Szłam pewnym krokiem przez korytarz nadal podziwiają piękno i bogactwo tego miejsca. Zamek najwyższego króla tych ziem, Elzebiusza II, był dla mnie nadal cudowny i nadal nie dociera do mnie że mogę stąpać codziennie w takim miejscu. Jako osoba zaczynająca z sierocińca mogłabym liczyć jedynie na to, że zostanę co najwyżej zwykłą służącą poruszającą się przejściami dla służby. Oczywiście, ode mnie również się wymaga korzystania z nich o wiele bardziej niż takie swobodne chodzenie się korytarzami. Ale dopóki mój Pan, którym jest Johen Ceuzer nie ma nic przeciwko, mogę korzystać sobie z tego przywileju. Jakiegoś lepszego wdzianka nie mam, ale jak na skromne wymagania jestem bardzo zadowolona. Na uroczystości przysługuje mi bardziej uroczyste wdzianko. Mogę uznać się prawą ręką Księcia. “Ale nią w rzeczywistości nie jesteś”, ganię samą siebie w duchu czując, że moje myśli faktycznie przyjęły zły tor.
Stanęłam przed komnatą Księcia Johena. Posyłam porozumiewawcze spojrzenie dwóm strażnikom, którzy na ten moment pełnili poranną wachtę. Wpuszczają mnie do środka, nadal niechętnie. Choć dogadanie się z samym Księciem odnośnie moich rutynowych zadań było niezwykłym wyczynem, osiągnęłam więcej niż mogłam przypuszczać. Codziennie mam go budzić, pilnować jego terminów spotkań oraz całego harmonogramu dnia. Zajmuje się śniadaniem, doglądam czasami jego syna, lub wydaje rozkazy pozostałej służbie. “Wydaje rozkazy”, prycham w duchu przypominając sobie, że jedynie przemawiam w imieniu Pana tylko i wyłącznie służbie, bo chwilowo tak wypada, patrząc na moją hierarchię. Wzdycham patrząc na senną twarz dorosłego mężczyzny. Kompletnie nie wyglądał na te.. ile? No, niecałą czterdziestkę. Odkaszlnęłam znacząco.
-Panie - odzywam się dość neutralnym tonem. Widzę jak mruży oczy a potem je delikatnie otwiera wydając z siebie gardłowy pomruk niezadowolenia. Kiedy spogląda na mnie kątem oka, kłaniam się nisko. - Proszę o wybaczenie, ale czas wstawać, Książę Johenie - powiadamiam go.
Do środka wchodzi służba, która zaczyna przygotowywać w sąsiadującym pomieszczeniu kąpiel. Łazienka, do niej wstępu nie mam, a przynajmniej niespecjalnie się do niej kwapie. Johen dzisiaj milczy, a ja nie patrzę na jego wygląd. Wymięta koszula i białe spodnie, bose stopy i włosy potargane w każdą stronę. Zajmuję się porządkowaniem jego łoża w czasie którym bierze kąpiel. Odsłoniłam zasłony, wpuszczając do środka sypialni promienie słoneczne. Kiedy słyszę jak ktoś wychodzi z łazienki, już ubrany i ułożony, tak jak na Księcia przystało, znów się kłaniam.
-O Panie, przypominam o dzisiejszej audiencji z jego Wysokością, Królem Elzebiuszem II - nie wymawiam nazwiska, nazwisko jest mało ważne w obliczu tego rodu.
Johen?
Liczba słów: 394
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz