Ku mojemu szczęściu, dziewczyna uwierzyła w moje słowa. Miałem chwilę, by jej się przyjrzeć; blada cera, srebrne włosy, ametystowe tęczówki i drobna postura. Jeżeli miałbym określić jej wiek, najwięcej dałbym dwadzieścia dwa lata, najmniej szesnaście. Wyglądała na osóbkę bezbronną i słabą, co było bardzo mylące, o czym się już zdążyłem przekonać.
Byłem zaskoczony jej słowami. Nie uważałem, że zachowałem się jakoś szczególnie niezwykle. Po prostu chciałem pomóc, naturalny odruch. Gdybym wiedział o jej umiejętnościach, nawet bym się nie zatrzymywał.
Doszła jeszcze ta propozycja… Kilkakrotnie zamrugałem powiekami. Nie powiem, jej postawa wprawiła mnie w niemałe zakłopotanie. W końcu, nie zrobiłem kompletnie nic; dziewczyna świetnie sobie poradziła, i to bez mojej pomocy, a ona jeszcze za to dziękuje.
Nie do końca wiedziałem, jak się zachować. Nie odczuwałem wielkiej potrzeby integrowania się z nowymi osobami. Odmówienie było decyzją, która sama cisnęła mi się na usta, ale czy przypadkiem to było niegrzeczne? Taka odmowa mogłaby urazić jej dumę, czy coś w tym stylu. Ludzie potrafią być dla mnie bardzo niezrozumiali.
– Jestem Keith... i nie uważam, że z mojej strony było to poświęcenie, panienka nie musi się z tym kłopotać – starałem się zastosować bezpieczną taktykę. Jeżeli będzie uparta, to...
– Nalegam.
...będę musiał ustąpić. Westchnąłem z lekką rezygnacją.
– Jeżeli panienka tak mówi.
Dopiero po mojej zgodzie dziewczyna się wyprostowała, ku mojej uldze. Kiedy była pochylona w moją stronę, czułem się bardzo niezręcznie.
Od razu wychwyciłem, że coś się zmieniło w jej wyglądzie — na policzkach pojawił się ledwo zauważalny róż. Czyli to dla niej też nie była komfortowa sytuacja. Miło wiedzieć, że jest nas dwóch, dzięki temu poczułem się nieco pewniej.
– Mogę poznać także panienki imię?
– Add – odpowiedziała po krótkiej chwili milczenia, a lewy kącik jej warg delikatnie zadrżał, jakby chciała się uśmiechnąć. – Idziemy? Dojście może nam zająć trochę czasu.
Kiwnąłem jedynie głową, a dziewczyna wyminęła zwłoki z gracją, nie brudząc sobie przy tym butów. Uniosłem brwi na ten widok.
– A nie powinniśmy coś z tym zrobić? – spytałem, a dziewczyna w odpowiedzi machnęła ręką, idąc w stronę drogi.
Zerknąłem jeszcze raz na trupa i utworzoną z jego poderżniętego gardła sporą kałużę krwi. Skoro sama Add uznała, że nie ma się co fatygować, podążę jej śladem. Martwemu i tak już nie pomogę.
Mój wierzchowiec oraz pies czekali w tym miejscu, w którym ich pozostawiłem. Pies niezbyt ufnie zareagował na chwilową towarzyszkę podróży, co było u niego całkowicie normalne. Jako, że dziewczyna nie posiadała żadnego wierzchowca, prowadziłem stworzenie za sobą
Teraz czekała nas jedynie droga do miejsca nie do końca mi znanego. Add nie wspomniała, gdzie idziemy. Mógł być to zarówno najbliżej leżący od naszego pobytu zajazd, albo miejsce upatrzone przez dziewczynę. Nie czułem się z tym faktem szczególnie komfortowo, nie przepadałem za „niespodziankami”, nieważne, jakiego nie byłyby one rodzaju. Wolałem wiedzieć, na czym stoję.
- Więc, dokąd mnie prowadzisz? – spytałem, patrząc na drobną dziewczynę kątem oka. Zdecydowanie wolałem nie spuszczać z niej wzroku, to mogło być dla mnie niebezpieczne. – I mam nadzieję, że nie gniewasz się za moją bezpośredniość, ale skoro znamy swoje imiona, tak będzie prościej – dodałem szybko, kiedy zdałem sobie sprawę, że zwróciłem się do niej per „Ty”. Zdecydowanie, nie byłem za dobry w relacjach międzyludzkich.
<Add? c:>
Liczba słów: 519
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz