Gdy tylko dotarłem do pracy, natychmiast skupiłem się na tym, co wychodziło mi najlepiej, obserwacja. Spokojnym krokiem przemierzałem znane zaułki i analizowałem miejsca spotkań. Dyskretnie śledziłem osoby podejrzane o rozmaite zbrodnie, starając się nie przeoczyć najdrobniejszego szczegółu.
Noc to najlepszy moment, by analizować ludzkie zachowania. Kiedy jedna część miasta pogrążona jest w głębokim śnie, druga oddaje się zupełnie innym zajęciom, często takim, których wielu wolałoby nigdy nie zobaczyć ani tym bardziej nie pochwalać.
To właśnie wtedy najłatwiej dostrzec prawdziwe oblicze ludzi, ich słabości, obsesje i ukryte zamiary.
Moja nocna zmiana nie była specjalnie ciężka. W gruncie rzeczy samo obserwowanie ludzi i ciche podążanie za nimi nie robiło na mnie większego wrażenia. Czas płynął leniwie, a ja miałem wrażenie, że wykonuję te same czynności po raz tysięczny, krok za krokiem, oddech za oddechem, wciąż ten sam monotonny rytm.
Przynajmniej nie tkwiłem bezczynnie w koszarach jak reszta. Nigdy nie rozumiałem, co z nimi jest nie tak. Przecież płacą im za to, żeby pracowali. A co oni robią w tej chwili? Siedzą w środku i zabijają czas, zamiast wziąć się za robotę. Może właśnie dlatego tak chętnie zrzucają obowiązki na kogoś takiego jak ja. Na kogoś, kto po prostu nie umie usiedzieć spokojnie na czterech literach.
Zresztą to nie była tylko kwestia charakteru. To moje wilcze geny nie pozwalały mi zastygnąć w bezruchu. Czułem to napięcie pod skórą, nieustanną potrzebę działania, przemieszczania się, czujności. Musiałem mieć zajęcie, musiałem czuć, że coś się dzieje, bo inaczej zaczynałem wariować.
Chodziłem więc od patrolu do patrolu, od cienia do cienia, licząc minuty do końca zmiany. Chciałem, żeby czas przyspieszył, żeby noc wreszcie się skończyła. Chciałem jak najszybciej wrócić do mojej pięknej panienki.
To właśnie ta myśl była moją nagrodą za cierpliwość. Świadomość, że gdy wreszcie odhaczę swoje obowiązki, znów będę mógł ją zobaczyć.
W końcu udało mi się przeżyć tę ciężką noc.
Mogłem nareszcie wrócić do miejsca, gdzie czekała na mnie moja ukochana istota.
Powrót do domu zajął mi zaledwie trzydzieści minut. Już miałem nadzieję, że będę mógł wreszcie się umyć i położyć u boku mojej panienki.
I zapewne bym tak zrobił, gdyby nie to, że drzwi do naszej sypialni były zamknięte. Zdziwiony zapukałem, czekając na odpowiedź.
- Haru, nie możesz tu wejść - Usłyszałem i te słowa naprawdę bardzo mnie zaskoczyły.
A jemu co się stało? Czy ja o czymś nie wiem? To mnie trochę martwiło.
- Daisuke, coś się stało? - Zapytałem, próbując zrozumieć, co się z nim dzieje.
Nawet przez drzwi wyczuwałem całą gamę emocji, które od niego biły.
Coś ewidentnie było nie tak, a im bardziej się na tym skupiałem, tym więcej faktów układało mi się w głowie.
- Będziesz musiał zamieszkać w innym pokoju na kilka dni - Stwierdził w końcu.
Z moich ust wyrwało się głośne westchnienie.
No i wszystko ułożyło mi się w jedną całość. Najwidoczniej musiał dostać pierwszego krwawienia. Nie czułem zbyt wielu zapachów przez drzwi, ale z łatwością mogłem wywnioskować, dlaczego zabrania mi wchodzić do pokoju.
No i co ja miałem teraz zrobić?
Musiałem zająć inny pokój, skoro tak sobie tego życzył.
- Jeśli tego sobie życzysz - Odparłem spokojnie, nie mając zamiaru zmuszać go do przebywania ze mną w jednym pomieszczeniu.
Poczekam, aż mu trochę przejdzie. A wtedy spróbuję z nim porozmawiać jeszcze raz.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz