piątek, 31 maja 2019

Od Sarethe CD. Johena

W milczeniu wysłuchałam jego reprymendy na temat mojego wybryku. Z jednej strony miał sporo w tym racji, jednakże nie mam wpływu na moje stare nawyki przyjmowania wyzwań. Ten jeden raz nie wytrzymałam i dałam ponieść się wszystkim swoim uprzedzeniom i przekonaniom. Nie mogę być na niego zła na to, że mnie nie rozumie. Nie mogę być aż tak niewyrozumiała. Wiadomo przecież, że rodzina królewska nie ma zwolenników swoich rządów w miejscach, w których doskwiera bieda. I nie możemy zapomnieć o magii i wygnańcach dla których to kwestia czasu kiedy wybuchnie jawny bunt i sprzeciw takiej polityce. Ciężko jest się zjednoczyć nawet teraz, ponieważ część istot magicznych jest skłócona przez sam fakt urodzenia. Anioł nie będzie współpracował z demonem, natomiast druidzi i bogowie mają w nosie co się dzieje. Magia też nie jest potężna, musimy się ukrywać i mamy znacznie ograniczony rozwój swoich umiejętności. Ale to nic, coś musi się stać. Dodatkowy dekret króla, masowa egzekucja. Cokolwiek! Jeszcze jeden ruch aby maszyna ruszyła.Tak jak mówię, wszystko jest kwestią czasu. I faktycznie będą chcieli dokonać zamachu na któregoś z książąt lub jego najbliższych służących. Zacisnęłam mocno zęby kiedy odwrócił się do mnie tyłem i ruszył w stronę powrotną. Poprawiłam kaptur na swojej głowie tak by zasłaniał moje wściekłe spojrzenie. "Nie potrafię żyć w cieniu", karcę się i powtarzam w kółko doprowadzając siebie do furii.
Stajenny widząc nasze nietęgie miny pospiesznie przyszykował nasze konie. Johen jedynie skinął w podziękowaniu zanim odjechaliśmy. Nasze konie powoli szły przez ścieżkę na około. Podążałam za nim nie zastanawiając się czy Johen zna drogę powrotną. "Nie jest głupi, na pewno ją pamięta", myślę sobie przybierając na swoją twarz nieodgadniony wyraz.  Patrzyłam się przed siebie całkowicie się wyłączając choć na krótko po tym wybudza mnie książę.
-Tylko znów nie zacznij galopować - ostrzega na co ja odpowiadam milczeniem.
Nie mam żadnych słów żeby się z nim kłócić. Nie uważam, żeby był tego jakikolwiek sens. Nie zna mnie i nie może zrozumieć. On w życiu nie zrozumie co to znaczy wola walki i wola przeżycia. To już instynktownie podejmujesz wyzwania byle by walczyć i nie dać się zabić. Choć nie powiem, często rozwiązaniem jest milczenie i cień ale nie zawsze. Nie we wszystkich aspektach tak się da. I tak jak zwierzęta walczą o swoje terytorium, tak ja walczę o moje idee i życie. Strach towarzyszy zawsze, jest nieodłącznym towarzyszem. Z czasem można się nauczyć z nim żyć.
Strasznie mnie to denerwuje. Zaczyna mnie irytować, że muszę podporządkowywać się komuś innemu. Nie mam prawa głosu w wielu kwestiach. Monarchia absolutna to jednak jest gówno. Chyba, że wszyscy wyszlibyśmy na prostą i zdobylibyśmy równouprawnienie. Jedna decyzja potrafi zrujnować wszystko i mam nadzieję, że nie będę musiała tego doświadczać.
Nagle się spinam a moje serce przyspiesza. Zaczynam odczuwać niepokój. Dotykam kart tarota, którego noszę zawsze przy sobie. Nie dodały mi otuchy a z każdym moim oddechem coś się zbliżało.
-Panie, proszę uważać - wyrywa mi się z największą powagą i lekkim strachem. Zaczęłam gorączkowo się rozglądać w poszukiwaniu tego czegoś.
-Uważasz mnie za głupca? - mówi ostro tak jakby to co powiedziałam go znacznie uraziło. Marszczę brwi zdziwiona. - Radzę tobie uważać, jeśli właśnie planujesz swój kolejny wybryk - mrugam parę razy powiekami nim zdołam mu odpowiedzieć.
-Ależ skądże Panie, nie o to mi chodzi - tłumaczę pospiesznie rozglądając się nerwowo. - Myślę, że zbliża się niebezpieczeństwo - zaczynam delikatnie.
-Czyżby? Na jakiej podstawie? - lekko odwraca głowę w moją zirytowany. Ja również miałam nieprzyjemne spojrzenie.
-Po prostu czuję to i tak jest - robi mi się na moment głupio kiedy dostrzegam nerwowość mojego wierzchowca. - I koń, koń jest nerwowy.
-Też mi akurat! Nie wydaję mi się, żeby to był odpowiedni argument. A nawet jeśli doigrałaś się konsekwencji działań. Jesteśmy łatwym celem przez twoje karygodne zachowanie - rzuca znowu wytykając dzisiejsze wydarzenie. Prostuję się.
-Nie pozwolę sobie, żeby jakiś tam młodzieniec mnie uniżał tylko i wyłącznie dlatego bo jestem kobietą, która powinna ogrzewać łóżko i wiernie czekać na swojego ukochanego. Gdyby ubliżała mi kobieta, załatwiłabym to słownie, ale z młodymi chłopakami to inna bajka. Sam chciał to się zgodziłam. Tak postąpiłam niewłaściwie, ale śmiem twierdzić, że jeszcze mam zbyt krótki staż by powiązali mnie z dworem królewskim. I jeśli już zobaczyłeś Panie część mojego prawdziwego temperamentu to proszę mi wybaczyć. Nie powinno się to więcej zdarzyć. Zwykle panuje nad sobą jak mój książę widziałeś. I... - chciałam coś powiedzieć ale usłyszałam szmer.
Zwróciłam głowę w stronę hałasu. Zza krzaków wyłoniła się młoda sarenka. Klnę pod nosem i wysuwam się trochę naprzód ze schyloną głową. Pozwalam wysunąć się na przód badając czy teren jest czysty. Nie liczyłam na dyskusję z Johenem. I kolejny powód, dla którego jestem wściekła. Zaczynałam mówić coś więcej o sobie, a to nie wróży dla mnie niczego dobrego. "Cholera".

Johen?

Liczba słów: 777

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz