Wiedziałem, że ludzie mają jakieś skłonności do łamania wszelkich zasad logiki, ale wstawanie w obecność rasy wyższej, w dodatku kitsune, zakrawa o skrajny idiotyzm. Nie dość, że musiałem ratować cztery litery jakiegoś ludzia, narażając tym samym swoje życie, to po wszystkim jaśnie księżniczka zamiast podziękować za pomoc zaczęła zadawać pytania! Czy ci ludzie nie mają za grosz kultury? Miałem dziś tak beznadziejne rozpoczęcie, dnia,że mój wzrok musiał ciskać gromy.
W momencie gdy udał mi się jako tako uspokoić nerwy i zacząłem czuć się nieswojo w obecności człowieka z odsłoniętą twarzą, dotarła do mnie kolejna paskudna informacja. Nigdzie nie było mojej maski. Cudownie. Czujecie ten sarkazm?
Musiałem zgubić ją albo podczas szarpaniny, albo podczas prędkiej wspinaczki na drzewo. Nie odpowiadając na pytania nieznajomego, nerwowo zacząłem przeszukiwać polanę, majtając ogonem nisko nad ziemią i kładąc uszy po sobie z irytacji. Niebezpieczny błysk w oku najprawdopodobniej wrócił, bo miałem niesamowitą ochotę rzucić się na człowieka, który jak ten ciołek stał na brzegu polany, przypatrując mi się z uwagą. Podniosłem na niego spojrzenie, i prawie podskoczyłam, ponieważ obcy zamiast znajdować się tam gdzie myślałem, że się znajduję stał tuż obok mnie, wyciągając rękę by prawdopodobnie położyć mi ją na głowie.
- Τι κάνεις?! Μη με αγγίζεις!* - wrzasnąłem, w emocjach zapominając, że mężczyzna prawdopodobnie nie włada moim rodzimym językiem
Jednak najwyraźniej mój nastroszony ogon i wysunięte kły był wystarczającym straszakiem, i człowiek prędko cofnął rękę.
- Same z wami problemy… Co tu jeszcze robisz? Nie mam zamiaru po raz kolejny ratować twoich szanownych czterech liter - fuknąłem w jego kierunku, nadal gorączkowo poszukując swojej zguby. Chwilę poźniej zauważyłem czarna maseczkę, w dłoniach brązowowłosego. Mężczyzna skubał delikatnie jej brzegi, patrząc na mnie z jawnym zaciekawieniem.
- Oddawaj! - syknęłam ponownie, jeszcze bardziej pusząc ogon. Jak śmie dotykać mojej rzeczy?! Teraz pewnie będzie przez parę tygodni śmierdzieć człowiekiem!
Ten tylko rozejrzał się dookoła, jakby nie rozumiejąc o co dokładnie mi chodzi. Czy oni wszyscy muszą być takimi dzbanami?! Zapewniam, że gdyby od czasu do czasu ruszyli tymi głowami, może i by pokonali wygnanych. Całe szczęście, że wykazują się tak niskim ilorazem inteligencji.
Zbliżyłem się gwałtownie i wyrwałem mu z dłoni swoją własność. Następnie odwróciłem się na pięcie z zamiarem prędkiego odejścia, gdy poczułem coś, przez co nogi się pode mną ugięły. Dotyk.
Czy on mnie właśnie głaskał po ogonie?! Nie wiem. To zbyt miłe. Więcej! Więcej!
Nawet nie do końca panując nad własnym ciałem, ponownie przysunąłem się do chłopaka. Następnie chwytając jego drugą dłoń, umiejscowiłem ją na swojej głowie, pomiędzy uszami. Gdy zaczął drapać, myślałem że jestem w raju. Jak rasowy kot łasiłem się do obcego. Jakie to żenujące… Jednak w tamtym momencie zdecydowanie bardziej interesowała mnie dłoń mężczyzny, delikatnie przesuwając się między moimi włosami. Spomiędzy moich warg uciekł dźwięk niepokojąco przypominający mruczenie. Mając w głębokim poważaniu cały otaczający mnie świat, skupiając całą swoją uwagę jedynie na pieszczocie, grzecznie usiadłem na zielonej murawie. A w moim umyśle pojawiała się jedna tylko myśl. I w kółko i w kółko to samo:
~ Więcej, więcej, więcej…
* - Co ty odwalasz?! Nie dotykaj mnie!
< Przepraszam, że tak długo >
Liczba słów: 498
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz