Spojrzałam na niego kątem oka, odrywając się tym samym od pięknego punktu głównej obserwacji, jakim była nicość przed nami. Czułam, że swoim zachowaniem narzucam się mu, co stanowiło w naszych rozmowach dodatkową presję. Powiem szczerze, że nigdy nie czułam się tak bardzo spięta przy jakiejś osobie, jak to miało miejsce teraz. “Chciałam dobrze, a wyszło jak zwykle” - skomentowałam jedynie w myślach, wzdychając przy tym prawie niesłyszalnie. Mimo wszystko - drzemał we mnie cień nadziei, że rozmowa w końcu zacznie nam się chociaż odrobinę kleić i tę porę obiadową spędzimy w swoim miłym towarzystwie.
– Jakiś kilometr stąd znajduje się całkiem przytulny zajazd. Nie raz przyszło mi korzystać z jego usług i nie powiem, są godne polecenia… – powiedziałam w miarę cicho, nie spuszczając wzroku z kruczowłosego.
Gdy ten jednak postąpił podobnie i chciał zwrócić w moim kierunku swój wzrok, trochę zmieszana odwróciłam wzrok w bok. Przez swoje kilkanaście lat trwające życie, rzadko dochodziło u mnie do dłuższej wymiany spojrzeń, z jakąkolwiek osobą, czy po prostu istotą żywą. Tak również było w tym przypadku - swoisty "mechanizm obronny", zmusił mnie do odwrotu.
– To nie tak źle – skomentował, skinając na moje słowa głową.
Może i ta sytuacja była niepotrzebna, jednak szczerze mówiąc - to właśnie jego kroki mnie obudziły i gdyby nie to, zapewne od jakiejś godziny wąchałabym kwiatki od spodu. Wolałam mu tego nie tłumaczyć, bo wyszłabym na jeszcze dziwniejszego "człowieka".
– Wyglądasz na podróżnika – stwierdziłam, mówiąc zgodnie ze swoją pierwszą myślą, po zauważeniu jego rumaka i psa. Jeśli chodzi o tego drugiego - domyślałam się, za wyczuł ode mnie charakterystyczny zapach osoby magicznej. Z jego gardła wydostało się coś na wzór śmiechu.
– Nie nazwałbym tak tego, jednak całkiem dobrze dedukujesz… – podpowiedział mi mężczyzna, odwracając wzrok ku horyzontowi. – Coś związanego z podróżami – skomentował.
Zwróciłam wzrok ku niebu, przecierając jednocześnie nieco zaspane powieki. Zbliżał się wieczór, jednak na szczęście tej nocy nie miałam żadnej pracy, a co za tym idzie - istniała możliwość spokojnego uzupełnienia zapasów energii. Na sam wyraz "spanie" moje powieki zdawały się same lepić do siebie. Dawno nie oddawałam się na dłużej w objęcia Morfeusza… Miałam nadzieję, że tym razem mi się to uda.
Dalej szliśmy w ciszy, co - przynajmniej z mojej perspektywy - nie było niczym niezręcznym, czy przytłaczającym. Była to bardziej akceptowana przez obie strony, możliwe, że pełna przemyśleń cisza. W trakcie trwania naszej drogi, wokół niestety zdążyły się zebrać kłęby burzowych chmur. Dodatkowe zaciemnienie spowodowane zbliżającą się nocą, wcale nie pomagało.
– To tutaj – powiedziałam, wskazując wzrokiem na średniej wielkości budynek, który w praktyce był zwykłym zajazdem dla podróżników. Znałam to miejsce jednak dosyć długo, a szczególnie podawane w nim, pyszne jedzenie. Towarzyszący mi mężczyzna zdecydował się pozostawić swojego rumaka w przygotowanej specjalnie dla gości stajni. Wszystko przebiegło całkiem sprawnie, dzięki czemu już po kilku minutach znaleźliśmy się w ów budynku. Dosłownie w momencie naszego wejścia do restauracji, za oknem rozpętała się ostra i ulewna burza. Taki widok za oknem nie był niczym ciekawym, szczególnie, że noc zbliżała się do mnie wielkimi krokami.
Uniosłam spojrzenie na kruczowłosego, który stał tuż obok mnie i również przypatrywał się kolejnym kroplą deszczu spływającym po szybie. Pokiwałam zrezygnowana głową, nie wiedząc już do końca co o tym myśleć…
– Obawiam się, że ten deszcz szybko nie ustąpi – stwierdziłam, patrząc prosto na Keith’a. Ten zdawał się jak zahipnotyzowany wpatrywać w okno, jednak po chwili uzyskałam odpowiedź w postaci delikatnego, wręcz niezauważalnego skinięcia głową. Odwróciłam wzrok w bok, wzdychając przy tym ciężko. – Zostaniemy tutaj na noc? – zapytałam, zanim zorientowałam się, jakim głupim błędem mogło być użycie pierwszej osoby liczby mnogiej. Trochę zakłopotana spuściłam wzrok nieco w dół, bawiąc się przy tym nerwowo kosmykiem swoich białych włosów. W jego obecności czułam swego rodzaju beztroskę, ze względu na świadomość co do jego przysposobienia do walki. Dziwne uczucie…
<Keith? uwu>
Liczba słów: 613
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz