piątek, 13 czerwca 2025

Od Daisuke CD Haru

 Nie chciałem, żeby wstawał i ode mnie odchodził, było mi zimno, owszem, ale jeszcze bardziej chciałem nacieszyć się jego bliskością. Niedługo pójdzie do pracy, a ja zostanę sam i wtedy będę się posiłkował kocami i innymi ocieplaczami. Kociaki by się chyba najlepiej tutaj sprawdziły, ale dalej traktują mnie trochę nieufnie i obserwują z daleka, jakbym był kimś zupełnie obcym. 
Po czasie usłyszeliśmy pukanie do drzwi, a to mogło oznaczać tylko jedno – obiad. Zadowolony podniosłem się z kolan męża i kiedy tylko upewniłem się, że mój szlafrok zakrywa wszystko to, co zakryć ma, zaprosiłem służącą do środka. Nie będę ukrywał, czekałem na niego z niecierpliwością, trochę głodny już zaczynałem być. Nawet bardzo głodny. Jak dobrze, że przed snem zadbałem o to, by Haru jednak już coś tam sobie zjadł, dzięki temu na pewno nie jest tak głodny, jak ja w tej chwili. A pomyśleć, że się wzbraniał. Dobrze, że o nim pomyślałem. Zawsze muszę o nim myśleć, bo on o sobie nie pomyśli nigdy. 
– Smacznego – życzyłem mu grzecznie, zasiadając do posiłku, który jakoś tak pachniał znacznie ładniej, niż zazwyczaj. A posiłek był mi przecież bardzo dobrze znany; cielęcina, tłuczone ziemniaki, sos, i do uzupełnienia posiłku surówka... nic nowego, a ja miałem wrażenie, że jest to najlepszy posiłek, jak spożyję za moment.
– Smacznego – odpowiedział grzecznie, przyglądając mi się jednocześnie z rozbawieniem, bo pewnie zbyt entuzjastycznie się zabrałem do tego posiłku, jak to nie ja, jak i ze zmartwieniem. Ja już wiedziałem, co w tej jego głowie się pojawiło, pewnie sobie pomyślał, że za mało jem, a ja bym tego tak nie określił. Biorąc pod uwagę to, że w ostatnim czasie prowadzę bardziej spokojny tryb życia, to taki jeden posiłek jest idealny. – Deser też będzie? – zapytał, kiedy nasze talerze były niemalże puste. 
– Nie prosiłem o deser... Ale jeżeli chcesz, możesz sobie coś zamówić, jestem pewien, że kucharz coś wymyśli ciekawego – powiedziałem, specjalnie podkreślając jego osobę. Ja nie chciałem deseru. Znaczy, zjadłbym z chęcią, ale wiedziałem, że nie mogę sobie na coś takiego pozwolić. Nie zrobiłem nic, by sobie na taki deser zasłużyć, ani też nic, by spalić kalorie po nim. 
– Chyba więc sobie coś przygotuję. Tobie też coś zrobić? – zaproponował, na co pokręciłem głową. Myślałem, że moja aluzja była jasna. 
– Nie, dziękuję. Wiesz, że mamy od tego służbę, prawda? – zapytałem, kiedy zabrał mój pusty talerz. 
– I tak idę do kuchni, więc mogę przy okazji zabrać. Postaram się z tym uwinąć najszybciej, jak tylko będę mógł. I to nie też przyniosę – rzucił na odchodne i po tym opuścił sypialnię. Nawet nie zdążyłem zaprotestować. I jak tu żyć z tym człowiekiem? Powiedziałem mu nie, a on i tak swoje. 
Chwyciłem za gorącą herbatę i wróciłem do swojego miejsca przy kominku. Że też te moje włosy muszą tak długo schnąć... Skuliłem się na moim fotelu czekając, aż Haru do mnie wróci, trochę nawet ciekaw, na jaki deser wpadł. 

<Piesku? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz