środa, 11 czerwca 2025

Od Soreya CD Mikleo

 To było naprawdę dużo informacji. Informacji, na które to potrzebowałem chwilę, by je przyswoić. Trochę się tu działo, odkąd mnie nie było. Dla nie to było jak wieczność, ale mój Miki? On się w ogóle nie zmienił. Położyłem dłoń na jego policzku, gładząc jego mięciutką skórę od razu zauważając, że jest znacznie bardziej miękka, niż ją zapamiętałem. A może to z moją skórą coś jest nie tak? Chyba prędzej to drugie. Piekło trochę ją zahartowało, i chociaż pilnowałem się, by iluzja pozostała niezmienna, moja faktyczna forma była już nieco... inna. Można by rzec, że człowieka to ja tak już za bardzo nie przypominałem. 
– W porządku – powiedziałem w końcu, czym trochę zaskoczyłem Mikleo. 
– Tak po prostu? Żadnych sprzeciwów, pytań, warunków? – popytał, zaskoczony moją decyzją. 
– Do tej pory, będąc u Lailah, nie sprawiali problemów. Zresztą, tam nie ma za bardzo złych ludzi. Chyba dobrze oczyściliśmy to miasto, kiedy byłem jeszcze pasterzem – odpowiedziałem, nie mogąc się przestać na niego patrzeć. Na wszystkie kręgi piekieł, jaki on był piękny. I przede wszystkim cały. Bezpieczny. Gdyby tylko coś mu się w tych ruinach stało... albo Crowley coś by mu zrobił... nie darowałbym sobie tego. Moja życiowa misja by poszła na marne, a ja nie byłbym godny nazywać siebie jego mężem. 
– Nie tego się spodziewałem – przyznał, nie przestając się do mnie tak ładnie uśmiechać. Jakiż ten jego uśmiech był cudowny. Nie mogę wręcz się na niego nie patrzeć. Przecież to byłby grzech, gdybym odwrócił wzrok od tak ślicznej istoty, jaką jest on, a ja w końcu miałem nie grzeszyć. 
– Skoro nie chcą spędzać ze mną czasu, nie będę ich przymuszać. Zresztą, to nawet lepiej dla nich, nie wpływam na nich szczególnie dobrze – przyznałem zgodnie z prawdą, delikatnie gładząc jego włosy. Właśnie, włosy. Miki będzie się musiał zająć fryzurą dla mnie, nie mogę mieć aż tak długich włosów, to mi nie służy. Zresztą, to nawet za bardzo wygodne nie jest. 
– Przechodzą po prostu przez trudny okres. Każde z nas to przeżywało – odpowiedział, przyglądając mi się z uwagą. – Nie chcesz się położyć? Wyglądasz na strasznie zmęczonego. 
Strasznie zmęczony. To było bardzo dobre stwierdzenie. Przez ten cały czas w piekle musiałem zachować maksymalną ostrożność i czujność, by nikt mnie przypadkiem nie zaskoczył, a to męczyło, zwłaszcza psychicznie. I coś tak czułem, że jak się położę przy jego boku, przez długi czas się nie obudzę, ale na to będę miał czas. Teraz się powinienem skupić na czymś innym. 
– Na to przyjdzie czas. Teraz bym chciał cię poprosić o zajęcie się moimi włosami. Przez te dziesięć lat trochę im się urosło – poprosiłem, skupiając jego uwagę na czymś nieco innym. Zresztą, teraz i tak nie do zębów było się zachować grzecznie, nie byliśmy w pobliżu sami, przynajmniej na razie. To też był jeden z powodów, dla którego tak szybko i bez pytania zgodziłem się na ten wyjazd dzieciaków. Powinniśmy korzystać z wywoływania sytuacji sam na sam, kiedy tylko mamy ku temu okazję, bo kto wie, kiedy się to powtórzy?

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz