Zauważyłem, że dopiero teraz, po raz pierwszy od przemiany pocałował mnie w usta. Wcześniej tak jakby specjalnie tego unikał, a teraz rozkojarzony trochę się zapomniał. Nie miałem mu tego za złe, wręcz przeciwnie, cieszyłem się, że już powoli zaczyna mnie traktować normalnie, jak wcześniej. Szkoda tylko, że w takich okolicznościach.
Podniosłem się do siadu. Powinniśmy trochę zmienić pozycję. Najlepiej to nawet miejsce, ale on jest zbyt uparty na to. I co mu to daje? Sam na tym cierpi.
– Chodź tu do mnie – poprosiłem, wyciągając ręce w jego stronę. Tym razem to Haru się do mnie przytulił, kładąc głowę na mojej klatce piersiowej. Gdybym miał choć odrobinkę większe te piersi, byłoby mu znacznie wygodniej. Zacząłem delikatnie gładzić jego włosy, uważając na jego wilcze uszy. Musiałem działać trochę z pamięci, ale chyba nie było tak źle, bo sie nie ruszał. Jak do mnie przylgnął, tak już leżał. Mój biedaczek... Źle się czułem, widząc go w takim stanie.
Pomimo, że było wczesne popołudnie, zrobiło się strasznie ciemno. I chłodno. Najchętniej bym wstał i rozpalił w kominku, by trochę ciepła i światła wpadło do pokoju, no ale nie mogłem tego zrobić Haru. Czułem, że teraz było mu trochę lepiej, minimalnie, ale to zawsze coś.
– Zimno ci – zauważył w pewnym momencie. No tak, nic mu nie umknie, a to było niepokojące. Nic nie mogłem przed nim ukryć.
– Trochę chłodno się zrobiło, owszem. Ale spokojnie, ty mi w zupełności wystarczasz. Jak już trochę się uspokoi, to wtedy będziemy się nad tym zastanawiać – przyznałem, nie przestając bawić się jego kosmykami, które były takie miłe i mięciutkie w dotyku. Jak dobrze, że o nie zadbałem i wręcz wymusiłem na nim pielęgnację, to są teraz efekty tego.
– Powinienem rozpalić w kominku – odpowiedział, ale nie za bardzo się ruszył.
– Później. Zdążymy – uspokoiłem go, nie nakładając na niego żadnej presji. Póki jest obok, bardzo nie zmarznę.
– Nie wygląda na tym, by wkrótce przestało – zauważył zmartwiony, tuląc się do mnie jeszcze bardziej, nawet stwierdziłbym, że troszkę za mocno. Skoro jednak mu to pomaga, to ja nie będę tego negować.
– Do twojego wyjścia jeszcze trochę zostało. Zdąży się uspokoić. Może nawet przestanie padać – pocieszyłem go, łagodnie się uśmiechając. Haru przez dłuższą chwilę obserwował mnie spojrzeniem, którego nie rozumiałem. O co mu chodziło? Czemu tak się we mnie wpatruje? Powiedziałem coś nie tak? Przecież go pocieszyłem, tak mi się wydaje... – W porządku?
– Mhm. Nie mogę się na ciebie napatrzeć – wyznał, lekko mnie pesząc tym samym.
– Coś jest ze mną nie tak? – zapytałem, delikatnie marszcząc brwi.
– Ależ wszystko jest z tobą tak. Po prostu jesteś tak piękny, że nie mogę się na ciebie napatrzeć – wyznał, uśmiechając się ładnie. Uśmiech ten trochę zgasł przy kolejnym huku, dlatego poczułem się zobligowany do tego, by zająć jego uwagę.
– Jeżeli to ma odwracać uwagę od tej burzy, to możesz patrzeć, pozwalam ci – powiedziałem żartobliwie, uśmiechając się zadziornie.
– Jakaś ty wspaniałomyślna, moja panienko – Haru podjął rękawice, także sobie żartując. Przynajmniej miałem taką nadzieję.
– Właśnie, znaj moją dobroć – powiedziałem, przymykając oczy. Byłem tak zmęczony i śpiący, że te pioruny i deszcz niezbyt mi przeszkadzały. Nie mogłem jednak spać, musiałem poświęcić czas mojemu mężowi, który mnie w tej chwili potrzebował.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz