poniedziałek, 9 czerwca 2025

Od Mikleo CD Soreya

Miałem szczerą nadzieję, że żaden więcej demon się tu nie pojawi, że Sorey skupi się na pracy, bo tylko to musi.
Pracować i nie myśleć o mnie, i chociaż na pewno jest to bardzo trudne, to w niego wierzę, da sobie radę i już niedługo do mnie wróci.
I tak mijały kolejne dni bez niego i szczerze powiedziawszy im bliżej jego powrotu, tym bardziej nie mogłem się go już doczekać.
Odliczałem dni jak na nieoczekiwaną podróż, której również bardzo mi brakuje, ta wyprawa z dzieciakami pomogła mi znów poczuć to, czego tak bardzo mi brakowało.
Zdecydowanie, Gdy nasze dzieci dorosną i ruszą swoje strony my wyruszymy w swoją. I oczywiście, wiem. Pamiętam, że mój mąż chciałby mieć jeszcze jedno dziecko i o ile jestem w stanie mu je dać, tak nie chcę od razu, chcę poczuć zew wolności, chcę móc pójść, gdziekolwiek, nie siedząc znów zamknięty w czterech ścianach.
– Nad czym tak myślisz? – Lailah, wychodząc na ogród, od razu zauważyła moje zamyślenie, od razu, poszukując odpowiedzi.
– Nad wolnością. Czasem brakuje mi przygód, które mieliśmy, gdy podróżowaliśmy z pasterzem – Wyjaśniłem, uśmiechać się na samo wspomnienie tamtych pięknych czasów.
– Wiesz, w tej chwili również jesteś wolny, jest to po prostu inny rodzaj wolności – Wyjaśniła, skupiając się akurat na tym, tak miała rację, byłem wolny, ale nie tej wolności chciałem, chciałem zwiedzać i zmieniać miejsca naszego pobytu, tak jak to było kiedyś.
I oczywiście kocham nad życie moje dzieci i cieszę się, że je mam i nigdy nie będę tego żałować, po prostu chciałbym móc zwiedzać razem z dziećmi, którym chyba się to nawet spodobało.
A nawet jeśli nie chciałyby, zawsze mogę poprosić Lailah o pomoc przy pilnowaniu naszych dzieci, gdy my będziemy zwiedzać najbliższe ruiny.
Porozmawiam o tym z mężem, gdy nadejdzie odpowiednia chwila.
– Masz rację – Zgodziłem się z kobietą, zerkając w stronę nieba.
– A pamiętasz…- Pani jeziora przypomniałam mi o czasach, gdy wspólnie zwiedzaliśmy świat, ratując go przed wrogami.
I tak dzięki temu upłynął mi cały dzień, nawet nie wiedziałem, kiedy dobiegł on końca. W miłej atmosferze wszystko płynie szybciej, a ja doskonale to wiem.

I tak upływały mi kolejne dni i z nim się obejrzałem, prawie nadszedł dzień powrotu mojego męża.
Zadowolony już nie mogłam się doczekać, już jutro, jeśli nic nie przeskrobał, wróci do mnie, a ja tak strasznie nie mogę się już tego doczekać.
Wytrzymałem naprawdę długo, starałem się nie myśleć o nim i robić wszystko, aby on w żadnym wypadku nie mógł wyczuć moich emocji jednak teraz gdy już wiem, że zaraz do mnie wróci, już za chwilę, za kilka godzin muszę być cierpliwy i spokojny, aby nie zawieść mojego męża.
Nie chciałem, aby przypadkiem poczuł moją ekscytację, bo wiem, że dla mnie jeden dzień to dla niego jeszcze cały miesiąc, a może mniej, nie byłem w stanie konkretnie tego określić. Wiedziałem jednak, że dla niego to nie to samo, co dla mnie.
Najgorsze w tym wszystkim było to, że mimo szczerych chęci nie potrafiłem o nim nie myśleć, ekscytacja narastała, a ja musiałem się czymś zająć, czymś, co pozwoli mi nie myśleć o powrocie męża, dlatego też zająłem się ogrodem, który na dłuższy czas zawsze mnie pochłaniał…

<Pasterzyku? C: 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz