poniedziałek, 16 czerwca 2025

Od Soreya CD Mikleo

 Muszę się zachować dojrzale, no ale w końcu dojrzałe osoby wyrażają miłość i uczucia na różne sposoby, w tym poprzez seks. Czemu nie możemy teraz tego robić? Jest Lailah, ale ona jest na dworze i nie wydaje się, aby tak szybko tu chciała wrócić. Coś tam czułem, że póki tu jestem, będzie mnie unikać jak ognia. No i też jest przecież dorosła, i zdecydowanie niegłupia, wie, że są potrzeby i może ona nie ma, ale ja nigdy nie ukrywałem, że mój Mikleo mnie kręci, i go uwielbiam. Jak taka piękność może mnie nie kręcić? Przecież mój Mikleo jest najpiękniejszy na świecie, nikogo lepszego od niego nie ma. 
– Tak strasznie długo na ciebie czekałem, czemu muszę czekać na ciebie dłużej? – burknąłem, pusząc policzki. Dziesięć lat. A jak ostatnio tutaj przybyłem, musiałem się przecież powstrzymywać, bo nie dość, że był zmęczony i psychicznie, i fizycznie, to jeszcze dzieciaki były w domu. A teraz? No na razie jest tylko Lailah, bo zanim dzieciaki wrócą, to trochę czasu minie, czemu więc by go nie wykorzystać? 
– Skoro dziesięć lat wytrzymałeś, to jeden dzień jeszcze wytrzymasz. I od rana przez następne tygodnie będziemy sami – uspokoił mnie, gładząc mój policzek. 
– Ale to tak strasznie długo... – mruknąłem, trochę taki obrażony na niego. Chociaż nie obrażony, bo to za mocne słowo, ale taki fochnięty to ja jednak byłem. 
– Nadrobimy to wszystko. Tylko jeden dzień – obiecał, i co ja miałem zrobić? Musiałem się dla niego zgodzić, chociaż nie podobało mi się to. Dla Mikleo jednak wiele zrobię, wszystko, by był szczęśliwy, nawet jeżeli sprawia to, że ja nie byłem zbyt szczęśliwy. 
– Trzymam cię za słowo – burknąłem, tuląc się do jego pleców. – Miło w końcu przytulać się do ciebie, a nie do twojej owieczki. To zdecydowanie nie to samo. 
– Przytulałeś się do niej? – zapytał, może tak odrobinkę rozbawiony. 
– Przytulałem. Rozmawiałem. Tylko ją miałem na dobrą sprawę. Była jeszcze Banshee, ale jak ciebie pilnowała, to byłem sam, a jak się lata się nie odzywałem, to trochę mi to jednak ciążyło. Dobrze, że mi ją zrobiłeś. Inaczej gadałbym do ściany – wyjaśniłem, nie wstydząc się tego. Dziesięć lat byłem sam i jakoś musiałem sobie radzić. 
– Nie próbowałeś znaleźć sobie jakiegoś przyjaciela? Towarzysza do rozmów? – zapytał, a w jego głosie wyczułem coś na kształt smutku, żalu, co było niepotrzebne. Niepotrzebnie mnie żałował, doskonale wiedziałem, na co się piszę, on też, więc skąd ten żal? Jest po prostu za dobry dla mnie. 
– Nie mógłbym rozmawiać normalnie z kimś, kto nie ma do ciebie żadnego szacunku. Zresztą, nie wydaje mi się, abyś chciał, bym miał takiego demonicznego kumpla, skoro nawet nie mogłem się z innym aniołem zapoznać – wypomniałem mu tamtą znajomość, która mogła być ciekawa, a już na pewno wartościowa. Lepiej mieć takich znajomych po swojej stronie niż po przeciwnej. 
– Zbyt ci się podobał – burknął, delikatnie pusząc policzki. 
– Stwierdziłem, że obiektywnie ładnie wygląda, to zwykły fakt. Dobrze, że nie widziałeś demonów, które próbowały mnie skusić. O ich wygląd mógłbyś się martwić, wszyscy się chcieli upodobnić do ciebie. To był dla mnie koszmar, wyglądali jak ty, ale nie byli tobą. A ja tak strasznie za tobą stęskniłem... nikogo jednak nie dotykałem. Czekałem na ciebie – odpowiedziałem, chcąc aby wiedział, jak to wyglądało tam na dole, i że nigdy bym go nie zdradził, nieważne, kto by się przede mną pojawił. Dopóki to nie jest mój Miki, nie zwróciłbym na tę osobę uwagi. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz