wtorek, 17 czerwca 2025

Od Soreya CD Mikleo

 Miło siedzieć, że nasze dzieci wolą znajomych niż starego ojca, który ich nie widział przez pięć lat. Z jednej strony chciałem z nimi spędzić czas, z drugiej strony wiedziałem, że im mniej spędzamy czas, tym lepiej dla nich. Tracę na swoim, by oni mieli lepiej. Tak, nie powinienem im tego wypominać, tylko cieszyć się z tego, że chcą się ode mnie odsuwać. Takie wyjazdy sprawiają, że będą chciały więcej czasu spędzać beze mnie. Może też w końcu trochę dorosną. Nie, żebym ich pospieszał, niech się bawią, póki mogą, byleby nie wyrosły za późno. Tylko, kiedy u aniołów jest ten idealny moment? Miki na pewno zbyt wcześnie opuścił dom, Yuki chyba też, chociaż w ogóle tego nie pamiętam. Nie wiem, jak to miało miejsce w przypadku Misaki i Merlina, nie było mnie przy tym, byłem wtedy martwy, ale jak na moje też zbyt wcześnie wyprowadzili się z domu, Mikleo nie zajął się nimi wystarczająco dobrze, ale nie miał za bardzo jak to uczynić. Samemu musiało być mu naprawdę ciężko. A teraz, jak ma mnie, nie nadaję się do wychowania dzieci, nie do anielskich. Może nad kolejnym dzieckiem, które będzie mieć także moje geny, lepiej mi pójdzie opieka? Do tego jeszcze jednak mnóstwo czasu. Najpierw musimy wychować te dzieci, a co będzie później, tego wie dowiemy. 
– Pomogę ci – zaproponowałem, od razu chcąc zabrać się za robotę. Przez tyle dni to on się zajmował tym wszystkim, że teraz najwyższa pora, by sobie usiadł i odpoczął, i popatrzył, jak ja coś robię. W końcu. Trochę co prawda z tej wprawy trochę wyszedłem, bo ostatni raz coś tam niby robiłem te pięć lat temu... a może nie? Sam już nie pamiętałem, czy coś wtedy gotowałem, czy nie, jak tutaj na jeden dzień byłem. Może...? Cóż, nawet jeśli coś robiłem, nie powinno się to liczyć, bo przez te lata wszystko pozapominałem. 
– Z wielką chęcią. Pokroisz warzywa? – zaproponował, na co zareagowałem z entuzjazmem. Tego nie zepsuję, a przynajmniej nie jakoś bardzo, chociaż wolałbym robić wszystko, a nie trochę. 
– A może zrobimy tak, że ty tu sobie usiądziesz, będziesz mi mówić, co robić, a ja będę to robić? – zaproponowałem, chcąc oczywiście zrobić dla niego wszystko także by miał najwygodniej i najlepiej. 
– A czemu miałbym to robić? – odpowiedział pytaniem na pytanie, zerkając na mnie kątem oka. 
– By nic nie robić, tylko sobie usiąść, odpocząć i się niczym nie przejmować – odpowiedziałem, zabierając się do roboty, którą mi zlecił. Samemu bym sobie nie poradził z obiadem, ale z jego poleceniami to już wydaje mi się, że coś zjadliwego by się spod moich rąk wydobyło.
– Ja tam się niczym nie przejmuję. Gotowanie razem też potrafi być bardzo przyjemne – odparł, zabierając się za przygotowywanie mąki i jajek, by najpewniej zrobić makaron, bo co innego z tych składników można zrobić? 
– No chyba, że ktoś ci w takim gotowaniu przeszkadza. A ja ci trochę tak tu przeszkadzać mogę. Zresztą, w końcu będziesz sobie mógł odpocząć, po tylu tygodniach – zauważyłem zgodnie z prawdą mając cichą nadzieję, że jednak z mojej propozycji skorzysta. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz