piątek, 27 czerwca 2025

Od Soreya CD Mikleo

 Wino i spędzanie czasu z moim mężem brzmiało bardzo przyjemnie. I domyślałem się, jak to się skończy. Jednak, byłem w stanie poczekać jeszcze trochę, byleby tylko mój mąż się wytaplał w wodzie. Mamy czas, mnóstwo czasu, taka godzinka w wodzie może mu nie wystarczyć. 
– Brzmi przyjemnie, ale wiesz, że możemy tu spędzić więcej czasu? Ja nigdzie stąd nie ucieknę – uśmiechnąłem się do niego łagodnie, poprawiając jego cudne włosy. Wyglądał trochę jak taka syrenka. Chociaż w sumie, on przecież jest taką syrenką. Jestem pewien, że gdyby nie ja, i dzieciaki, to on mógłby sobie żyć w wodzie, ale to w jakimś morzu. Bo takie jezioro, jest malutkie, szybko by się znudził. A morze? Morze by się mu spodobało. Pełne niezwykłości, o których ludzie nawet by nie pomyśleli, że mogą istnieć. Kiedyś muszę zabrać mojego męża nad morze. On zwiedzałby jego dno, a ja o prostu bym poczekał, i to tyle, ile będzie trzeba. Tak, myślę, że to dobry kierunek, kiedy w końcu będziemy mieć chwilę dla siebie. Tylko coś trzeba będzie zrobić ze zwierzakami, znaleźć im jakiegoś opiekuna. Może i jestem silny, ale tylko mojego męża będę mógł unieść. Nad tym jednak więcej będę myślał, jak już nadejdzie odpowiedni czas. 
– Ale i do mnie nie wejdziesz. A tak samemu nie jest zbyt mi tu miło – wyznał, na co pokiwałem spokojnie głową. Więc o to chodzi. Chce tu być, ale nie chce być sam. Woda trochę chłodna jest, owszem, ale na dworze jest dość ciepło. Zaraz się ogrzeję i jakoś to będzie. Zresztą, ja od tego nie umrę, a ile mojemu mężowi radości sprawię. 
– A może jednak wejdę? – odpowiedziałem, uśmiechając się do niego łagodnie. 
– Nie trzeba, wiem, że to dla ciebie nieprzyjemne – próbował mnie odwieść od tego pomysłu, no ale ja już swoje postanowiłem. 
– Właśnie, nieprzyjemne, a nie śmiertelne – poduch słowach po prostu zsunąłem się z pomostu wprost do wody. 
Pierwsze, co poczułem, to szok termiczny. Jak na moje, woda była zimna, i to tak stanowczo za zimna. Mimo tego nieprzyjemnego uczucia uśmiechnąłem się do Mikleo nie chcąc, by się zamartwiał. Zresztą, im dłużej w tej wodzie byłem, nie było aż tak bardzo źle. Jak już się nieco bardziej przyzwyczaiłem do tego chłodu, było trochę lepiej. Zresztą, musiało być lepiej. Robiłem to dla mojego męża. 
– I już jestem. Możesz być teraz dłużej w wodzie i wypoczywać – uśmiechnąłem się łagodnie, dopływając do niego bliżej, by go móc uchwycić jedną ręką w pasie. 
– Wiesz, że to nie było konieczne? – zapytał, zarzucając ręce na mój kark. 
– Dla ciebie wszystko jest konieczne, moja syrenko – wyszczerzyłem się głupio, opierając swoje czoło o to należące do niego. 
– Więc teraz jestem dla ciebie syrenką? – zapytał rozbawiony, unosząc jedną brew. 
– No a nie? Wyglądasz jak taka syrenka, kiedy twoje włosy przyklejają ci się do ciała. Tylko proszę się nie zmieniać w morską pianę, tego bym nie zniósł – poprosiłem, gładząc jego policzek tylko po to, by po chwili złączyć nasze usta w namiętnym pocałunku, drugą dłonią, która to była wcześniej na jego talii, schodząc niżej, na jego biodra, a później na pośladki. 

<Syrenko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz