wtorek, 7 maja 2019

Od Victor'a CD Yuri'ego

I jak to zwykle bywa, mój ukochany dziadek musiał powiedzieć co myśli o mnie o moim zachowaniu i o tym jakże ważnym ślubie, który mnie osobiście wcale nie obchodzi, nie chce mieć żony, mam 20 lat wiem, że dziadek miał żonę w tym wieku, ale mój ojciec już nie on wciąż jest sam i tak mam świadomość, że jeśli będę miał żonę, nasze kraje się połączą, a ja będę miał większe prawo do bycia królem niż mój ojciec, jednak mimo wszystko mnie to nie obchodzi szkoda, tylko że nikt tego nie rozumie, kazać mi robić to, co oni chcą, a przecież jestem człowiekiem i mam prawo żyć swoim życie.
Ta wiem, że nie mam, każdy mówi, że życie króla jest fajne, ale tak naprawdę to życie jest, straszne nienawidzę go, gdybym mógł, bez zastanowienia oddałbym to wszystko, co mam jakiemuś innemu człowiekowi.
Westchnąłem propozycja Yuri'ego nie była, taka zła pozwalała, mi odciąć się od tego durnego życia codziennego jednak mimo to nie bardzo chciało mi się wychodzić z królestwa, gdy mam zły humor wolę raczej siedzieć w swojej komnacie, a nie łazić gdzieś po okolicy udając, że wszystko jest, w porządku to nie w moim stylu nie jestem przecież Yurim on może tak naprawdę wszystko no prawie, gdybym był, inny nie mógłby nic, jednak jest wolny, gdy zechce, może odejść a ja całe życie trzymać kurczowo będę się tego zamku, dopóki nie obalę, ojca lub dziadka to nie był, już taki głupi pomysł przynajmniej świat stałby się odrobinę lepszy i zdecydowanie nikt by nie narzekał.
- Victor? - Moje imię spowodowało, wprowadzenie mnie na ziemię nieco zaskoczony wróciłem do momentu, z którego odleciałem, w obłoki kierując wzrok w stronę Yuri'ego.
- Dziękuję, za propozycje jednakże muszę, odmówić mam dużo do nauczenia się przed przyjazdem mojej narzeczonej nie będę go tracił na zabawę - Chyba pierwszy raz w życiu odpuszczam sobie „ucieczkę” z zamku, by zostać i uczyć się dalej etykiety.
Może i jestem, głupi nie mając, już sił na naukę jednak słowa mego dziecka dosłownie dały mi do zrozumienia, że dzisiejszy dzień musi, wyjść jak najlepiej a ja nie chcę tego zniszczyć przez swoje popisywanie się przed innymi.
Zaskoczony Yuri aż podszedł, do mnie kładąc, mi rękę na czole co wcale mnie nie bawiło, a go z jakiegoś powodu zaskakiwało, chyba pierwszy raz widzę takie zaskoczenie na jego twarzy.
- I czego się tak gapisz? - Zwróciłem się do niego trochę ostrzejszym tonem niezadowolony z jego spojrzenie krążącego po mojej twarzy.
- Nie jesteś chory? Od kiedy chcesz zostać i uczyć się dalej? - Ach więc o to mu chodziło, no cóż, musi, się z tym pogodzić obowiązki w końcu muszą być dla mnie najważniejsze, a i jeszcze udowodnię dziadkowi, że potrafię, się zachować a on miał, źle zdanie o mnie jeszcze zobaczyć będzie żałował tych słów.
- Jestem, wściekły a twoja propozycja mi w niczym nie pomaga, moje życie się wali, jakaś baba zostanie moją żoną, a ty modlisz tylko o relaksie wynocha mi stąd mam cię dość na dziś! - Krzyknąłem, na niego wiem, że nie zawinił, ale moja złość najczęściej spływała, na niego a on chyba już do tego przywykł, a jeśli nie to ma problem niestety.
- T-Tak jest wasza wysokość - Po tych słowach wycofał się, chcąc wyjść z komnaty, zapewne zastanawiając, się czemu tak reaguje, obwiniając po części siebie, zawsze tak robi, w ja naprawdę nie wiem, czemu taki jest.
- Yuri zaczekaj - Zatrzymałem go, gdy stał, już przy drzwiach odwracając, głowę w moją stronę by nasze spojrzenia zetknęły się na chwilę.
- Tak? Słucham - W jego głosie słyszałem, spokój mieszany może z żalem sam nie wiem, nie umiem za bardzo odróżnić tych emocji. Własnych nie rozumiałem, więc tym bardziej jego nie odróżnię.
- Nie chowaj do mnie urazy ja po prostu... - Zacząłem, nie bardzo wiedząc jak mam dokończyć to, co zaczem. Nie potrafię odróżniać emocji i mówienie o nich to dla mnie naprawdę duży problem. - Nie potrafię tego wyjaśnić ja.. - Zamilkłem.
- Nie gniewam się, rozumiem, że ta sytuacja cię nieco może przytłaczać - Był spokojny i chyba naprawdę mnie rozumiał. Rozumiał, lepiej niż moja rodzina ciesze się, że go mam przynajmniej on trochę podnosi mnie na duchu.
Kiwnąłem, głową w duchu mu dziękując i przepraszając, nie mogąc, jednak wymówić tych słów monarcha nigdy nie dziękuje, słudze to naturalne, choć, moim zdaniem trochę nieuprzejme jednakże nie ja o tym decyduje, mam robić to, co każe mi ojciec.
- Wiesz, co wymknę się, jednak wraz z tobą z tego piekła jeszcze będę miał czas, by nauczyć ten durny mózg - Zażartowałem, wstając z siedzenia, chcąc, choć na chwile odpocząć od codzienności. - Ale jeśli przez ciebie się spóźnimy, mnie ochrzani ojciec a ja ochrzanie ciebie - Dodałem, rzucając mu ostrzegawcze spojrzenie mieszane ze złośliwym uśmiechem.

<Yuri? xD>

Liczba słów: 773

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz