Westchnąłem cicho, widząc, że mężczyznę dalej męczy sprawa jego narzeczonej. W sumie to chyba nigdy się z tym nie pogodzi, nawet jeśli to jest jego obowiązek jako księcia. Wciąż miałem ukrytą kartę w rękawie na temat tego, że ta cała księżniczka używa magii, co jest oczywiście zakazane. To, że Król przymknął oko na to, kim jest Victor, nie oznacza, że znacznie tolerować więcej takich występków. Teraz pewnie jeszcze bardziej będzie tępił osoby używające, choć odrobinę magii. Gdyby tylko dowiedział się o tym, co ja wiem, to wszystko byłoby inaczej. Znaczy się, nawet jeśli pozbędę się akurat tej wybranki Victor'a, to po niej przyjdą kolejne, nie mało jest chętnych, którzy chcieliby wżenić się w potężną rodzinę królewską, jednak mimo wszystko chciałbym uchronić jasnowłosego przed spędzeniem reszty życia, akurat z tą kobietą. Nie bez powodu chyba używa magicznych eliksirów na poprawę urody... Może powinienem wpierw powiedzieć o tym Victor'owi. Teraz kiedy już wie, kim jestem, czuję lekką ulgę, ale mimo wszystko wciąż muszę uważać, by nikt więcej nie poznał mojej prawdziwej tożsamości. Tak naprawdę to nigdy nie myślałem o tym, by wyjawić kim jestem przed Księciem, ale jakoś ostatnie wydarzenia sprawiły, że doszedłem do wniosku, że mogę mu powiedzieć.
- Co do twojej narzeczonej - zacząłem spokojnie, a mężczyzna od razu skierował spojrzenie swoich oczu w moją stronę, w końcu chodziło tu o kogoś, kogo nie dzierżył. - Śmiem podejrzewać, że używa ona magii...
Kiedy zakończyłem swoją wypowiedź, na dosłownie chwilę w komnacie zapanowała śmiertelna cisza, którą nagle przerwało rozbawione prychnięcie Księcia. Uniosłem jedną brew do góry, nie rozumiejąc jego rozbawienia, w końcu chodziło tu o poważny zarzut skierowany w stronę Księżniczki.
- Udam, że tego nie słyszałem - pokręcił lekceważąco głową i tak właśnie się poczułem. Zlekceważony po całości. Byłem głupi, myśląc, że teraz jak wie, kim jestem to nagle, zacznie wierzyć w moje słowa.
- Myślisz, że cię okłamuję? - zapytałem go wprost, na co spojrzał to na mnie, to na swoje splecione dłonie.
- Myślę, że po prostu chyba za bardzo przesadzasz, poza tym nie masz żadnych dowodów - wzruszył ramionami, tłumacząc moją obecną sytuację, czyli niezbyt ciekawą, bo w tym momencie nie będzie chciał wziąć moich słów na poważnie.
- Ale ja widziałem - chciałem już się bronić, ale Victor uniemożliwił mi dokończenie zdania, bo uniósł rękę do góry, sygnalizując mi ciszę.
- Dosyć, powiedziałem ci, że nie masz dowodów i nie masz prawa oskarżać kogoś o tak poważne zarzuty bez nich. Poza tym, co mam powiedzieć mojemu ojcu, czy dziadkowi, że mój sługa coś widział? Myślisz, że uwierzą zwykłemu słudze? - zaczął mi tłumaczyć, jak małemu dziecku, a w połowie wstał z łóżka i podszedł do okna. Niezbyt mi się to podobało, szczególnie że nazwał mnie "zwykłym sługom". Jednak taka jest prawda, tutaj jestem tylko sługą i jak na razie tylko nim będę.
- Oczywiście to jest bardzo zrozumiałe, w końcu kto uwierzy zwykłemu słudze na słowo? - wymamrotałem pod nosem i już z małym planem w głowie, ruszyłem w stronę drzwi. - Chcesz dowodów, to będziesz je miał...
~~*~~
- Joseph, myślisz, że dasz radę stworzyć wywar o podobnym smaku i kolorze, jaki ci przyniosłem ostatnio? Tylko oczywiście nie może posiadać w sobie magii - zapytałem niemalże natychmiast, kiedy wszedłem do pomieszczenia, które dzieliłem ze starszym medykiem. Starzec, który jakby nie patrzeć jest młodszy ode mnie, spojrzał w moją stronę zaskoczonym wzrokiem.
- Co ty kombinujesz Yuri? - odpowiedział na moje pytanie pytaniem, co nie zbyt mnie satysfakcjonowało.
- Nic takiego, więc co, dasz radę? - uśmiechnąłem się do niego, zbliżając się nieznacznie do jego stołu, gdzie trzymał przeróżne składniki.
- Postaram się, ale nadal nie rozumiem, co ty chcesz zrobić - westchnął ciężko i zaczął grzebać w fiolkach. Dobrze wiedziałem, że pewnie teraz będzie się głowił i troił, próbując zrozumieć mój tok myślenia, dlatego postanowiłem podzielić się z nim moim planem. Mógł być trochę nie dopracowany , ale myślę, że może się udać. Także powiedziałem Josephowi to, co chciałem zrobić, a on przez moment wydawał się zaskoczony, ale potem i tak przystał na ten pomysł, chociaż nie był zbyt pewny tego, czy to aby na pewno się uda. Eh jak zwykle bardzo wierzy we mnie i moje zdolności. Chyba muszę dowieść, że nie jestem takim po prostu "zwykłym sługą".
~~*~~
Poczekałem, aż wszyscy zbiorą się w wielkiej sali jadalnej i zasiądą do stołu, aby zajadać się tym pysznym królewskim jedzeniem. Gdyby tylko wiedzieli, że niektóre kucharki nawet nie umyły dłoni przed przygotowaniem posiłku. Nie no żartuję, choć czasem zdarza się, ale bardzo rzadko.
Także, gdy wszyscy już znaleźli się na obiedzie, rozejrzałem się po pomieszczeniu, szukając znajomej twarzy. W kieszeni spodni ściskałem drobną fiolkę z lekką zaróżowioną substancją, która tylko czekała na godne wykorzystanie jej. Po chwili zauważyłem szukaną przeze mnie osobę, siedzącą tuż przy Księciu. Szczebiotała coś wesoło i nie zwracała uwagi na to, że jej obecność tylko drażni osobę obok. No cóż, taki typ osobowości, który stara się przypodobać dosłownie każdemu. Po prostu zabić taką to za mało, no ale co można na to poradzić? Co zrobisz, jak nic nie zrobisz?
W tej właśnie chwili znalazłem dogodny moment, aby wymknąć się z tej całej uczty i przejść przez cały korytarz nie zwracając na siebie uwagi. Kierowałem się tak jak ostatniego wieczoru do komnaty Księżniczki, jednak teraz już miałem pewność i jasność w głowie, że coś jest z nią nie tak, a ja muszę jakoś zapobiec, aby ten mały pasożyt tu się nie zakorzenił, widać, że spodobało jej się życie w luksusie.
Nucąc cicho pod nosem, bezszelestnie wszedłem do komnaty naszego drogiego gościa i skierowałem się od razu do zamkniętej na klucz szafki. Ponowiłem próbę otwarcia tego za pomocą magii i już po chwili trzymałem w dłoni fiolkę z magicznym wywarem. Na miejsce tamtego eliksiru postawiłem drugi łudząco podobny do swojego pierwowzoru, tylko szkoda, że nie działa tak samo, jak swój poprzednik. Zamknąłem szafkę, tak aby nie wzbudzała podejrzeń i odetchnąłem cicho.
Z lekkim poczuciem winy schowałem niepotrzebny już Elizie eliksir, po czym skierowałem się do wyjścia. Niby nigdy nie byłem za wrabianiem innych osób używających magii, jednak ta kobieta używała ją dla swoich celów i nie było to sprawiedliwe wobec jej otoczenia. Takie osoby manipulujące innymi nigdy nie mają dobrych planów. Kto wie, co mogłoby się stać, gdyby kiedyś objęła tron? Poza tym jest córką dobrego znajomego Króla, więc pewnie skończy się na wygnaniu i nic poza tym.
Wróciłem do sali jadalnej i stanąłem pod ścianą, obserwując w spokoju dobrze bawiące się towarzystwo. Dzisiejszego wieczoru Księżniczka Eliza wróci do swojej komnaty i zażyje standardowo swój napój na "poprawę" urody, po czym położy się spać. Jednak zdziwi się, kiedy następnego dnia przy śniadaniu, jej ciało zacznie wracać do prawdziwego stanu, tuż przed oczami Króla...
~~*~~
- Pora wstawać, panie - tak jak każdego ranka przyszedłem obudzić Victor'a, który nie chciał za bardzo ze mną współpracować. Nie moja wina, że Król sobie o tej porze wymyślił śniadanie, a Książę również musi na nim być, bo w końcu jest, kim jest i nic tego nie zmieni.
- Daj mi spokój - zasłonił głowę poduszką, jak małe dziecko, które sprzeciwia się rodzicowi. Ja jednak nie miałem dzisiaj zamiaru się wysilać i zmuszać go do wstawania, poprzez zabieranie mu kołdry, czy tam zwalanie go z łóżka. Cierpliwie stałem przy łóżku i wpatrywałem się w jego osobę. Młody mężczyzna wkrótce zauważył, że nie ruszyłem się z miejsca i z głośnym westchnięciem łaskawie zwlókł się ze swojego łoża. Pomogłem mu się ubrać i po kilkunastu minutach był już gotowy na śniadanie z Królem i gośćmi.
W ciszy odprowadziłem go przed samą jadalnię i przed otworzeniem drzwi, zwróciłem się w jego stronę z szerokim uśmiechem na ustach.
- Gotowy, aby ujrzeć moje dowody? - zapytałem i zanim zdążył załapać, o co mi chodzi, otworzyłem przed nim ogromne drzwi. Uprzejmym gestem, jak na sługę przystało, zaprosiłem go do środka, gdzie już czekała na niego najbliższa rodzina, a także narzeczona.
<Victor? C:>
Liczba słów: 1276
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz