wtorek, 7 maja 2019

Od Kise CD Tetsu

Na początku myślałem, że ten drobny chłopak będzie mnie się na tyle bał, że nawet do mnie nie podejdzie albo od razu pobiegnie po jakiś wieśniaków z wioski, aby mnie jeszcze dobili. Może nie zabiliby mnie widłami, ale jeśli poinformowali by jakiś rycerzy ze stolicy, którzy specjalizują się w zabijaniu takich, jak ja to mogłoby nie być za ciekawie. Jednakże ten chłopak nie zrobił nic, co na początku obstawiałem. Wręcz przeciwnie wydawało się, że chciał mi prędzej pomóc, niż zrobić krzywdę, ale mimo to na początku nie za bardzo chciałem dopuścić go do siebie, ale niestety na obecną chwilę pozostawało mi ciche warczenie. Jednak z każdą minutą obecność tego człowieka stawała się kojąca i naprawdę zastanawiałem się jakim cudem trafił mi się ktoś na drodze, kto nie uważa mnie za potwora, który powinien umrzeć jak najszybciej. Obserwowałem go przez cały czas i mogłem stwierdzić, że musi być samotny, samotny tak jak ja. Bawiło mnie, że prosił mnie bym go nie zjadł. Na jego szczęście jakoś nie przepadałem za ludzkim mięsem, jakoś tak wyszło. Nim się obejrzałem moje siły wróciły a co za tym idzie, mogłem już powoli zacząć poruszać swoim ciałem. Niestety chłopak zaczął odchodzić, a ja nawet nie miałem jak mu podziękować, w końcu to by się równało zdradzeniem swojej tożsamości, chociaż co on by mógłby z tym zrobić? I tak widać było, że nie chciał mi zaszkodzić, więc może nic się nie stanie, gdy pokażę mu swoją ludzką postać. Jednak gdy ja tak intensywnie myślałem, to chłopak już dawno odszedł i straciłem go z oczu. Mruknąłem niezadowolony z tego powodu i zacząłem się powoli podnosić z ziemi. Niebieskowłosy musiał pochodzić z pobliskiej wioski, w końcu innego wytłumaczenia nie ma. Jutro gdy już będę w pełni sił poszukam go i podziękuję za pomoc, może nazywają mnie potworem i faktycznie czasem mogę się tak zachować, ale pomimo wieku nadal wiem co to jest kultura. 
Po kilku minutach stałem już jako tako na łapach, jednak wciąż byłem trochę zdezorientowany tą sytuacją. Czułem jak bandaże lekko uwierają moje skrzydło podczas, gdy ja próbowałem właśnie wyprostować ranne skrzydło. Od razu tego pożałowałem, gdyż towarzyszył temu ogromny ból. Zostawiłem skrzydło w spokoju, wiedząc, że za jakiś czas samo się zagoi i wszystko wróci do normy. Teraz muszę znaleźć jakieś bezpieczne miejsce, gdzie mógłbym spędzić noc i by nikt przy okazji mnie nie znalazł. 
Ruszyłem powoli przed siebie burcząc co chwila pod nosem przez ból, który nadal trochę rozchodził się po moim ciele czy tego chciałem czy nie. Gdyby nie pomoc chłopaka, to pewnie byłoby jeszcze gorzej, dlatego jestem mu niezmiernie wdzięczny i nawet nie wiem czy zwykłe "dziękuję" wystarczy. Może dam mu trochę złota, być może przyda mu się by sobie coś w przyszłości kupić. To by oznaczało, że musiałbym się wrócić do mojego zamku i w sumie trochę boję się tam wracać. Nie boję się ludzi, którzy tam są i może okupują teren. Boję się tego ile szkód tam wyrządzili i co tak naprawdę zostało po ruinach mojego zamku.
Zrobiło mi się z tego powodu trochę smutno, gdyż właśnie zdałem sobie sprawę, że tan naprawdę nie mam gdzie w tej chwili wrócić. Eh, takie życie wygnańca...
Po kilkunastominutowej tułaczce dotarłem nad jakieś jezioro, którego sam nawet nie pamiętałem, liczyło się dla mnie jedynie schronienie. Na szczęście przy tym małym akwenie znajdowała się spora jaskinia, w której spokojnie się zmieściłem i mogłem przez jakiś czas odpocząć. Sen nadszedł szybko i na tę chwilę odebrał cały ból i żal...

~~*~~

Następny ranek był o wiele lepszy niż wczorajszy dzień. Ból opuścił mnie na dobre, tylko jeszcze trochę doskwierał mi w skrzydle, które potrzebowało czasu na zregenerowanie się. Mogłem wreszcie opuścić tę jaskinie i ruszyć na poszukiwanie tajemniczego chłopca, który mi ku mojemu zaskoczeniu pomógł. Dlatego przemieniłem się, aby w czystej wodzie jezioro przemyć swoją zmęczoną twarz. Było o tyle dobrze, że miałem na sobie pomimo przemiany ubrania, które wcześniej założyłem na siebie przed pójściem do wioski. Teraz byłem gotowy i pomimo bólu w łopatce, ruszyłem przez las, chcąc za wszelką cenę odnaleźć niebieskowłosego. Uważam że nie będzie to jakieś wybitnie trudne, w końcu pewne dużo osób w tej wiosce nie ma niebieskich włosów, więc raczej szybko go znajdę. 
Kiedy dotarłem na miejsce był już późny ranek, ale to nie przeszkodziło mi w rozpoczęciu poszukiwań chłoptasia. Zacząłem wpierw od targu, starając się nie rzucać zbytnio w oczy, bo nie wiem czy znają już moją tożsamość, czy może odnaleźli mnie przez przypadek.
- Gdzie on może być? - zastanowiłem się na głos, kiedy nagle moją uwagę zwrócił śmiech jakiejś dziewczynki. Zaciekawiony odwróciłem głowę w stronę granicy, gdzie rozpoczynał się powoli już las. Tam dostrzegłem faktycznie małą dziewczynkę, a obok niej niebieskowłosego chłopaka. Od razu go rozpoznałem i szerokim uśmiechem na ustach poszedłem w ich stronę, chcąc najzwyczajniej w świecie zagadać i przy okazji podziękować za wczoraj. 
- No cześć - zagadnąłem opierając się o jedno z drzew, uśmiechając się przy tym ładnie. Obydwoje spojrzeli na mnie z lekkim zaskoczeniem wymalowanym na twarzy, a ja już byłem niemalże pewien, że zrobiłem z siebie debila. Odchrząknąłem pospiesznie i odsunąłem się nieznacznie od pnia, nie wiedząc, co mam teraz powiedzieć, by nie wyjść na jeszcze większego półgłówka. 
- Ja chciałem tylko podziękować za wczoraj - dodałem po chwili patrząc bardziej w stronę chłopaka. - Za pomoc - dokończyłem, uśmiechając się do o wiele młodszego ode mnie chłopca, który w tym momencie patrzył na mnie chyba trochę zdezorientowanym wzrokiem. No cóż tak to jest, gdy biorę sprawy w swoje ręce. Zawsze muszę coś spieprzyć, no ale jakby co to szybko mogę uciec i nikt nawet nie zauważy, że w ogóle tu kiedykolwiek byłem. 

<Tetsu? XD>

Liczba słów: 923

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz