Słysząc jego głos od razu zabrałem się za przygotowanie tego, o co mnie poprosił, czyli nożyczek i grzebienia. Mógłbym jeszcze przygotować ręcznik, no ale po co on miałby się nam przydać? Chyba tylko po to, by te ścięte włoski nie weszły mi za koszulę, ale to tam drobna taka niedogodność, którą jestem w stanie przeżyć. Nieważne to jest przecież, najważniejsze, bym po prostu się pozbył tych długich włosów. Trzymałem je tak długo tylko po to, by Miki je obciął tak, jak on uważa to za dogodne. On się zna, on mnie będzie widział, więc niech on robi to, co uważa dla mnie za najlepsze.
– Jestem gotowy – powiedziałem, zaglądając do kuchni.
– Już do ciebie idę – odpowiedział, odwracając się w moją stronę. – Musisz jeszcze zmoczyć włosy.
– A to po co? – zapytałem, tak nie do końca to rozumiejąc.
– By łatwiej mi się pracowało. Jak tylko skończę robotę, od razu się tej wody pozbędę – obiecał, kierując się wraz ze mną do łazienki.
– To dobrze. To powietrze takie trochę zimne tu jest. Nie jest złe, tęskniłem za tą rześkością, ale nie za zimnem – przyznałem zgodnie z prawdą, mocząc włosy tak, jak chciał. On się znał, on wiedział, jak będzie najlepiej, więc mu zaufam w stu procentach.
– Już wkrótce będzie cieplej. I to tak znacznie cieplej, ty będziesz zachwycony, ja będę miał dosyć – powiedział, zabierając się za rozczesywanie moich kosmyków.
– Masz jezioro. Jak będziesz się czuć bardzo źle, będziesz mógł w nim spędzać całe dnie – odpowiedziałem, nie mając z tym problemu. Najważniejsze, by on się czuł dobrze. Ja sobie jakoś poradzę. W tym czasie posiedziałbym sobie na pomoście i po prostu na niego poczekał.
– Wiesz, w ruinach też jest chłodno – rzucił, co mnie trochę zaskoczyło.
– No... i co w związku z tym? – spytałem, trochę nie rozumiejąc, po co o tym wspomina.
– Skoro dzieciaków nie będzie, może gdzieś się udamy? Jestem pewien, że można tu znaleźć coś ciekawego w pobliżu. Jeszcze tu się zbytnio nie rozglądaliśmy, a powinniśmy – wyjaśnił, co stało się dla mnie nagle jasne.
– A co z kotami? Psami? Nie możemy ich zostawić samych – zapytałem, patrząc na to z całkowicie innej perspektywy niż on. Miłe spędzanie czasu to jedno, ale my jeszcze mamy obowiązki.
– Koty sobie poradzą, wsypiemy im miejsce na zapas, postawimy wodę w cieniu, a psy weźmiemy ze sobą. Nie będziemy daleko, taka wyprawa dobrze im zrobi. Tak samo, jak to było na ostatniej wyprawie, Psotka była zachwycona – wyznał, na co cicho westchnąłem.
– Myślałem, że ta twoja wyprawa mnie do grobu doprowadzi. Czemu w ogóle wpadłeś na taki pomysł? A gdyby ci się coś stało? Albo dzieciom? To dopiero było skrajnie nieodpowiedzialne – mruknąłem, przypominając sobie te czasy. Dla niego to trwało chwilę, ale dla mnie to były długie miesiące, podczas których to odchodziłem od zmysłów. Tyle rzeczy mogło pójść wtedy nie tak... dobrze, że mu się nic nie stało.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz