W to, że jakoś sobie radzi nawet nie wątpiłem, ale zastanawiałem się, ile jeszcze tak pociągnie. Dobrze wiem, że coś się stało, zanim tu przyszedłem i coś musi być na rzeczy, bo bez powodu czerwonych oczu od płaczu by nie miał. Jednak nie chciałem na niego naciskać, bo i tak pewnie niedługo zniknę z jego życia, więc po co mam teraz wchodzić brudnymi buciorami do jego? Jeśli będzie chciał powiedzieć,to myślę, że to zrobi, a ja nie mam zamiaru go do niczego zmuszać lub przyciskać do muru by tylko powiedział, co go dręczy. To przyniosłoby zupełnie odwrotny efekt do to, co chciałbym osiągnąć, czyli zaufanie. Nie chcę go jeszcze bardziej denerwować czy stresować, dlatego przystąpiłem z nogi na nogę, otwierając co chwila usta, aby coś powiedzieć, lecz za każdym razem mi się to nie udawało. Nie potrafiłem znaleźć odpowiednich słów, aby przypadkiem nie powiedzieć czegoś nieodpowiedniego, dlatego koniec końców odszedłem bez słowa, wiedząc, że równie dobrze możemy do tego wrócić jeszcze później, jeśli będzie ku temu okazja.
Po wycofaniu się z kuchni postanowiłem pójść do łazienki, gdzie miałem zamiar trochę się odświeżyć, a nie od razu myć. Nie przeszkadza mi mój smrodek, jeśli już mam śmierdzieć i być szczerym. Dlatego skorzystałem z wody znajdującej się w wiaderku i obmyłem porządnie twarz, wzdychając przy tym ciężko. Kiedyś to słudzy zbierali się wokół mnie i myli moje ciało, teraz pewnie żaden człowiek nie zniżył się do takiego poziomu, by umyć, chociaż wygnańcowi plecy. Eh takie czasy nic nie zrobisz, trzeba żyć dalej i przystosować się na tyle ile się potrafi.
Po ogarnięciu swojej twarzy mój genialny mózg zarejestrował, że nie mam nic zupełnie do przebrania. A to oznacza, że będę musiał chodzić we wczorajszych ubraniach, co nie jest zbyt komfortowe i higieniczne. Ale czy nie mówiłem coś o tych czasach? Muszę się przystosować...
Po kilkunastu minutach opuściłem łazienkę, po czym wróciłem do kuchni, gdyż nie wiedziałem gdzie mam się podziać w tym dość sporym domku.
- Śniadanie już gotowe - nim zdążyłem wejść do kuchni mała dziewczynka wyskoczyła mi pod nogi, uśmiechając się przy tym psotnie. Pokręciłem delikatnie głową, nie ukrywając rozbawienia spowodowanego jej zachowaniem. Uszczypnąłem ją lekko w policzek, na co poleciała z piskiem do kuchni, gdzie po chwili i ja zawitałem, czując unoszący się w powietrzu zapach herbaty. Oblizałem zadowolony usta i usiadłem posłusznie przy stole, czekając na posiłek, który już po zaledwie kilku sekundach znalazł się tuż pod moim nosem. W tym momencie zobaczyłem chyba najpyszniejsze kanapki, jakie kiedykolwiek widziałem. A ja przez cały czas myślałem, że posiadałem dawniej najlepszych kucharzy, najwyraźniej byłem w wielkim błędzie.
- Dziękuję - uśmiechnąłem się promiennie do niebieskowłosego, a on z delikatnym rumieńcem na policzkach skinął głową i usiadł tak samo, jak ja i jego siostra przy stole.
- Jakie masz plany? Znaczy się co chcesz teraz zrobić? - podczas, zajadania się pysznym posiłkiem Tetsu zadał mi pytanie, na które sam chętnie chciałbym poznać odpowiedź. Na pewno jeszcze nie pora by wracać do tych ruin, więc pewnie będę musiał wyruszyć w jakąś bezsensowną wędrówkę, albo po prostu znajdę sobie nowy dom, gdzieś z dala od ludzi.
- Jak przestanie padać to wyruszam, by znaleźć sobie jakieś schronienie oddalonej od tej wioski i ludzi - odpowiedziałem, przeżuwając spokojnie pieczywo. - Choć nie jestem jeszcze zdecydowany. Może wyruszę w jakąś podróż lub po prostu zrobię małą przeprowadzkę do bardziej ukrytego miejsca w lesie - dodałem i wziąłem łyka herbaty, która w wykonaniu chłopaka również lepiej smakowała.
- Rozumiem pewnie to nie jest łatwe tak ciągle się ukrywać - chłopak odetchnął cicho, a ja podniosłem na niego zaciekawiony wzrok. Miałem do niego tyle pytań, ale myślę, że będę musiał się z nimi na ten chwilę powstrzymać. Szczególnie że tej rozmowy nie chciałbym przeprowadzać przy dziecku. Niech ma coś jeszcze z dzieciństwa i niech nie dorasta zbyt szybko, bo dorośli czasem są dziwni.
- Tak, nie jest łatwe, ale przyzwyczaiłem się do tego, przynajmniej w przeszłości zdarzało się to częściej, gdy ludzie znali moją tożsamość. Jednak z czasem zapomnieli, a ja cieszyłem się spokojem, łudząc się, że nikt mnie tam głęboko w lesie nie znajdzie - uśmiechnąłem się pod nosem i mogło się wydawać, że cieszę się z własnego nieszczęścia i głupoty. No ale tak to jest, kiedy jest się mną.
- Tak w ogóle to zastanawiam się, gdzie są wasi rodzice? - zapytałem nagle nie chcąc by rozmowa kręciła się tylko wokół mnie, ale chyba nie trafiłem z pytaniem, bo przy stole zapanowała cisza. Wyczułem napięcie w postawie Tetsu i obserwowałem go dyskretnie, chcąc się dowiedzieć, co się za tym kryje.
- Pracują - odpowiedział krótko, dając mi najwyraźniej do zrozumienia, że to koniec naszej rozmowy na ten temat. Nie mam mu tego za złe. Jeśli nie jest na to gotowy i nie czuje się z tym dobrze, to nikt go nie zmusza do mówienia o tym. Byłem po prostu ciekawy i ta odpowiedź mi zupełnie wystarcza. Jestem na tyle mądry, by wysunąć pojedyncze wnioski co do tego, co tu się dzieje, jednak nie powiem tego na głos, bo nie wypada i jak wcześniej wspomniałem, nie chcę wtrącać się w ich życie. Kuroko wie, że pomogę mu w razie czego za to, że on pomógł mi.
- Przypominam ci, że możesz na mnie liczyć niezależnie od sytuacji w jakiej się znajdziesz - uśmiechnąłem się przyjaźnie do młodego, a potem poczochrałem dziewczynkę po jej ciemnych włosach. - Ty także mała.
- Nie - nim skończył to, co chciał powiedzieć, ja zdążyłem przyłożyć palec do jego ust, uśmiechając się przy tym głupkowato.
- Nie chcę już słyszeć już żadnych sprzeciwów - odparłem krótko i odsunąłem dłoń od twarzy chłopaka, która zrobiła się nagle cała czerwona. Siostra Kuroko zachichotała cicho rozbawiona reakcją swojego brata, a ja chciałem skomentować jakie to słodkie, ale jakoś nie chciałem jeszcze bardziej go zawstydzić w tym momencie. Zamiast tego wstałem od stołu i pozbierałem naczynia, decydując, że tym razem spróbuje je umyć jak normalny człowiek, choć nie obiecuję, że mi się to uda. Jest to bardzo mało prawdopodobne, jednak spróbować nie zaszkodzi, w końcu człowiek uczy się całe życie, a ja mam zamiar z tego skorzystać.
Tak więc wsadziłem brudne naczynia do miski i dość nie udolnie zacząłem coś tam tworzyć, machać ścierką, przy okazji rozchlapując całą wodę dookoła.
- Co ty robisz? - usłyszałem głos za sobą, który należał do mojego drobnego wybawcy. Z niewinnym uśmieszkiem odwróciłem się w jego stronę i wskazałem palcem na naczynia.
- Doprowadzam te naczynia do porządku - odpowiedziałem dumny siebie, wypinając lekko pierś do przodu.
- Prędzej rujnujesz je - zaśmiał się ze mnie cicho, a mi jakoś tak mina zrzedła i niezadowolony wróciłem do jako takiego mycia naczyń.
- Chciałem tylko pomóc i na coś się przydać - dodałem cicho pod nosem, ale najwyraźniej chłopak usłyszał mnie pomimo tego i już po chwili stanął obok mnie, zaczynając na spokojnie wszystko mi tłumaczyć, jak małemu dziecku. Byłem mu bardzo za to wdzięczny i chłonąłem w skupieniu całą wiedzę, jaką chciał mi przekazać.
- O przestało padać - zauważyłem w pewnym momencie, gdy nieświadomie zerknąłem w stronę okna, początkowo nie zauważając zmiany pogody na zewnątrz. To oznaczało, że czas mojego odejścia jest już bliski. O dziwo Kuroko wydawał się jakiś smutny, a ja wpadłem na pomysł jak go rozweselić.
- Może pójdziemy we trójkę na spacer? - zaproponowałem z tym swoim standardowym uśmiechem na ustach, któremu trudno odmówić.
<Tetsu? c:>
Liczba słów: 1184
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz