Od rana po domu rozchodziły się, te ich przeklęte krzyki ostatnio nie potrafili ze
sobą rozmawiać, gdy tylko widzieli, się w domu od razu zaczynały się
awantury, bo ojciec to był pijany, bo matka to ma go gdzieś. To wszystko
mnie przytłaczało czy oni nie rozumieją, że takim zachowaniem krzywdzą i
mnie i Toshiko
przecież to ich córka nie żebym ja nie był, ich synem jednakże ja
potrafię już bez nich życie a ona nie. Jak dobrze, że wysłałem, ją
wczoraj do koleżanki na noc przynajmniej nie będzie, musiała tego
słychać, nie potrzebnie nabawiłaby się traumy.
Już dawno przywykłem, do ich zachowania do tego, jak bardzo siebie
nienawidzą, a jednak żyją razem, ten fakt właśnie mam nadzieję, że to
wszystko jeszcze się zmieni, mam już dość braku snu jak już dość
zachowania pijanego ojca przez to wszystko sam zacząłem, moczyć usta w
alkoholu stając się chyba zupełnie taki jak on.
- Czy możecie przestać!! - Krzyknąłem, otwierając drzwi, stając na schodach. Naprawdę nie mogąc dłużej tego słuchać.
- Czy możecie przestać!! - Krzyknąłem, otwierając drzwi, stając na schodach. Naprawdę nie mogąc dłużej tego słuchać.
Moi rodzice zamilkli na chwilę, odwracając swoje nieco zaskoczone
spojrzenia w moją stronę, pierwszy raz słysząc w moim głosów złość
ukrywaną od wielu lat.
~ Ileż można, znosić tę dziecinadę oni są straszni, nie rozumiem ich, jeśli się nie kochają, niech się rozstaną, to byłoby lepsze od ciągłych kłótni, które są chyba już codziennością.
~ Ileż można, znosić tę dziecinadę oni są straszni, nie rozumiem ich, jeśli się nie kochają, niech się rozstaną, to byłoby lepsze od ciągłych kłótni, które są chyba już codziennością.
Nie mam już pięciu lat i wiem, że ludzie czasem się kłócą, jednak słowo
czasem to nie codziennie a w ich wypadku czasem już dawno zmieniło się w
zawsze, codziennie, każdego dnia.
- Nie wtrącaj, się gnojku nie widzisz, że z twoją matką rozmawiam? - Ojciec był pijany wciąż po wczorajszej imprezie, gdy zasną, matka musiała go obudzić i od co cały problem ten głos ma po prostu kaca, gdyby nie chciał, nie męczyłby się aż tak co za skończony idiota.
Zaciskając, wargi przez chwilę wpatrywałem się, w rodziców wracając znów do swojego naturalnego wyglądu, posąg bez uczuć patrzący z obrzydzeniem na tę rodzinę.
- Nie wtrącaj, się gnojku nie widzisz, że z twoją matką rozmawiam? - Ojciec był pijany wciąż po wczorajszej imprezie, gdy zasną, matka musiała go obudzić i od co cały problem ten głos ma po prostu kaca, gdyby nie chciał, nie męczyłby się aż tak co za skończony idiota.
Zaciskając, wargi przez chwilę wpatrywałem się, w rodziców wracając znów do swojego naturalnego wyglądu, posąg bez uczuć patrzący z obrzydzeniem na tę rodzinę.
- Wychodzę stąd - Mruknąłem, w końcu omijając, rodziców mając gdzieś, że tak naprawdę jestem, we wczorajszych ubraniach nikomu to nie wadzi, a wiedząc, że gdy wrócę, za godzinę ich już nie będzie, będę miał czas na nadrobienie tego.
***
***
- Nienawidzę ich - Powtarzałem
pod nosem sam do siebie zły na swoją rodzinę idąc, do lasu co chciałem
tam zrobić? Nic zupełnie nic chodź, gdyby mnie coś tam zjadło, nie
obraziłbym się, nie mam czasem już siły udawać, że jest wszystko w
porządku, mam osiemnaście lat ile jeszcze będę musiał znieść, zanim moi rodzice zmądrzeją?
Wzdychając cicho, zatrzymałem się nagle w lesie, wpatrując się z lekkim
zaskoczeniem zmieszanym z niepokojem na leżącego nieopodal dużego smoka
wpatrujące się w moją osobę.
No masz, ci los jeszcze tego nie brakowało, by faktycznie coś mnie zaraz tu zjadło.
Dość niepewnie zacząłem, podchodzić do zwierzęcia nie wiedząc co się z nim dzieje, dlaczego leży tu bez ruchu czyżby był chory? Co mam robić? Wiem, że większość ludzi w takiej chwili, gdy go zabiła, ale ja nie jestem, taki jak inny nie chce, robić mu krzywdy nie mam przecież powodu, by go krzywdzić.
No masz, ci los jeszcze tego nie brakowało, by faktycznie coś mnie zaraz tu zjadło.
Dość niepewnie zacząłem, podchodzić do zwierzęcia nie wiedząc co się z nim dzieje, dlaczego leży tu bez ruchu czyżby był chory? Co mam robić? Wiem, że większość ludzi w takiej chwili, gdy go zabiła, ale ja nie jestem, taki jak inny nie chce, robić mu krzywdy nie mam przecież powodu, by go krzywdzić.
- Spokojnie nic ci nie zrobię - Szepnąłem, cicho słysząc cichy warkot wydobywający się z pyska smoka. - To ja tu powinienem bać się ciebie - Szepnąłem, wpatrując się w jego pyska, przy którym się zatrzymałem, kucając przy nim, delikatnie dotykając jego pyska.
Zawsze chciałem, spotkać jakiegoś smoka wiedziałem, jednak że to straszne gady i nie wolno się do nich zbliżać. Ten jednak był, wystraszony a może nieco niepewny mojego zachowania nie rozumiałem, go mogłem tylko zgadywać.
Zawsze chciałem, spotkać jakiegoś smoka wiedziałem, jednak że to straszne gady i nie wolno się do nich zbliżać. Ten jednak był, wystraszony a może nieco niepewny mojego zachowania nie rozumiałem, go mogłem tylko zgadywać.
Kurczę nieźle go załatwili, patrząc na jego skrzydło, powoli
podchodziłem do niego, przyglądając mu się uważnie, wiedząc, dobrze co
za trucizna została my podana.
Na szczęście na tę truciznę był, lek więc mogłem mu pomóc, tak wiem, powinienem uciec, zabić lub zgłosić znalezienie takiej istoty jednak ja naprawdę nie potrafię, tego zrobić nie jestem, jak inni nie krzywdzę bez powodu.
Myśląc, nad pomocą skoczek istocie znalazłem zioła, o których kiedyś wspominano mi w szkole. Miało nam to w końcu pomóc w uratowaniu samych siebie, gdybyśmy przez nieuwagę przypadkiem sami się skrzywdzili taką trutką.
Na szczęście na tę truciznę był, lek więc mogłem mu pomóc, tak wiem, powinienem uciec, zabić lub zgłosić znalezienie takiej istoty jednak ja naprawdę nie potrafię, tego zrobić nie jestem, jak inni nie krzywdzę bez powodu.
Myśląc, nad pomocą skoczek istocie znalazłem zioła, o których kiedyś wspominano mi w szkole. Miało nam to w końcu pomóc w uratowaniu samych siebie, gdybyśmy przez nieuwagę przypadkiem sami się skrzywdzili taką trutką.
- To ci pomoże, niego poczujesz się lepiej - Mówiłem, do niego spokojnie opatrując, jego skrzydło chcąc tylko mu pomóc, w końcu może mnie nie zje. - Skończyłem - Odetchnąłem z ulgą, gdy skrzydło było już opatrzone ziołami leczniczymi.
Chciałem odejść w końcu, gdy jego ciało wróci, do zdrowia może mi coś zrobić, a jednak nim się obejrzałem, siedziałem, przy nim głaszcząc go po pysku.
Chciałem odejść w końcu, gdy jego ciało wróci, do zdrowia może mi coś zrobić, a jednak nim się obejrzałem, siedziałem, przy nim głaszcząc go po pysku.
Gdy tylko poczuję, się lepiej będzie mógł wrócić do domu, ale teraz
jeszcze go przypilnuje, przynajmniej może wtedy nikt go nie zabije.
- Tylko mnie nie zjedz mam jeszcze sióstr do wychowania - Szepnąłem, cicho opierając się o smoka, delikatnie głaszcząc go po pysku, czując jak zmęczenie wraca.
Mało dziś spałem, wróciłem bardzo późno, a co gorsza oni nie dali mi za długo pospać, kłócąc się od rana.
Westchnąłem, patrząc na zwierzę, gdy był nieszkodliwy, nie bardzo się go bałem, jednak gdzieś tam miałem świadomość, że gdy zacznie, się ruszać może naprawdę mi zrobić coś złego, ach z resztą wszystko mi jedno może i tak zdaje się to lepsze od powrotu do domu tylko co wtedy stanie się z moją siostrą?
- Tylko mnie nie zjedz mam jeszcze sióstr do wychowania - Szepnąłem, cicho opierając się o smoka, delikatnie głaszcząc go po pysku, czując jak zmęczenie wraca.
Mało dziś spałem, wróciłem bardzo późno, a co gorsza oni nie dali mi za długo pospać, kłócąc się od rana.
Westchnąłem, patrząc na zwierzę, gdy był nieszkodliwy, nie bardzo się go bałem, jednak gdzieś tam miałem świadomość, że gdy zacznie, się ruszać może naprawdę mi zrobić coś złego, ach z resztą wszystko mi jedno może i tak zdaje się to lepsze od powrotu do domu tylko co wtedy stanie się z moją siostrą?
Spuściłem, wzrok myśląc, nad tym wszystkim czując wzrok gada na sobie. Czy to nie dziwne, że siedzę tu przy gadzie, zamiast uciekać? Naprawdę chyba mi nie zależy na życiu..Nie raczej to nie to, ja po prostu widzę, w jego oczach to, co sam zawsze ukrywam samotność mieszaną z wieloma innymi uczuciami.
- Gdy wydobrzejesz, będziesz musiał bardziej na siebie uważać, ludzie chyba nigdy was nie zrozumieją - Wpatrując, się w niego zastanawiałem się nawet, skąd u mnie tyle chcecie do mówienia no ale jakby, nie patrzeć tu mnie nie skrytykuje a on naprawdę mnie słuchać a może właśnie to przez to, że słuchać musi.
Zacisnąłem, dłoń wstając z ziemi, patrząc kątem oka na smoka, powoli zaczął, się już ruszać więc to czas by już odejść dając mu wreszcie spokój.
- Uważaj na siebie - Szepnąłem, ostatni raz dotykając, jego pyska musząc już wracać do domu w końcu czekała na mnie cisza i samotność.
- Gdy wydobrzejesz, będziesz musiał bardziej na siebie uważać, ludzie chyba nigdy was nie zrozumieją - Wpatrując, się w niego zastanawiałem się nawet, skąd u mnie tyle chcecie do mówienia no ale jakby, nie patrzeć tu mnie nie skrytykuje a on naprawdę mnie słuchać a może właśnie to przez to, że słuchać musi.
Zacisnąłem, dłoń wstając z ziemi, patrząc kątem oka na smoka, powoli zaczął, się już ruszać więc to czas by już odejść dając mu wreszcie spokój.
- Uważaj na siebie - Szepnąłem, ostatni raz dotykając, jego pyska musząc już wracać do domu w końcu czekała na mnie cisza i samotność.
<Smoczku? xD>
1001
1001
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz