wtorek, 3 czerwca 2025

Od Daisuke CD Haru

 Gdy ciąża będzie bardziej zaawansowana... Niby to powinno być dla mnie oczywiste, a jednak wolałbym, by był ze mną już od nieco wcześniejszych miesięcy, zwłaszcza, że sama ta ciąża mnie trochę przeraża. Nie wiem, jak będzie ona przebiegać, jak się będę czuć, co się będzie dziać. Sama myśl o tym, że ktoś w moim brzuchu, dalej jest dla mnie trochę taka nierealna, dziwna... A powinienem się do niej przyzwyczaić już dawno temu. 
Nic nie powiedziałem, dalej schowany w jego ramionach. Wszystko, czego potrzebowałem w tej chwili, to jego bliskość i zapewnienie, że wszystko będzie w porządku, chociaż jak chodzi o to drugie, to nigdy nie można być pewnym. Chciałbym, by był przy moim boku przez większość mojej ciąży, ale też nie chciałem, by mój mąż czuł się źle, a pewnie będzie, jeżeli tak długo będzie przy mnie, w zamknięciu. A jak do tego wszystkiego dojdzie pełnia... Jak on sobie poradzi w pełnię? Nie będę mógł w żaden sposób mu pomóc. To chyba będą pierwsze pełnie, w których to nie będę mógł mu pomóc, nie licząc tych pierwszych pierwszych, kiedy oboje nie wiedzieliśmy, co się z nim dzieje i jak nad tym panować. Miałem nadzieję, że nie powtórzy się sytuacja, w której to Haru się obudzi zew krwi. Tamten Haru mi się nie podobał. 
Rozległ się kolejny grzmot, gdzieś bliżej, znacznie głośniejszy i bardziej nieprzewidywalny. To zaskoczyło mnie, a co dopiero Haru, dla którego było to dwa razy bardziej nieprzyjemne. Poczułem, jak zadrżał lekko, czym zmusił mnie do podniesienia się i zwrócenia na niego uwagi. 
– W porządku? – spytałem zmartwiony, delikatnie gładząc jego policzek. 
– Mhm. Trochę to niespodziewane było – powiedział, patrząc niepewnie na okno. 
– Mogę ci jakoś pomóc? – zapytałem zmartwiony, poprawiając jego włosy, jakoś starając się wymusić na nim atencję tylko i wyłącznie na mojej osobie, a nie na tym, co dzieje się za oknem. 
– Już pomagasz – odpowiedział, zwracając na mnie swoje spojrzenie. 
– Nic nie robię przecież – zauważyłem zgodnie z prawdą. 
– Jesteś tu, i to mi w zupełności wystarcza – wyznał, tuląc mnie do siebie. 
– Wolałbym jednak zrobić dla ciebie więcej. O ile jest to możliwe – powiedziałem, nie przestając gładzić jego włosów. 
– Jest dobrze, naprawdę – zapewnił mnie, a mi pozostało tylko zaufać mu w jego słowach. Widząc jednak niepewność i może nawet delikatny ból na jego twarzy, nie mogłem tak nic nie robić. 
– Może przejdziemy w głąb rezydencji? So biblioteki, chociażby. Wydaje mi się, że tam te grzmoty nie byłyby aż takie głośne – zaproponowałem, źle czując z tym, że on tak cierpi. 
– Nie, nie, tu nie jest źle – powiedział, a ja pomyślałem, że może się jednak trochę wstydzić swojego małego problemu. 
– Gdyby jednak było gorzej, daj mi znać. Chcę ci pomóc – odparłem, chcąc by był pewien tego, że jestem tu dla niego. Szkoda, że nie mogę tej burzy jakoś dla niego wyciszyć, gdybym tylko mógł to zrobić, zaraz bym to uczynił. 

<Piesku? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz