Słysząc, tę przemowę myślałem, że zaraz padnę, ja naprawdę wszystko rozumiem, ale żeby oszukiwać i wymyślać niestworzone historie? Ta kobieta jest naprawdę niesamowita, ja na jej miejscu bałbym się przyjść do mojego ojca, z takim kłamstwem on naprawdę nie toleruje, zakłamanych ludzi denerwując się bardzo za najmniejsze kłamstewko. Z im albo jesteś szczery, albo czeka cię bardzo surowa kara.
W tej chwili jednak ciekawiły mnie dwie inne sprawy czy ojciec jej uwierzy i dlaczego ona mówi takie rzeczy? Ton nie ma sensu, to znaczy jakiś tam ma dama jest zazdrosna o moją służkę, dlatego chce się jej pozbyć z drugiej strony jednak czy to nieżałosne? Robić coś takiego. Nie rozumiem kobiet, może dlatego jestem sam przynajmniej mam święty spokój od takich kłopotów jak właśnie to, co dzieje się teraz.
- Wierzysz swojemu słudze? - To pytanie kierowane było, do mnie a ja no cóż, nie miałem powodu, by jej nie wierzyć, z resztą powiedziała mi wszystko, gdy byliśmy sami, więc nie będę jej osądzał, z resztą nie bardzo mnie obchodzi, kto zaczął moja służąca, jest ranna, a to utrudnia mi wiele spaw jak w takim stanie ma mi służyć? To prawie tak jak bym miał kule u nogi, a nie służącą, a to mi niepotrzebne.
- Nie mam, powodu, aby nie wierzyć, nie wiem, co tu się dzieje i dlaczego cała sytuacja się tak potoczył, a jednak śmiem twierdzić, iż nasza dama kłamie, gdyby było inaczej, to ona byłaby ranna, a nie moja służąca - Powiedziałem, tylko to, co wywnioskowałem nic więcej, nie czuje się winny ani specjalnie przejęty tą sprawą jednakże chodzi, tu o moją służącą, a więc w tym wypadku muszę, jakoś na to zareagować by więcej nie zdarzało się tak niebezpiecznych, a jednocześnie dziecinnych zagrań.
- To, to nie prawda - Dama oburzona stawała się cała czerwona na policzkach z kłamstwa? A może ze złości obie opcje są bardzo prawdopodobne ja, gdybym kłamał, też robiłbym wszystko, by uwierzono mi, a nie mojemu „wrogowi” Tu jednak chyba chodziło, o coś więcej niż tylko nienawiść może szło o zazdrość? Cóż moja służąca jest ładna, ale żeby od razu chcieć ją okaleczyć no nie to naprawdę dziecinne zagranie.
Pokręciłem głową, nie chcąc z nią dyskutować, niech mój ojciec zadecyduje, ja mam to gdzieś, landryna wciąż będzie brnęła w swoje kłamstwa, nie dając dość nikomu do słowa, tym bardziej wmawiając mi, że się mylę, odważnie na jej miejscu uważałbym, na słowa nie lubi, gdy ktoś mówi mi coś takiego.
- A więc nie wiem, dlaczego cała sprawa tak się potoczyła, jednak jeśli w tej chwili nie dowiem się, kto kłamie, obie zostaniecie surowo ukarane - Mój ojciec szybko wziął sprawy w swoje ręce cały on nastraszyć i jakoś tak od razu wszystko zdaje się znacznie lepsze. Czasem myślę sobie, że jego pomysły są po prostu doskonałe fakt drastyczne w skutkach, ale mimo to doskonałe.
W sali zapadła cisza żadna z kobiet nie odważyła się, odezwać co trochę irytowało, mojego ojca widziałem to po jego minie i nerwowym stukaniu palcami nudziła lub złościła go ta sytuacja nic dziwnego najpierw awantura, a gdy przyszło co do czego zapadła cisza najmądrzejsze podejście do pracy.
- Jeśli żadna nie ma zamiaru, nic dodać proszę o odejście stąd, natomiast gdy zechcecie, mówić z przyjemnością was wysłucham i wyciągnę wnioski z zachowania - Mój ojciec pierwszy raz olał, sprawę chyba naprawę miał dużo roboty i nie miał, czasu myślę nad pierdołami. Które i tak były tylko wyssane z palca.
- Wasza wielkość chyba nie chce tego tak zostawić - Kobieta nie odpuszczała szkoda, że przed chwilą nie była taka rozgadana, gdy mój ojciec zadał proste pytanie.
- Nie mówi, mi panno co mam robić przed chwilą milczałaś, więc nie będę zajmował się sprawą niewartą kiwnięcia palcem. I ostrzegam jeszcze raz stanie się coś jedne lub drugiej z winy tej drugiej obie ukarze, na wygnanie z zamku a powodem będzie zagrożenie, które możecie nieść przez wspólną nienawiść - Skwitował to prosto i logicznie to właśnie mój ojciec brawa dla niego.
Odetchnąłem z nie lada ulgą, gdy to się skończyło i wraz z moją służącą mogliśmy wyjść z sali. Cóż miałem już dość ojca więc zakończenie sprawy było dla mnie korzystne. Nie wytrzymałbym tam ani chwil dłużej.
- Przepraszam mój panie za łopot, który ci sprawiłam - Sarethe, ukłoniła się przede mną, a na jej twarzy widziałem załopotanie cóż nie na co dzień mam takowe sytuację, ale to nie jej wina więc chyba nie mam się o co gniewać.
- Nie przepraszaj, nie pakuj się więcej w takie sytuację i będzie dobrze - Skwitowałem, kierując się w stronę schodów, chcąc odejść na spoczynek, mając już na dziś dość atrakcji. Jestem na to za stary naprawdę. Czasem podziwiam ojca, że mimo takiego wieku wciąż ogarnia to wszystko, co dzieje się wokół niego.
- Możesz, iść odpocząć w tej chwili idę, na spoczynek do jutrzejszego ranka masz mnie z głowy - Dodałem, odwracając się na chwile w jej stronę, by zarejestrować, jak wygląda, gdy stwierdziłem, że wszystko jest w miarę okej, odwracając się w stronę schodów, odszedłem bez dodatkowych słów.
<Sarethe?>
W tej chwili jednak ciekawiły mnie dwie inne sprawy czy ojciec jej uwierzy i dlaczego ona mówi takie rzeczy? Ton nie ma sensu, to znaczy jakiś tam ma dama jest zazdrosna o moją służkę, dlatego chce się jej pozbyć z drugiej strony jednak czy to nieżałosne? Robić coś takiego. Nie rozumiem kobiet, może dlatego jestem sam przynajmniej mam święty spokój od takich kłopotów jak właśnie to, co dzieje się teraz.
- Wierzysz swojemu słudze? - To pytanie kierowane było, do mnie a ja no cóż, nie miałem powodu, by jej nie wierzyć, z resztą powiedziała mi wszystko, gdy byliśmy sami, więc nie będę jej osądzał, z resztą nie bardzo mnie obchodzi, kto zaczął moja służąca, jest ranna, a to utrudnia mi wiele spaw jak w takim stanie ma mi służyć? To prawie tak jak bym miał kule u nogi, a nie służącą, a to mi niepotrzebne.
- Nie mam, powodu, aby nie wierzyć, nie wiem, co tu się dzieje i dlaczego cała sytuacja się tak potoczył, a jednak śmiem twierdzić, iż nasza dama kłamie, gdyby było inaczej, to ona byłaby ranna, a nie moja służąca - Powiedziałem, tylko to, co wywnioskowałem nic więcej, nie czuje się winny ani specjalnie przejęty tą sprawą jednakże chodzi, tu o moją służącą, a więc w tym wypadku muszę, jakoś na to zareagować by więcej nie zdarzało się tak niebezpiecznych, a jednocześnie dziecinnych zagrań.
- To, to nie prawda - Dama oburzona stawała się cała czerwona na policzkach z kłamstwa? A może ze złości obie opcje są bardzo prawdopodobne ja, gdybym kłamał, też robiłbym wszystko, by uwierzono mi, a nie mojemu „wrogowi” Tu jednak chyba chodziło, o coś więcej niż tylko nienawiść może szło o zazdrość? Cóż moja służąca jest ładna, ale żeby od razu chcieć ją okaleczyć no nie to naprawdę dziecinne zagranie.
Pokręciłem głową, nie chcąc z nią dyskutować, niech mój ojciec zadecyduje, ja mam to gdzieś, landryna wciąż będzie brnęła w swoje kłamstwa, nie dając dość nikomu do słowa, tym bardziej wmawiając mi, że się mylę, odważnie na jej miejscu uważałbym, na słowa nie lubi, gdy ktoś mówi mi coś takiego.
- A więc nie wiem, dlaczego cała sprawa tak się potoczyła, jednak jeśli w tej chwili nie dowiem się, kto kłamie, obie zostaniecie surowo ukarane - Mój ojciec szybko wziął sprawy w swoje ręce cały on nastraszyć i jakoś tak od razu wszystko zdaje się znacznie lepsze. Czasem myślę sobie, że jego pomysły są po prostu doskonałe fakt drastyczne w skutkach, ale mimo to doskonałe.
W sali zapadła cisza żadna z kobiet nie odważyła się, odezwać co trochę irytowało, mojego ojca widziałem to po jego minie i nerwowym stukaniu palcami nudziła lub złościła go ta sytuacja nic dziwnego najpierw awantura, a gdy przyszło co do czego zapadła cisza najmądrzejsze podejście do pracy.
- Jeśli żadna nie ma zamiaru, nic dodać proszę o odejście stąd, natomiast gdy zechcecie, mówić z przyjemnością was wysłucham i wyciągnę wnioski z zachowania - Mój ojciec pierwszy raz olał, sprawę chyba naprawę miał dużo roboty i nie miał, czasu myślę nad pierdołami. Które i tak były tylko wyssane z palca.
- Wasza wielkość chyba nie chce tego tak zostawić - Kobieta nie odpuszczała szkoda, że przed chwilą nie była taka rozgadana, gdy mój ojciec zadał proste pytanie.
- Nie mówi, mi panno co mam robić przed chwilą milczałaś, więc nie będę zajmował się sprawą niewartą kiwnięcia palcem. I ostrzegam jeszcze raz stanie się coś jedne lub drugiej z winy tej drugiej obie ukarze, na wygnanie z zamku a powodem będzie zagrożenie, które możecie nieść przez wspólną nienawiść - Skwitował to prosto i logicznie to właśnie mój ojciec brawa dla niego.
Odetchnąłem z nie lada ulgą, gdy to się skończyło i wraz z moją służącą mogliśmy wyjść z sali. Cóż miałem już dość ojca więc zakończenie sprawy było dla mnie korzystne. Nie wytrzymałbym tam ani chwil dłużej.
- Przepraszam mój panie za łopot, który ci sprawiłam - Sarethe, ukłoniła się przede mną, a na jej twarzy widziałem załopotanie cóż nie na co dzień mam takowe sytuację, ale to nie jej wina więc chyba nie mam się o co gniewać.
- Nie przepraszaj, nie pakuj się więcej w takie sytuację i będzie dobrze - Skwitowałem, kierując się w stronę schodów, chcąc odejść na spoczynek, mając już na dziś dość atrakcji. Jestem na to za stary naprawdę. Czasem podziwiam ojca, że mimo takiego wieku wciąż ogarnia to wszystko, co dzieje się wokół niego.
- Możesz, iść odpocząć w tej chwili idę, na spoczynek do jutrzejszego ranka masz mnie z głowy - Dodałem, odwracając się na chwile w jej stronę, by zarejestrować, jak wygląda, gdy stwierdziłem, że wszystko jest w miarę okej, odwracając się w stronę schodów, odszedłem bez dodatkowych słów.
<Sarethe?>
Liczba słów: 819
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz