emisji.
– O dziwo nie ma, nie zadawał pytań ani nie miał żadnych, ale, po prostu się zgodził, trochę to dziwne, ale cieszę się, że nasze dzieci będą mogły spędzić czas z dala od tego miejsca, nie jest tak dobre i bezpieczne jak nasz poprzedni dom – Wyjaśniłem, dostrzegając na twarzy mojej towarzyszki łagodny uśmiech, który na pewno nie pojawił się bez powodu, coś się, zanim kryło, tylko jeszcze nie wiem co.
– Wiesz myślę, że jego zachowanie jest dosyć zrozumiałe, nie miał cię przy sobie dziesięć lat, chcę skorzystać z chwili, którą będziecie mieli, gdy dzieci zniknął z domu – Wyjaśniła, mówiąc to tak naturalnie, aż trochę się zawstydziłem, oczywiście przypuszczałem, że może być wypuszczony, i to bardzo, natomiast jakoś nie zwracałem za bardzo na to uwagę, gdy składałem mu taką, a nie inną pozycję.
– Cóż, to może wiele wyjaśniać – Odpowiedziałem trochę zakłopotany, niby już nie jest to dla mnie nowością i nie zaskakuje tak jak kiedyś, jednakże wciąż zawstydza, gdy mówi o tym ktoś, taki jak Lailah.
– Naprawdę nie brałeś tęg opos uwagę? – Dopytała, ewidentnie rozbawiona moim zachowaniem, cóż, chyba wciąż jestem za młody na to wszystko.
– Chyba nie koniecznie – Lailah zaśmiała się cicho, patrząc na mnie przez chwilę, nim odwróciła wzrok w stronę kogoś znajdującego się za mną, oczywiście wiedziałem, kim ten ktoś był, w końcu tylko Sorey znajdował się w domu oprócz nas. – Poinformujcie zatem Hanę i Haru o naszym odlocie, ruszamy jutro z rana, oczywiście drobne opóźnienia są wskazane – Dodała, dając nam jasną informację, którą musimy przekazać naszym dzieciom.
– Oczywiście, nie martw się, wszystko im przekażemy i przypilnujemy, żeby były na czas – Tym razem odezwał się Sorey, chwytając mnie za dłoń.
Kobieta w odpowiedzi kiwnęła łagodnie głową, zgadzając się z tym, pozwalając tym samym na odejście.
Mój mąż od razu pociągnął mnie za sobą, prowadząc na kanapę, gdzie usadził na swoich kolanach, mocno do siebie przytulając.
– A więc już jutro będziemy sami? – Gdy to mówił, jego dłoń niebezpiecznie zbliżyła się do moich miejsc intymnych, niepotrzebnie się napawając, przecież do niczego i tak nie dojdzie, mógłby się chociaż trochę zachować.
– Dobrze powiedziałeś jutro, zachowuj się dziś dojrzale – Poprosiłem, przenosząc jego dłoń na moje kolano.
– Kiedy ja już tak bardzo mam na ciebie ochotę, nawet nie wiesz jak bardzo – Wymruczałem, całując mój posiłek, zachowując się troszeczkę jak szczeniaczek, który bardzo cieszy się na widok swojego opiekuna.
– Domyślam się, jednak teraz musisz się zachowywać, bardzo cię o to proszę – Uspokoiłem go, wtulając w jego ciało, ciesząc się z tej przyjemnej bliskości z mężem, którego szczerze mi brakowało.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz