Czego nie powinien robić żaden kotołak? Zbyt długo przebywać w jednej formie…
Co zrobił Yael? Zbyt długo przebywał w jednej formie!
Tak oto, gdy ciepłe słońce już wstało, a wszystko na około stało się wyraźne i widoczne, biało włosy szedł przyspieszonym krokiem przez rynek. Jedną dłoń trzymał w pogotowiu na rękojeści sztyletu, a drugą, mocniej zaciągał kaptur, w którego cieniu kryła się jego twarz. Zmiął w ustach kolejne przekleństwo, gdy jakiś przypadkowy przechodzień szturchnął go w bok. Ten dzień zapowiadał się wprost wspaniale. Czujecie ten sarkazm?
Nie dość że wczoraj nie za bardzo poszło mu z kolejnym zleceniem, tak dziś nie wyspał się porządnie i teraz musiał gnać jak na złamanie karku, nie panując nad swoją obecną formą. Nienawidził wychodzić w takim stanie na ulicę. Może był arogancki i lekkomyślny ale z pewnością nie głupi. Wiedział że jeden mały błąd może go kosztować głowę. Kolejna soczysta wiązanka poleciała z jego ust, gdy stara przekupka wydarła mu się nad uchem “Kosze! Wiklinowe kosze! Kosztują grosze!”
Czy ci śmierdzący (dosłownie) ludzie nie mogą się czasem przymknąć?! Jak to możliwe, że im wszystkim jeszcze uszy nie odpadły od tego zgiełku?!
Gdy wreszcie udało mu się przecisnąć przez olbrzymią rzeszę ludzi, skierował się na wschód w kierunku Lasu. Tu mógł spokojnie odleżeć aktualną formę. Ludzie bali się wchodzić w takie miejsca. Zresztą bardzo dobrze. W przeciwnym wypadku Wygnani nie mieliby szans na przetrwanie. A tak gdy wszyscy ludzie siedzieli u siebie, nieustannie trzęsąc portkami, mieli trochę spokoju.
Wreszcie gdy wysunął się w przyjemny chłód cieni rzucanych przez wysokie drzewa, spokojnie zsunął kaptur z głowy, a maseczka która do tej pory przesłaniała jego twarz, prędko znalazła się zmiętą w tylnej kieszeni spodni. Wreszcie mógł odetchnąć, nie obawiając się, że ktoś przyuważy ogon czy równie niepożądane kocie uszy.
Zaraz też do zmaltretowanych wcześniej ludzkim wrzaskiem jego narządów słuchu, dotarło ciche stąpanie. Czyżby miał towarzystwo? Zaintrygowany zbliżającą się osobą, w mgnieniu oka wspiął się na najbliższe drzewo. Jednak to co ujrzał sprawiło, że gdzieś na dnie serca zadrżało dziwne uczucie. I było to raczej COŚ niż coś, gdyż gdyby nie silny instynkt samozachowawczy, właśnie leciał by w dół, by następnie roztrzaskać się na leśnej ściółce. Otóż w miejscu w którym jeszcze przed chwilą się znajdował, stanął młody, ciemnowłosy chłopak. Co gorsza, ewidentnie człowiek.
Gdy rozmyślał nad zostawieniem niecodziennego gościa w spokoju i udaniem się we własnym kierunku (dziwne, że w ogóle nad tym rozprawiał) gdy kątem oka dostrzegłem poruszenie jakieś 500 metrów dalej. Wygnaniec. Genialnie! Jeżeli młody się stąd nie ruszy, prawdopodobnie zaraz zakończy swój marny żywot. Nie myśląc logicznie białowłosy skoczył w kierunku tego ludzkiego głupca, by następnie przyciskając go do ziemi wysyczeć jak rasowy kot do ludziowego ucha
- Słuchaj, młody. Bierz nogi za pas i migiem wynoś się z tego lasu o ile ci życie miłe. To nie jest miejsce dla ludzi
< Jesteś zainteresowany? >
Liczba słów: 467
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz