piątek, 24 maja 2019

Od Add cd. Keith

Spojrzałam na niego kątem oka, odrywając się tym samym od pięknego punktu głównej obserwacji, jakim była nicość przed nami. Czułam, że swoim zachowaniem narzucam się mu, co stanowiło w naszych rozmowach dodatkową presję. Powiem szczerze, że nigdy nie czułam się tak bardzo spięta przy jakiejś osobie, jak to miało miejsce teraz. “Chciałam dobrze, a wyszło jak zwykle” - skomentowałam jedynie w myślach, wzdychając przy tym prawie niesłyszalnie. Mimo wszystko - drzemał we mnie cień nadziei, że rozmowa w końcu zacznie nam się chociaż odrobinę kleić i tę porę obiadową spędzimy w swoim miłym towarzystwie.
– Jakiś kilometr stąd znajduje się całkiem przytulny zajazd. Nie raz przyszło mi korzystać z jego usług i nie powiem, są godne polecenia… – powiedziałam w miarę cicho, nie spuszczając wzroku z kruczowłosego. 
Gdy ten jednak postąpił podobnie i chciał zwrócić w moim kierunku swój wzrok, trochę zmieszana odwróciłam wzrok w bok. Przez swoje kilkanaście lat trwające życie, rzadko dochodziło u mnie do dłuższej wymiany spojrzeń, z jakąkolwiek osobą, czy po prostu istotą żywą. Tak również było w tym przypadku - swoisty "mechanizm obronny", zmusił mnie do odwrotu.
– To nie tak źle – skomentował, skinając na moje słowa głową. 
Może i ta sytuacja była niepotrzebna, jednak szczerze mówiąc - to właśnie jego kroki mnie obudziły i gdyby nie to, zapewne od jakiejś godziny wąchałabym kwiatki od spodu. Wolałam mu tego nie tłumaczyć, bo wyszłabym na jeszcze dziwniejszego "człowieka". 
– Wyglądasz na podróżnika – stwierdziłam, mówiąc zgodnie ze swoją pierwszą myślą, po zauważeniu jego rumaka i psa. Jeśli chodzi o tego drugiego - domyślałam się, za wyczuł ode mnie charakterystyczny zapach osoby magicznej. Z jego gardła wydostało się coś na wzór śmiechu. 
– Nie nazwałbym tak tego, jednak całkiem dobrze dedukujesz… – podpowiedział mi mężczyzna, odwracając wzrok ku horyzontowi. – Coś związanego z podróżami – skomentował.
Zwróciłam wzrok ku niebu, przecierając jednocześnie nieco zaspane powieki. Zbliżał się wieczór, jednak na szczęście tej nocy nie miałam żadnej pracy, a co za tym idzie - istniała możliwość spokojnego uzupełnienia zapasów energii. Na sam wyraz "spanie" moje powieki zdawały się same lepić do siebie. Dawno nie oddawałam się na dłużej w objęcia Morfeusza… Miałam nadzieję, że tym razem mi się to uda.
Dalej szliśmy w ciszy, co - przynajmniej z mojej perspektywy - nie było niczym niezręcznym, czy przytłaczającym. Była to bardziej akceptowana przez obie strony, możliwe, że pełna przemyśleń cisza. W trakcie trwania naszej drogi, wokół niestety zdążyły się zebrać kłęby burzowych chmur. Dodatkowe zaciemnienie spowodowane zbliżającą się nocą, wcale nie pomagało. 
– To tutaj – powiedziałam, wskazując wzrokiem na średniej wielkości budynek, który w praktyce był zwykłym zajazdem dla podróżników. Znałam to miejsce jednak dosyć długo, a szczególnie podawane w nim, pyszne jedzenie. Towarzyszący mi mężczyzna zdecydował się pozostawić swojego rumaka w przygotowanej specjalnie dla gości stajni. Wszystko przebiegło całkiem sprawnie, dzięki czemu już po kilku minutach znaleźliśmy się w ów budynku. Dosłownie w momencie naszego wejścia do restauracji, za oknem rozpętała się ostra i ulewna burza. Taki widok za oknem nie był niczym ciekawym, szczególnie, że noc zbliżała się do mnie wielkimi krokami. 
Uniosłam spojrzenie na kruczowłosego, który stał tuż obok mnie i również przypatrywał się kolejnym kroplą deszczu spływającym po szybie. Pokiwałam zrezygnowana głową, nie wiedząc już do końca co o tym myśleć…
– Obawiam się, że ten deszcz szybko nie ustąpi – stwierdziłam, patrząc prosto na Keith’a. Ten zdawał się jak zahipnotyzowany wpatrywać w okno, jednak po chwili uzyskałam odpowiedź w postaci delikatnego, wręcz niezauważalnego skinięcia głową. Odwróciłam wzrok w bok, wzdychając przy tym ciężko. – Zostaniemy tutaj na noc? – zapytałam, zanim zorientowałam się, jakim głupim błędem mogło być użycie pierwszej osoby liczby mnogiej. Trochę zakłopotana spuściłam wzrok nieco w dół, bawiąc się przy tym nerwowo kosmykiem swoich białych włosów. W jego obecności czułam swego rodzaju beztroskę, ze względu na świadomość co do jego przysposobienia do walki. Dziwne uczucie…

<Keith? uwu>

Liczba słów: 613

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz