Ostatnie miesiące w piekle były dla mnie naprawdę... cóż, intensywne. Przez to, że tak wybuchnąłem w kierunku Crowleya, stosunki pomiędzy mną a komukolwiek innym były mocno napięte, żeby nie powiedzieć, że wręcz wrogie. Wcześniej nie było jakoś super dobrze, ale teraz powietrze można było ciąć siekierą. Jak wcześniej czułem się zdenerwowany, tak teraz nie było dnia, w którym nie byłem wkurzony. Nie ufałem im. Obawiałem się, że któryś z tych demonów odwiedzi mojego męża, i coś mu zrobi. Nie wyczuwałem od niego jakiegoś niepokoju, no ale też nie wyczułem nic, kiedy to Crowley się do niego udał. Za to wyczułem, kiedy wrócił; mimo, że zapach nikły, mojego męża rozpoznam wszędzie, a od tamtej pory nigdzie go nie wyczułem. Też co prawda nie dałem im żadnego powodu, by ktokolwiek z nich odwiedzał Mikleo. Gdyby tylko ktoś to zrobił... To była końcówka mojej umowy, ale i tak bym zareagował i być może wszystko zaprzepaścił. Nikt nie będzie mną pomiatał.
Kilka miesięcy przed końcem umowy poczułem jednak coś... dziwnego. Entuzjazm. Duży entuzjazm, aż podejrzanie duży entuzjazm. Tego się nie spodziewałem, co takiego zdarzyło się u Mikleo, że jest taki szczęśliwy? To mnie trochę martwiło. Spotkał kogoś? I ten ktoś mu coś miłego powiedział? Taki komplement mógłby go rozweselić, zwłaszcza, że ja nie mam za wielu okazji ostatnio, by mówić mu, jak wspaniały jest. A tam na górze? Jest tylu mężczyzn, i tyle kobiet, które to mogą próbować swoich sił. A on, samotny, najprawdopodobniej smutny, opuszczony i też tym samym łatwy do zmanipulowania. Do tej pory byłem zdenerwowany, a teraz, po wyczuciu tej ekscytacji, byłem jeszcze dodatkowo zmartwiony.
– Coś się dzieje u Miki'ego – wymamrotałem zmartwiony, kiedy Banshee podeszła, do mnie sprawdzić, co się dzieje. – Jest strasznie podekscytowany. Ale tak, bardzo bardzo. Dawno nie był taki szczęśliwy.
~ Niedługo wracamy. Może z jego perspektywy wygląda to tak, że zaraz masz się pojawić – powiedziała, wpychając mi pysk w dłonie. Jej słowa mnie olśniły... No faktycznie, ja mam jeszcze te trzy miesiące, ale u niego, według moich wcześniejszych obliczeń, to mniej niż dzień. Ona to jest mądra. A już na pewno mądrzejsza ode mnie. O ile to chodzi o to.
– Może masz rację... A co, jeżeli sobie znalazł kogoś innego? Kogoś lepszego? Długo mnie nie było, dużo się mogło wydarzyć... a jak ten Crowley coś mu nagadał? Skąd mam pewność, że mi powiedział prawdę? Na pewno mi nie powiedział prawdy, on taki nie jest – zacząłem nerwowo chodzić po pokoju czując, że jakoś potrzebuję to rozładować. Muszę coś rozwalić. Najchętniej czyjąś twarz.
~ Za dużo sobie dopowiadasz. Zresztą, niedługo się przekonasz, jak nic wcześniej nie popsujesz i nie przytrzymają cię tutaj dłużej niż powinni – stwierdziła prosto, machając lekko swoim ogonem. No tak, dla niej to było proste, ale dla mnie? To jest którą kocham nad życie, nie wiem, co bym zrobił, gdyby wybrał kogoś innego. Musiałbym z tym żyć, ale czy bym sobie poradził? Szczerze wątpiłem. To dla niego wszystko to robiłem, więc jak jego nie będzie, to i mnie też.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz