Przyglądałem się mu z delikatnym uśmieszkiem na ustach, bardzo dobrze wiedząc, że jeśli dojdzie do koronacji Victor'a na króla to na pewno wszystko się zmieni. W głębi duszy marzę o czasach, w których magia będzie czymś normalnym i nie będzie tępiona, jak jakieś robactwo. Już mam dość ciągłego ukrywania się i poczucia, że nie pasuję do tych wszystkich ludzi. To naprawdę okropne uczucie, które sprawia, że człowiek z dnia na dzień czuje się coraz bardziej samotny, jednak da się do tego jakoś przyzwyczaić.
- Oczywiście, chętnie będę obserwował te zmiany, jeśli przyjdzie na to pora - poszedłem za przykładem Księcia i wstałem z łóżka, aby wrócić do swoich obowiązków. Pogaduchy pogaduchami, ale ja mam tu pracę do wykonania. Muszę przygotować mężczyznę na lekcje etyki i towarzyszyć mu przez resztę dnia, póki nie stwierdzi, że nie jestem już mu potrzebny.
Także podszedłem do dość sporych rozmiarów drewnianej szafy i otworzyłem jej drzwiczki, aby wyciągnąć z jej wnętrza jakieś odpowiednie ubranie dla Victor'a. Zdecydowałem się na zapewne kosztowną białą koszulkę i czarne spodnie. O takich drogich szmatkach to mógłbym sobie tylko pomarzyć.
- Przebierz się, a ja przyniosę twoje śniadanie - zwróciłem się do jasnowłosego, podając mu poskładane ładnie na kupkę odzienie. Gdy tylko odebrał ode mnie swoje przebranie, schyliłem lekko głowę i wyszedłem z jego komnaty, by zejść na chwilę do kuchni, gdzie czekało przygotowane dla niego śniadanie. Po zaledwie kilkunastu minutach byłem już z powrotem kładąc na stoliku posiłek w postaci kanapek ze świeżą szynką. Jak mi zacznie wybrzydzać, jak ostatnio miał to w zwyczaju to chyba trzepnę tego gówniarza w łeb.
- O jak widzę znowu się bardzo postarałeś, kanapki to jest coś - mruknął ironicznie Książę, siadając przy stoliku w ubraniach, które mu przygotowałem.
- Nie widzę żadnego problemu w zwykłych kanapkach, poza tym rano najlepiej zjeść coś lekko strawnego by potem nie mieć problemów z żołądkiem - zauważyłem z lekkim uśmieszkiem na ustach, gdy zobaczyłem jego minę, którą mnie zaszczycił.
- Yuri...
- Słucham? - przystąpiłem z nogi na nogę, czekając aż ten w końcu zacznie jeść swój posiłek, abyśmy mogli zrealizować resztę naszego planu na dzisiaj.
- Zamknij się...
Powstrzymałem rozbawiony uśmiech, który pchał mi się na usta i wyprostowałem się, jak na służącego przystało, nie chcąc przecież zdenerwować jakoś bardziej mojego "pana".
~~*~~
Nie powiem bardzo przyjemnie mi się obserwowało, jak Victor męczy się na lekcji etyki. Te wszystkie tak naprawdę niepotrzebne informacje, które mu wciskają mu do głowy może mu się przydadzą raz w życiu. Jednak najśmieszniejsza jest jego udręczona mina i to jak próbuje zapamiętać wszystkie najważniejsze rzeczy jak zachować się w stosunku do drugiego monarchy. To akurat mu się przyda wieczorem, kiedy przybędzie na zamek nasz gość. Współczuję mu, ale czasami lubię się z niego ponabijać tak, jak on ze mnie.
- I jak jesteś gotowy, aby popisać się przed swoją narzeczoną swoimi nienagannymi manierami? - zagadnąłem lekko złośliwie podczas gdy Książę miał chwilę czasu na swoją przerwę, którą mu się w sumie należała.
Victor uniósł na mnie swój wzrok i początkowo myślałem, że rzuci się na mnie, jak jakieś agresywne zwierzę, ale chyba powstrzymał się do samego piorunowania mnie wzrokiem. Zaśmiałem się cicho z niego i odsunąłem się na bezpieczną odległość, jakby chciał rzucić we mnie jakimś przedmiotem leżącym mu pod ręką.
- Nie denerwuj się, przecież tylko żartuję - uspokoiłem go, uśmiechając się przy tym niewinnie, kiedy nagle drzwi od pomieszczenia trzasnęły z łoskotem, na co poderwałem zaskoczony głowę do góry. Jak się okazało do sali wszedł sam Król, który zapewne chciał porozmawiać z Victor'em. Skłoniłem się przed monarchą i schyliłem głowę w geście pokory. Nigdy nie lubiłem specjalnie poniżać się przed tym człowiekiem, ale nie miałem wyjścia. Zacisnąłem palce na materiale moich spodnich i czekałem aż Król raczy załatwić swoje sprawy i wyjść.
- Mam nadzieję, że nie przyniesiesz mi wstydu przed naszym gościem na dzisiejszej kolacji - oznajmił stanowczym głosem Król Elzebiusz, patrząc surowym wzrokiem na swojego wnuka. No proszę, czyli naprawdę im zależy na tych zaręczynach, nawet bardziej niż początkowo mi się wydawało. Tym gorzej dla szarowłosego, teraz to już na pewno nie wywinie się od tego. Skrzywiłem się lekko, nie chcąc nawet myśleć, jak bardzo nieszczęśliwy jest wymuszony związek, jeszcze na tak młodych ludziach.
- Jasne - Victor prychnął, jak zwykle lekceważąc słowa swoje dziadka. Nie dziwię mu się, ale powinien sprawiać chociaż pozory, że go respektuje, wtedy przynajmniej ominęły by go kary i różne kłótnie, choć może dla niego nie ma to już znaczenia. Od małego lubił łamać te zasady i z rozbawieniem zdarzało mi się to obserwować.
- Nie uciekniesz od swojego przeznaczenia, więc nie kombinuj - dodał jeszcze Król, po czym zaczął kierować się do wyjścia z pomieszczenia. Gdy tylko drzwi zamknęły się za dostojną postacią, usłyszałem głośny huk. Spojrzałem w stronę Victor'a, który zdenerwowany patrzył na srebrny pucharek, który aktualnie leżał przewrócony na podłodze.
- Walić takie przeznaczenie - mruknął pod nosem, a ja odetchnął cicho, podchodząc do niego spokojnie.
- Spokojnie, może nie będzie aż tak źle, dobrze wiesz, że takie są twoje obowiązki - podniosłem naczynie z ziemi, stawiając je znowu na stole. Na szczęście nic nie było w środku, bo jeszcze musiałbym ścierać podłogę, a tego mi się wyjątkowo nie chce.
Victor nic nie odpowiedział i siedział na krześle, jak małe dziecko, które się obraziło na cały świat. Jak na Księcia ma wyjątkowo trudny charakter, ale jakoś z biegiem czasu idzie się to zaakceptować i nawet polubić.
- Wiesz do wieczora jest jeszcze dużo czasu, a ty i tak więcej nie nauczysz się tej etyki, bo jesteś chyba na to zbyt głupi, ale... - zacząłem, choć przerwało mi jego niebezpieczne spojrzenie, skierowane w moją stronę.
- Czy ty właśnie nazwałeś mnie głupim? - uniósł jedną brew, a ja otworzyłem szerzej oczy, paląc zupełnego głupa.
- Jak bym śmiał? Czy mógłbyś dać mi dokończyć? - uśmiechnąłem się do niego i kiedy mogłem mówić dalej, dodałem: - No bo widzisz do wieczora jeszcze sporo godzin zostało, więc może wyrwiemy się gdzieś? Obiecuję, że nikomu nie powiem o tym małym incydencie i to będzie nasza wspólna tajemnica - uśmiechnąłem się delikatnie, wyciągając dłoń do Księcia.
<Victor? XD>
Liczba słów: 982
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz